SWP





   Polska




 2021-06-18 Henryk Leliwa - Roycewicz - jeździec najjaśniejszej

31 lat temu w Warszawie zmarł Henryk Leliwa-Roycewicz. Żołnierz, jeździec, trener jeździectwa, srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich w Berlinie we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego. Uczestnik Powstania Warszawskiego. Dowódca legendarnego batalionu "Kiliński". Zdobywca PASTy.

Urodzony 30 lipca 1898 w Janopolu (ziemia kowieńska na Litwie), syn Roberta i Eugenii z Likiewiczów, ukończył 7-klasową Szkołę Handlową w Kownie po czym wstąpił ochotniczo (5 grudnia 1918) do Wileńskiego Pułku Ułanów. Uczestnik  ofensywy na froncie wschodnim i północnym. Skierowany do Szkoły Podchorążych Piechoty w Warszawie (luty 1920), awansowany do stopnia ppor. (15 grudnia 1920), rozpoczął służbę w 25 p. Ułanów Wielkopolskich (adiutant pułku).

Jako 16-latek wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej. Przeprowadził się do Wilna, gdzie na początku listopada 1918 r. uczestniczył w rozbrajaniu Niemców. Służbę w Wojsku Polskim rozpoczął miesiąc później. Walczył z bolszewikami o Wilno, Baranowicze, Mołodeczno i Słuck. Ukończył Szkołę Podchorążych Jazdy w Grudziądzu i otrzymał przydział do 25 Pułku Ułanów Wielkopolskich.

Swoje duże zdolności jeździeckie odkrył podczas 6-miesięcznego kursu oficerskiego w grudziądzkim Centrum Szkolenia Kawalerii (1922), doskonalił je podczas kolejnych dwóch kursów jazdy (1924, 1926) także w Grudziądzu. Uczył jeździć innych (instruktor jazdy konnej) i sam zdobywając coraz większe doświadczenie, stał się w latach trzydziestych czołowym zawodnikiem Polski w  wielu specjalnościach. Reprezentując Klub Jazdy Konnej 25 puł. był m. in.: mistrzem Polski w WKKW (1934), 6-krotnym wicemistrzem kraju: WKKW (1933, 1936), w ujeżdżaniu konia (1933, 1935, 1938) i w skokach przez przeszkody (1931). Był także 2-krotnie brązowym medalistą mistrzostw Polski: w WKKW (1935) i w ujeżdżaniu (1932).

W najbardziej prestiżowym konkursie o Puchar Narodów startował 7-krotnie, trzykrotnie zwyciężając (1928 Warszawa, 1931, 1932 Ryga). Największy sukces odniósł  wraz z kolegami na IO. Do historii z tego wyczynu naszych jeźdźców przeszedł fakt, że na dwudziestej przeszkodzie drużynowego crossu WKKW żołnierze niemieccy obsługujący trasę biegu zagrodzili Leliwie (Arlekinowi III) drogę, a oficer stwierdził, że polski jeździec zostaje wyłączony z zawodów, gdyż ominął dwudziestą przeszkodę. Arlekin pogalopował z powrotem. Na miejscu Roycewicz został poinformowany, że sędzia się fatalnie pomylił. Były oczywiście przeprosiny, ale cztery dodatkowe kilometry dały się mocno we znaki zmordowanemu Arlekinowi. Niemcy wygrali tę konkurencję i zdobyli złoty medal.

Po dziesiątej przeszkodzie zobaczyłem, że zaczęli do mnie wołać żołnierze niemieccy „halt, halt” – wspominał po latach w Polskim Radiu. – Przejechałem jeszcze kilka przeszkód i ciągle słyszałem te krzyki – „halt” i „halt”. W pewnym momencie, kiedy dojeżdżałem już do przeszkody przez szosę, trzeba było przeskoczyć przez taki wał, zauważyłem, że pięciu czy sześciu Niemców stoi na tej przeszkodzie i trzyma się za ręce, powstrzymując mnie, żebym nie jechał dalej. Musiałem więc zatrzymać konia. Zapytałem, o co właściwie chodzi. Niemcy powiedzieli mi, że ja zrobiłem jakiś błąd przy dziesiątej przeszkodzie i z tego powodu zostałem wyeliminowany. Nastąpiła bardzo nieprzyjemna chwila, kiedy człowiek nie wie, co dalej robić. Jeżeli ja zostaję wyeliminowany, to zostaje wyeliminowana ekipa! Nie czekając na wyjaśnienia – w prawo albo w lewo – od tych nieznanych mi ludzi, którzy mnie gęsto otoczyli, wyskoczyłem z dziesiątej przeszkody i pogalopowałem z powrotem.

Oszustwo Niemców miało się zapisać w historii jako jeden z przykładów niehonorowego zachowania, niegodnego sportowców. Trzy lata później Niemcy zaatakowały Polskę. Złoci medaliści zasilili szeregi Wermachtu, srebrni – stanęli w obronie zaatakowanej ojczyzny.

W wojnie obronnej 1939

Podczas wojny obronnej 1939 r. Roycewicz ubezpieczał przeprawę przez Wisłę – od Płocka po Modlin. Walczył także pod Mińskiem Mazowieckim, Tomaszowem Lubelskim i Krasnobrodem. Następnie szwadron Roycewicza miał poprowadzić brygadę gen. Władysława Andersa do granicy z Węgrami. Dotarł do wsi Koniuchy, gdzie żołnierzy otoczyły oddziały sowieckie. 27 września Roycewicz został postrzelony w kolano.

Nie chciałem się poddać – wspominał dramatyczne chwile. – Byłem na koniu. Miałem karabin maszynowy. Strzelałem. Otoczony, dostałem kulę w kolano. Koń został zabity. Leżę pod nim w hełmie, z bronią, i widzę, jak zbliżają się Rosjanie. Ranny ułan krzyczy, że to dowódca szwadronu. Natychmiast wzywają komandira pułku. Przylatuje galopem. Staje. Ja wciąż tkwię pod koniem. Proszę, żeby go ze mnie ściągnęli.

Sowieci wzięli rotmistrza do niewoli. Trafił do szpitala, gdzie udało mu się ukryć fakt, że jest oficerem. W przeciwnym razie zapewne podzieliłby tragiczny los kolegów, zamordowanych przez NKWD. Z niedoleczoną nogą uciekł ze szpitala. Przedostał się do Lwowa, założył mundur szeregowca i w ramach wymiany jeńców został przekazany Niemcom. Następnie dotarł do Krakowa, gdzie kontynuował leczenie rany. Udało się uniknąć amputacji, jednak wskutek nieprawidłowego leczenia noga miała już nigdy nie odzyskać sprawności.

Rok po ucieczce z sowieckiej niewoli Roycewicz dotarł do Warszawy i od razu nawiązał kontakt z podziemiem. Wstąpił do Związku Walki Zbrojnej (później przemianowanego na Armię Krajową). Przyjął pseudonim „Leliwa”. Działał w Śródmieściu, gromadząc broń i umieszczając ją w skrytkach w różnych częściach miasta. Jesienią 1943 r. został dowódcą Batalionu im. Jana Kilińskiego, popularnie zwanego batalionem „Kiliński”. Roycewicza wspierała jego druga żona. Jak wspominał sam rotmistrz, Felicja przewoziła po mieście rozkazy i broń w… wózku ich córki Grażynki.

Ośmiuset żołnierzy „Kilińskiego” szkoliło się z zakresu strzelectwa, rozbrajania ładunków, łączności i walk ulicznych. Wkrótce w stolicy miało wybuchnąć powstanie.

Batalion „Kiliński” podzielił się na dwa zgrupowania. Oddziały dowodzone przez Roycewicza, noszącego mundur ułana, uczestniczyły w zdobywaniu kluczowych lokalizacji: Prudentialu, placu Napoleona, gmachów Poczty Głównej i PAST-y. Brano jeńców, zdobywano cenną broń i amunicję oraz żywność. Na dachach Prudentiala i PAST-y wywieszone zostały polskie flagi, których widok dodawał otuchy zarówno powstańcom, jak i cywilom.

To taki sam symbol jak biało-czerwona flaga na ruinach klasztoru pod Monte Cassino. Bo PAST-a i jej zdobycie to takie nasze warszawskie Monte Cassino. Ta biało-czerwona flaga dawała siłę powstańcom, ludności cywilnej, pokazywała, że polskiego instynktu wolności nie można zabijać i zabić się nigdy nie da. Ta biało-czerwona flaga powiewa nad PAST-ą do chwili obecnej18 – mówił Jan Kasprzyk, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, w 75. rocznicę zdobycia PAST-y.

Po sukcesie szturmu na PAST-ę rtm. Roycewicz został po raz drugi odznaczony orderem Virtuti Militari (pierwszy raz otrzymał to najwyższe wyróżnienie za wojnę obronną 1939 r.). Walczył aż do 8 września, kiedy został ciężko ranny w głowę, ramię i kolano. Niemiecka kula przebiła tętnicę. Przed wykrwawieniem się Roycewicza uratowali żołnierze. Udało im się wynieść dowódcę spod ostrzału. Znalazłem się pod troskliwą opieką mojej żony i zadziwiająco szybko zacząłem odzyskiwać siły. Rany goiły się bardzo dobrze – zanotował w dzienniku Roycewicz. – Rozpocząłem próby poruszania się o kulach i myślałem o ponownym objęciu dowództwa, niestety dotarły do mnie wiadomości o rokowaniach kapitulacyjnych19. W tym okresie wskutek zatrucia pokarmowego zmarła córeczka Roycewiczów – Grażynka.

Żołnierze rotmistrza do końca powstania utrzymywali się na zdobytych pozycjach. Batalion „Kiliński” pozostał niepokonany.

Po kapitulacji, ze względu na zagrożenie ze strony gestapo, Roycewicz uciekł ze szpitala w cywilnym ubraniu. Trafił do obozu przejściowego w Pruszkowie, skąd wyciągnęła go znajoma. Przez kolejne miesiące ukrywał się w jej majątku, aż do momentu ujawnienia się w rejonowej komendzie uzupełnień. Wrócił do Warszawy i pracował jako inspektor hodowli koni. Jednocześnie wiele uwagi poświęcał upamiętnieniu poległych powstańców (których niezmiennie nazywał „swoimi chłopcami”) oraz pomaganiu ich rodzinom.

W polsce ludowej

Z inicjatywy Roycewicza oraz płk. Jana Mazurkiewicza utworzony został społeczny komitet odpowiedzialny za ekshumacje poległych żołnierzy. W czasie powstania pogrzeby odbywały się na podwórkach kamienic, na placach, przy ulicach… Dzięki osobistemu zaangażowaniu Roycewicza zorganizowano ponad 100 pogrzebów żołnierzy „Kilińskiego”, które przerodziły się w wielkie patriotyczne manifestacje. Ppłk Roycewicz (został awansowany jeszcze w czasie w powstania) prowadził dokumentację, dzięki której mógł organizować pomoc materialną dla inwalidów wojennych oraz wdów i sierot po poległych.

Dla przedstawicieli komunistycznego państwa ppłk Henryk Leliwa-Roycewicz był jednak wrogiem. Na początku 1949 r. został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa i ponad rok spędził w areszcie. Poddano go brutalnemu śledztwu. Wielki sportowiec, bohaterski żołnierz i dowódca dzielił celę ze zwykłymi przestępcami. Akt oskarżenia zawierał groteskowe stwierdzenia. Roycewicz został oskarżony o działanie zmierzające do usunięcia przemocą Krajowej Rady Narodowej, Rządu Jedności Narodowej i Rządu Rzeczypospolitej Polskiej, zagarnięcia ich władzy i zmiany ustroju Państwa Polskiego […] zorganizowanie […] tzw. Komitetu Ekshumacyjnego, wydawanie i rozpowszechnianie znaczków pamiątkowych Batalionu „Kiliński”. Bohatera skazano na 6 lat więzienia. Został wypuszczony na wolność wcześniej, a w 1957 r. – uniewinniony. Początkowo pracował jako zwykły magazynier, później wrócił do pracy z końmi, jako trener w klubie jeździeckim oraz rzeczoznawca. Do końca przewodził środowisku żołnierzy swojego batalionu, troszczył się o powstańczą kwaterę na Powązkach, dbał o upamiętnienie miejsc, w których toczono walki.

Henryk Roycewicz zmarł 16 czerwca 1990 r. Został pochowany wśród swoich żołnierzy z „Kilińskiego”.

Dwukrotnie odznaczony orderem wojennym Virtuti  Militari, trzykrotnie Krzyżem Walecznych i Krzyżem Komandorskim OOP. 23 lutego 1990 mianowany pułkownikiem WP.


Henryk Leliwa - Roycewicz W DZIALE HISTORIA-KULTURA PAI




POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA - KOPIOWANIE ZABRONIONE.


NAPISZ DO REDAKCJI - PODZIEL SIĘ WIADOMOŚCIĄ



Kopiowanie materiału z portalu PAI jest zabronione

Wyjątkiem jest uzyskanie indywidualnej zgodny redakcji, wówczas zgodnie z prawem autorskim należy podać źródło:
Polonijna Agencja Informacyjna, autora - jeżeli jest wymieniony i pełny adres internetowy artykułu
wraz z aktywnym linkiem do strony z artykułem oraz informacje o licencji.



SZUKAJ INNYCH WIADOMOŚCI POLONIJNYCH



PORTAL WYŚWIETLONO 15 254 364 RAZY





Projekt w 2023 roku dofinansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów





×