Jest piątek 13 września 2019 roku, Wiedeń.
Friday Nightskating - czyli piątkowe nocne szaleństwo na..., no właśnie, rolki, rowery, pojazdy wielokołowe, wszystko co napędzane siłą mięśni ludzkich wyrusza na nocny rajd.
Vienna cycle group , czyli jak już wiadomo, grupa Polaków mieszkających w Wiedniu bierze po raz kolejny udział w tej imprezie. Tydzień temu rajd został odwołany bo przeszkodził deszcz. Tym razem mamy piękny, letni, prawie że upalny wieczór. Tym razem musi się udać.
A trasa niebagatelna. Tej nocy wolno nam będzie poszaleć rowerem po autostradzie.
Zbieramy się jak zwykle na „naszych” schodkach na Heldenplatz. Rowery ubrane w światełka jak choinki.
Jest nas o wiele więcej niż ostatnio. Tym razem mamy w grupie dwóch rolkarzy. Po przerwie dołącza do nas Wiki. Jest świetna atmosfera. Plac zapełnia się rowerzystami i innymi uczestnikami rajdu.
Godzina 21:00. Ruszamy planowo. Policja zamyka ulice. Kolorowy zawrót głowy. Spacerowicze z zaciekawieniem nam się przyglądają, a każdy z nich jest tu i teraz operatorem własnej kamery i aparatu fotograficznego. Niektórzy uczestnicy tworzą prawdziwe szoł specjalnym na te okazję oświetleniem.
Kierowcy cierpliwie czekają na zamkniętych wylotówkach. Organizatorzy szacują udział 4000 uczestników. Jest więc ładny, długi korowód, chociaż tempo jest dosyć szybkie.
Kilka planowych postojów, zanim kolejny odcinek trasy zostanie zamknięty i będziemy mogli ruszyć dalej.
Świetna okazja do odszukania się w tłumie i zrobienia fotek. Ze wszystkich stron słychać muzykę. Ogromne głośniki przewożone na plecach rowerzystów robią swoje.
Po przejechaniu wyznaczonego odcinka na autostradzie wracamy do starego miasta.
Piękna sceneria oświetlonych budynków robi niezwykłe wrażenie, które nie sposób przeżyć na co dzień, kiedy poruszamy się samochodami czy innymi środkami lokomocji.
W naszej grupie jak zwykle rower z flagą Polski.
„Chciałbym wiedzieć, co oznacza ten herb na twojej kamizelce” – pyta mnie Austriak w czasie przerwy. Po akcencie rozpoznaję, że jest z Tyrolu.
„To kamizelka z IV Biegu Pocztyliona” – odpowiadam.
Oczywiście, on chce wiedzieć więcej. Opowiadam więc szybko i w skrócie, że biegliśmy tydzień - dzień i noc - z Austrii przez Słowację, Ukrainę a potem do Lublina, około 1200 km.
„Ty jesteś szalony” – mówi do mnie. „Tak, ale ty też, dlatego tu jesteś” – odpowiadam.
Śmiejemy się, bo wiadomo, tutaj i teraz każdy nadaje na tej samej fali.
Ruszamy dalej, jeszcze jeden postój i po 2,5 godzinach jazdy pokonujemy ostatni odcinek rajdu. Finiszujemy w tym samym miejscu, czyli na Heldenplatz.
Rozstajemy się. Jutro sobota. Niektórzy muszą pracować. Nikt nie pyta, kiedy się znowu spotkamy. Wiadomo. Za tydzień następny rajd nocny.
POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA - KOPIOWANIE ZABRONIONE.
NA PODSTAWIE: Zanotował Emil Dyrcz
Zdjęcia: Boski Black David, Marzena, Tomasz, Weronika,
Jakub, Michał Olivier Filip, Bogumiła, Wiki, Paweł,
Emil, Friday Nightskating
NAPISZ DO REDAKCJI - PODZIEL SIĘ WIADOMOŚCIĄ