Bitwa pod Kockiem była ostatnią regularną walką żołnierza polskiego podczas wojny obronnej Polski 1939 roku. Główny bohater walki, generał Franciszek Kleeberg, pochodził z rodziny o bogatych tradycjach patriotycznych, jego ojciec walczył w powstaniu styczniowym. Dowódca bitwy pod Kockiem zdobywał swoje doświadczenie wojskowe w wojsku austriackim i w Legionach J.Piłsudskiego.
W chwili rozpoczęcia wojny był dowódcą Okręgu Korpusu Nr IX Brześć. Zgodnie z rozkazem naczelnego wodza Edwarda Rydza Śmigłęgo z dnia 09.09.1939 zorganizował obronę Polesia na linii Brześć-Pińsk. Dzień ten uważany jest za pierwszy dzień funkcjonowania Grupy Operacyjnej „Polesie”.
Po utracie kontaktu z naczelnym wodzem i reorganizacji oddziałów 21.09.1939 powstała Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie”. Wobec sowieckiej agresji 17 września i odcięciu drogi do Rumunii gen. Fr. Kleeberg zdecydował iść z odsieczą dla oblężonej Warszawy. Po drodze w Stawach k. Dęblina zamierzał uzupełnić uzbrojenie i amunicję dla swego zgrupowania.
Maszerując na zachód grupa toczyła zwycięskie, ciężkie boje z wojskami sowieckimi, jak chociażby pod Jabłoniem i Milanowem w rejonie Parczewa. SGO „Polesie” przeprawiła się 26.09.1939 przez Bug w rejonie Włodawy.
1.X.1939 osiągnęła obszar między Łukowem, Radzyniem i Kockiem wchodząc w kontakt ogniowy z niemiecką 13 DPZmot. Działania wojenne toczyły się w rejonie; Kocka, Białobrzegów, Poizdowa, Annopola, Talczyna, Woli Gułowskiej, Adamowa, Serokomli.
Około godziny 12. oddział 2 Pułku Ułanów, zajmujący pozycję na północ od Kocka, zaobserwował niemiecki patrol składający się z trzech samochodów pancernych, kierujący się w stronę Radzynia. Kpr. Mierzejewski, celowniczy działka przeciwpancernego, oddał trzy strzały w stronę Niemców, ani razu nie chybiając. We wraku jednego ze zniszczonych pojazdów, przy zwłokach dowódcy zwiadu, kpt. Lomke, znaleziono teczkę z mapami, opisującymi dokładne położenie niemieckiej 13 Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej. Kpt. Lomke wiózł je do Radzynia, gdzie znajdował się sztab oddziałów Armii Czerwonej. Z materiałów tych wynikało, że drogę SGO „Polesie” zagrodziła dywizja, która nie walczyła jeszcze w kampanii wrześniowej. Generał Kleeberg wiedział, że jego żołnierze są zmęczeni ciągłymi marszami, a zmotoryzowana dywizja niemiecka z łatwością może blokować jego manewry. Postanowił przyjąć bitwę i przebijać się dalej w stronę składnicy wojskowej w Stawach.
owódca 13 Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej, generał Otto, nie był początkowo pewien, jakie siły napotkał. Zgodnie z informacjami niemieckiego Sztabu Generalnego walki w Polsce były właściwie zakończone. Nie sądził, by siły polskie mogły być większe od jednej, osłabionej dywizji. Podjął więc decyzję o natychmiastowym, gwałtownym ataku na Kock i Serokomlę. Był pewien, że dysponując przewagą artylerii, wsparciem lotniczym i oddziałami pancernymi z łatwością oskrzydli i zniszczy przeciwnika.
Dwuetapowe natarcie na Dywizję Kawalerii „Zaza”, podjęte 2 października zostało przez Polaków odparte. W ciężkich walkach w Serokomli kawaleria SGO „Polesie” kilkakrotnie kontratakowała, wypierając Niemców z miasteczka. Jednocześnie cześć ułanów obeszła stanowiska nieprzyjaciela i uderzyła z rejonu Józefowa, przez bagienną dolinkę, na tyły Niemców. Przerażeni nagłym atakiem żołnierze Wermachtu rzucili się do ucieczki. Oddziały polskie wzięły ponad dwustu jeńców. Również atak na Kock został odparty – miasto płonęło, a obie strony poniosły ciężkie straty. Tego samego dnia, widząc niepowodzenia pod Kockiem i Serokomlą, generał Otto zorganizował atak na południe od Kocka, na znajdującą się tam 50 Dywizję Piechoty „Brzoza”, starając się oddzielić ją od reszty polskich oddziałów. Wiedząc, że Polacy nie mają czołgów, rzucił do walki własne siły pancerne. Pojazdy niemieckie trafiły jednak pod niezwykle celny ogień baterii artylerii kpt. Henryka Głowackiego; mimo wsparcia własnej artylerii, poniosły straty i zostały zmuszone do wycofania się. Gwałtowny kontratak dywizji „Brzoza” odrzucił Niemców i przywrócił jej łączność z pozostałymi oddziałami SGO „Polesie”.
W nocy z 2 na 3 października w sztabie SGO „Polesie” zapadła decyzja o kontrnatarciu. Generał Kleeberg znał rozmieszczenie sił niemieckich, wiedział, że mają one spore straty. Z niezwykłą precyzją zaplanował atak, rozdzielił oddziały do poszczególnych zadań, zorganizował łączność i współdziałanie. Rankiem polskie oddziały uderzyły.
Atak zaskoczył Niemców, przywykłych do narzucania swojej inicjatywy. Generał Otto początkowo nie mógł opanować chaosu, jaki wywołało rozbicie przez piechotę dywizji „Brzoza” czołowych oddziałów jego zgrupowania na linii szosy Kock–Serokomla. Jednocześnie 179 Pułk Piechoty atakujący z Kocka wzdłuż drogi na Przytoczno, przeszedł na tyły Niemców i zniszczył ogniem maszynowym baterię ich artylerii. Podciągnięte w ostatniej chwili posiłki niemieckie odparły polskie natarcie i zmusiły do cofnięcia się 179 Pułk, ale wówczas Polacy uderzyli na północy. Kawaleria 1 Pułku Ułanów i 3 Pułku Szwoleżerów przeszła do natarcia przez podmokłą dolinkę Czarnej, powoli przebijając się przez niemieckie oddziały. Wsparł ją 3 Pułk Strzelców, który, objechawszy niemieckie pozycje, zajął wieś Poznań i zniszczył znajdującą się tam artylerię wroga. Kawalerzyści zawrócili i zatakowali piechotę niemiecką od tyłu.
Żołnierze generała Otto wpadli w panikę, wycofali się, ponosząc ciężkie straty. Brak amunicji sprawił, że kawaleria nie mogła kontynuować natarcia – gdyby nie to odziały niemieckie zostałyby całkowicie zniszczone. 13 Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej zabrakło odwodów; jej żołnierze byli zdemoralizowani klęskami, a dowódca – zaskoczony doskonałą organizacją i skutecznością polskich ataków – nakazał przejście do obrony. Generał Otto domagał się wsparcia i posiłków; naczelne dowództwo Wermachtu, orientując się, że może przegrać tę bitwę, ściągnęło na pomoc 29 Dywizję Piechoty Zmotoryzowanej. Nowe oddziały zbliżając się do Kocka z północnego zachodu, miały wziąć Polaków w kleszcze.
Wieczorem 3 października polskie oddziały kontynuowały marsz w stronę Stawów. Generał Kleeberg wiedział, że brak amunicji jest teraz największą przeszkodą w prowadzeniu walki, dlatego zajęcie magazynów stało się sprawą życia i śmierci. Żołnierze, mimo zmęczenia walką, ruszyli znowu na zachód. Niemcy początkowo nie próbowali atakować – 13 Dywizja Piechoty Zmotoryzowanej wciąż próbowała otrząsnąć się po porannej klęsce. Polscy żołnierze usiłowali odpocząć w nocy, w czym przeszkadzała nieustanna kanonada niemieckiej artylerii.
Czwartego października Niemcy zajęli opuszczone przez SGO „Polesie” stanowiska w Kocku i Serokomli. Generał Otto wydał rozkaz o jednoczesnym uderzeniu na Wolę Gułowską i Adamów. W Woli Gułowskiej doszło do ciężkich walk – osłaniająca marsz SGO Dywizja Kawalerii „Zaza” została wyparta ze wsi, a kolejne kontrataki nie przyniosły rezultatu. Z kolei niemiecki atak na Adamów, prowadzony przez oddziały, które poniosły znaczne straty poprzedniego dnia, załamał się łatwo w ogniu 182 Pułku Piechoty dywizji „Kobryń”.
Jednocześnie pierwsze oddziały 29 Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej weszły do walki. Generał Lemesen, jako pierwsze, rzucił do walki siły pancerne, atakując pozycje dywizji „Kobryń” i „Zaza”. Odział samochodów pancernych został jednak całkowicie zniszczony, co sprawiło, że pozostałe jednostki niemieckie natychmiast nabrały respektu – wycofały się i czekały na resztę 29 Dywizji.
Wieczorem, 4 października, na stacji kolejowej w miejscowości Krzywda generał Kleeberg zebrał wszystkich dowódców podległych mu oddziałów i zaprezentował im swój plan bitwy. Zamierzał zniszczyć obie dywizje niemieckie, koncentrując uderzenia najpierw na 13, a potem 29 Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej. Zostały wydane dokładne rozkazy, dotyczące współdziałania oddziałów i koordynacji kolejnych uderzeń.
Piątego października rano Niemcy, ośmieleni zajęciem Woli Gułowskiej, zaatakowali polskie pozycje. Generał Otto był naciskany przez sztab Wermachtu – tego dnia w Warszawie przed Adolfem Hitlerem odbywała się defilada zwycięstwa, a w świat poszły już informacje o całkowitej kapitulacji wszystkich sił polskich! Szybko okazało się, że wiadomości te były przedwczesne.
W pierwszych dniach bitwy Kock został poważnie zniszczony. Spalił się dach na kościele WNMP, zniszczeniu uległo wiele innych budynków. Potem główne ognisko walk koncentrowało się w rejonie Woli Gułowskiej. W wyniku tych walk Brygada Kawalerii „Edward” wyszła na tyły przeciwnika, a 60 DP przełamała obronę lewego skrzydła 13 DPZmot.
Mimo taktycznego zwycięstwa gen. Kleeberg postanowił kapitulować wskutek wyczerpania amunicji oraz z uwagi na fakt podążania w rejon bitwy niemieckiej 29 DPZmot.
Około godziny 19.30 generał Kleeberg wydał swój ostatni, słynny rozkaz:
„Żołnierze!
Z dalekiego Polesia, znad Narwi, z jednostek, które oparły się w Kowlu demoralizacji – zebrałem Was pod swoją komendę, by walczyć do końca.
Chciałem iść najpierw na południe – gdy to się stało niemożliwe – nieść pomoc Warszawie.
Warszawa padła, nim doszliśmy. Mimo to nie straciliśmy nadziei i walczyliśmy dalej, najpierw z bolszewikami, następnie w pięciodniowej bitwie pod Serokomlą z Niemcami.
Wykazaliście hart i odwagę w czasie zwątpień i dochowaliście wierności Ojczyźnie do końca.
Dziś jesteśmy otoczeni, a amunicja i żywność są na wyczerpaniu. Dalsza walka nie rokuje nadziei, a tylko rozleje krew żołnierską, która jeszcze przydać się może.
Przywilejem dowódcy jest brać odpowiedzialność na siebie. Dziś biorę ją w tej najcięższej chwili – każąc zaprzestać dalszej, bezcelowej walki, by nie przelewać krwi żołnierskiej nadaremnie. Dziękuję Wam za Wasze męstwo i Waszą Karność, wiem, że staniecie, gdy będziecie potrzebni.
Jeszcze Polska nie zginęła. I nie zginie”.
Rokowania kapitulacyjne zostały nawiązane po południu 5 października, wymiana ognia trwała do godz. 1.00 w nocy 6 października, ok. godz. 2.00, parlamentariusze polscy przekazali uzgodniony akt kapitulacji, o godz. 10.00
6 października rozpoczęło się składanie broni. Przed złożeniem broni żołnierzom odczytano pożegnalny rozkaz gen. Franciszka Kleeberga. Honorowa kapitulacja odbyła się na dziedzińcu kockiego pałacu przed niemiecką kompanią reprezentacyjną.
Do niewoli niemieckiej dostało się ok.17 tys. polskich żołnierzy i oficerów. Generał Franciszek Kleeberg zmarł w niewoli niemieckiej w1941 roku. Jego prochy zostały sprowadzone do Polski w 1969 roku i spoczęły na cmentarzu wojskowym w Kocku wśród poległych Kleeberczyków. W bitwie zginęło ok.300 polskich żołnierzy, spoczywających również na cmentarzach parafialnych w Serokomli, Wojcieszkowie, Woli Gułowskiej i Adamowie.
Sztab Grupy Operacyjnej i Samodzielnej Grupy Operacyjnej
Dywizja “KOBRYŃ” 60 D.P. – płk. Adama Eplera
Dywizja Piechoty “BRZOZA” – 50 D.P. – płk.Ottokara Brzozy -Brzeziny
Dywizja Kawalerii “ZAZA” – gen. Zygmunta Podhorskiego
Podlaska Brygada Kawalerii – gen.bryg. Ludwika Kmicic-Skrzyńskiego
Marynarze Flotylli Pińskiej
Żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza – gen. bryg. Wilhelma Orlik-Rückemana
Dywizja Piechoty – 30 D.P. gen. Leopolda Cehaka
Żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza
i Oddziałów Zapasowych z Grupy gen. Wacława Przeździeckiego
Ośrodek Zapasowy Artylerii Pomiarowej
Samodzielny Batalion Chemiczny, Batalion Wartowniczy P.W.
Junackie Hufce Pracy
Młodociani i Ochotnicy
Głowacki L., Działania wojenne na Lubelszczyźnie w 1939 r, Lublin 1976.
Orlik-Rückemann W., Kampania wrześniowa na Polesiu i Wołyniu, 17 IX 1939–1 X 1939, oprac. L. Jerzewski, Warszawa 1985.
SGO „Polesie”, [praca zbiorowa], Wola Gułowska 2001.
Sikorski A., Kampania wrześniowa na Lubelszczyźnie w 1939 roku, Lublin 1966.
Wrzesień 1939 w relacjach i wspomnieniach, oprac. M. Cieplewicz i E. Kozłowski, Warszawa 1989.
Zawilski A., Bitwy polskiego września, Warszawa 2009.
POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA - KOPIOWANIE ZABRONIONE.
NAPISZ DO REDAKCJI - PODZIEL SIĘ WIADOMOŚCIĄ
Wyjątkiem jest uzyskanie indywidualnej zgodny redakcji, wówczas zgodnie z prawem autorskim należy podać źródło:
Polonijna Agencja Informacyjna, autora - jeżeli jest wymieniony i pełny adres internetowy artykułu
wraz z aktywnym linkiem do strony z artykułem oraz informacje o licencji.