SWP





MINIATURY HISTORYCZNE / KULTURALNE POLONIJNEJ AGENCJI INFORMACYJNEJ
DEPORTACJE I GERMANIZACJA POLAKÓW




Plakaty PAI użyte w kampanii edukacyjnej w mediach społecznościowych.

Wysiedlenia ludności polskiej na Zamojszczyźnie

W nocy z 27 na 28 listopada 1942 r. Niemcy rozpoczęli na Zamojszczyźnie brutalną akcję wysiedlania ludności polskiej. Do sierpnia 1943 r. spacyfikowano ok. 300 polskich wsi i deportowano z tych terenów ponad 100 tys. osób. W ich miejsce osiedlano osoby pochodzenia niemieckiego sprowadzane z różnych części Europy.

Organizacja niemieckiej „przestrzeni życiowej” w Europie przedstawiona została w tzw. Generalnym Planie Wschodnim. W jego kolejnych wariantach zakładano przeprowadzenie gigantycznych operacji wysiedleńczo-kolonizacyjnych w okupowanej Polsce, na zajętych terytoriach Związku Radzieckiego oraz w mniejszym stopniu w innych państwach europejskich. Przede wszystkim przewidywano deportację 31 mln Słowian, w tym ok. 80% Polaków, a także wykorzystanie kolejnych 14 mln przedstawicieli narodów słowiańskich w charakterze niewolniczej siły roboczej.

Na miejsce wysiedlonych Niemcy planowali sprowadzić i osiedlić do 10 mln kolonizatorów. Osadnikami mieli być przede wszystkim tzw. rolnicy-żołnierze, którzy stworzyliby tutaj nowy ‒ zgodny z wizjami Heinricha Himmlera ‒ model społeczeństwa rolniczego o feudalnym charakterze. Zamojszczyzna była jednym z pierwszych terenów okupowanej Europy, gdzie ta narodowosocjalistyczna utopia miała zostać zrealizowana.

Podobne próby osadnictwa germańskiego podjęto w strefie osadniczej „Hegewald” k. Żytomierza na Ukrainie oraz na Krymie.



Czystki etniczne

Czystki etniczne na Zamojszczyźnie poprzedziło deportowanie i wymordowanie ludności żydowskiej. Projekt „Zamość” dobrze obrazuje, jak niemieccy eksperci ds. ludnościowych i narodowościowych postrzegali germanizację „przestrzeni życiowej”. Po zagładzie Żydów przyszła kolej na Polaków, którzy zostali poddani przymusowej weryfikacji rasowej. W zależności od wyniku tej procedury Polacy zostali przeznaczeni do zniemczenia lub do pracy przymusowej, a tych uznanych za niezdolnych do pracy po prostu zabijano lub pozostawiano na powolną śmierć w tzw. wioskach emeryckich. Końcowym etapem tych morderczych planów było lokowanie niemieckich osadników w opróżnionych gospodarstwach rolnych. Forma i organizacja osadnictwa całkowicie miała podlegać Heinrichowi Himmlerowi i SS. Należy podkreślić, iż niemieckie działania na Zamojszczyźnie były połączeniem stosowanej dotychczas wobec Polaków polityki wysiedleń z planami o charakterze eksterminacyjnym.

Podstawę do wysiedleń stanowiła dyrektywa Himmlera z 20 lipca 1941 r. o utworzeniu na terenie Zamojszczyzny Niemieckiego Okręgu Osiedleńczego. Pierwsze deportacje miały miejsce już w listopadzie 1941 r., ale dopiero rok później akcja przybrała systematyczne rozmiary. Objęła ona swym zasięgiem cztery powiaty dystryktu lubelskiego ‒ biłgorajski, hrubieszowski, tomaszowski i zamojski. Terytorium to zamieszkiwało wówczas ok. 0,5 mln ludzi, z czego prawie 70% stanowili Polacy. Znaczny był też odsetek ludności ukraińskiej.

Na kierownika akcji wyznaczono Odilo Globocnika, dowódcę SS i policji na dystrykt lubelski. To właśnie w jego sztabie opracowano pierwsze plany przesiedleń, według których miano osiedlić w dystrykcie prawie 100 tys. osób (26 tys. rodzin). Organizację wysiedleń powierzono Centrali Przesiedleńczej w Łodzi, która założyła oddział w Zamościu. Wybór kierowanej przez SS-Obersturmbannführera Hermanna Krumeya łódzkiej placówki nie był przypadkowy. W latach 1940-1941 odpowiadała ona za przeprowadzenie deportacji ludności polskiej z Kraju Warty do Generalnego Gubernatorstwa.

Wysiedlenia przebiegały według wzoru wypracowanego w zachodniej Polsce. Polacy byli zmuszani przez oddziały policyjne do opuszczania wsi. Mieli niewiele czasu na spakowanie swojego dobytku. Następnie umieszczano ich w obozie przesiedleńczym w Zamościu, gdzie byli poddawani weryfikacji rasowej. Po deportacji Polaków ich miejsce zajmowali Niemcy, kierowani do gospodarstw wyznaczonych im przez sztaby osadnicze SS.









Wysiedlanie Polaków z ich siedzib odbywało się w ten sposób, że o świcie żandarmeria otaczała wieś i wszystkie wiodące do niej drogi, następnie wchodziła do każdego poszczególnego domu, skąd, przy groźnym okrzyku ‘los!’ i popychaniu kolbami karabinów wyrzucano całe rodziny na ulice, skąd następnie chłopskimi podwodami odwożono je do obozu w Zamościu.










Wspomnienia świadków

Tak przebieg wysiedleń oraz sprowadzanie niemieckich kolonistów wspominał po wojnie Jerzy Karliński, jeden ze świadków tych zdarzeń:

"Wysiedlanie Polaków z ich siedzib odbywało się w ten sposób, że o świcie żandarmeria otaczała wieś i wszystkie wiodące do niej drogi, następnie wchodziła do każdego poszczególnego domu, skąd, przy groźnym okrzyku ‘los!’ i popychaniu kolbami karabinów wyrzucano całe rodziny na ulice, skąd następnie chłopskimi podwodami odwożono je do obozu w Zamościu. Mieszkańcom wolno było zabrać tylko rzeczy najniezbędniejsze, natomiast lepsze części garderoby względnie większe zapasy żywności konfiskowano na miejscu. Widziałem straszny ból i bezsilną wściekłość, malującą się na ustach chłopów, którzy zmuszeni byli zostawić cały dorobek swojego życia i iść za druty obozu. (…)

Miejsce wysiedlanych Polaków zajmowali koloniści niemieccy. Przyjeżdżali oni z rodzinami, uzbrojeni w karabiny i odziani w jednakowe czarne mundury, od których ludność pogardliwie zaczęła ich nazywać ‘czarnymi’. Niemcy ci w poufnych rozmowach nie ukrywali swego niezadowolenia z przyjazdu do Polski, gdyż część z nich to ludzie zamożni, którzy znaczne pozostawili majątki w dotychczasowych miejscach zamieszkania. Utworzono specjalną instytucję pod nazwą ‘Siedler-Wirtschaftsgemeinschafts’, której celem było zaopatrywanie nowych osadników w żywność, odzież i niezbędne sprzęty domowe; naturalnie wszystko to szło ze zrabowanych rzeczy po zamordowanych Żydach”



Kryterium rasowe

Jak wspomniano, wysiedlonych selekcjonowano według kryteriów rasowych. Osoby (przede wszystkim dzieci), które w opinii specjalistów nadawały się do zniemczenia kwalifikowano do kategorii rasowej II i wysyłano do Niemiec. Do kategorii III przydzielono osoby nadające się pracy fizycznej. Zostały one skierowane na roboty przymusowe „na wymianę do znajdujących się jeszcze w Berlinie Żydów”. Do grupy IV zaliczono pozostałe osoby ‒ przeważnie dzieci poniżej 14. roku życia i osoby powyżej 60. roku życia. Jak wynika ze sporządzonego 31 grudnia 1942 r. przez Centralę Przesiedleńczą w Łodzi raportu, największy odsetek (73%) stanowiły osoby przeznaczone do robót przymusowych. Do germanizacji przewidziano 4,4% osób. Ponad 22% wysiedlonych znalazło się w kategorii rasowej IV. Z tej ostatniej grupy 2207 osób zgromadzono we wsiach emeryckich, gdzie miały się same wyżywić, a 644 zostały deportowane do, jak określono to w dokumencie, „obozu pracy Auschwitz”.

Transporty robotników przymusowych do Rzeszy wzbudzały uzasadniony niepokój wśród pozostałych wysiedlonych, gdyż ‒ jak zauważono w przywołanym raporcie ‒ podejrzewano, że Polaków czeka „taki sam los jak Żydów”. Aby uspokoić nastroje, Niemcy wymyślili akcję wysyłania kartek pocztowych. Deportowani przesyłali na adres Centrali Przesiedleńczej w Łodzi kartki z krótką treścią. Pracownicy Centrali weryfikowali tę treść i po pozytywnej ocenie przekazywali kartki rodzinom.










Mieszkańcom wolno było zabrać tylko rzeczy najniezbędniejsze, natomiast lepsze części garderoby względnie większe zapasy żywności konfiskowano na miejscu. Widziałem straszny ból i bezsilną wściekłość, malującą się na ustach chłopów, którzy zmuszeni byli zostawić cały dorobek swojego życia i iść za druty obozu.











Trzy fazy

Deportacje ludności z Zamojszczyzny przebiegały w trzech fazach. W pierwszej (listopad-grudzień 1942 r.) z 60 wsi wysiedlono blisko 10 tys. osób. Był to dla Niemców wynik niezadowalający, spowodowany w głównej mierze ucieczkami mieszkańców wsi. 13 stycznia 1943 r. rozpoczęła się druga faza, podczas której wysiedlono nawet do 40 tys. osób. Elementem tego etapu wysiedleń była tzw. akcja ukraińska, czyli osiedlanie Ukraińców na skonfiskowanych Polakom gospodarstwach. Prowadziło to do dalszej eskalacji nienawiści i przemocy między Polakami i Ukraińcami. Na ten problem zwrócił uwagę we wspomnieniach Józef Rulikowski:

"Wysiedlani Ukraińcy osadzani byli następnie w powiecie biłgorajskim na gospodarstwach, z których wysiedlani byli ich właściciele narodowości polskiej, że jednak byli ponastraszani przez leśnych ludzi [autor w ten sposób określał oddziały Armii Krajowej], a były w lasach powiatu biłogorajskiego oddziały: polskie, bolszewickie i żydowskie, nie siedzieli długo na tych gospodarstwach, uciekali z nich. Ponieważ ta wysiedlona ludność narodowości ukraińskiej nie mogła wracać do swych gospodarstw, lokowali się w sąsiednich wsiach, w których wysiedlenia nie były przeprowadzane lub godzili się na robotników dla nasiedlonych volksdeutschów."

Trzecią najbardziej brutalną oraz największą, obejmującą bowiem ok. 60 tys. osób, fazę deportacji rozpoczęto w czerwcu 1943 r. Tym razem skoncentrowano się przede wszystkim na pacyfikacjach wsi oraz walkach z polskim podziemiem. Tym antypartyzanckim działaniom nadano kryptonim „Wilkołak I” i „Wilkołak II” (Werwolf I, Werwolf II).

W sierpniu 1943 r. przerwano akcję wysiedleńczą. Pojedyncze akty terroru wobec ludności polskiej zdarzały się jeszcze w 1944 r. i były one związane z przymusową rekrutacją robotników do pracy w Rzeszy.









Miejsce wysiedlanych Polaków zajmowali koloniści niemieccy. Przyjeżdżali oni z rodzinami, uzbrojeni w karabiny i odziani w jednakowe czarne mundury, od których ludność pogardliwie zaczęła ich nazywać ‘czarnymi’. Niemcy ci w poufnych rozmowach nie ukrywali swego niezadowolenia z przyjazdu do Polski, gdyż część z nich to ludzie zamożni, którzy znaczne pozostawili majątki w dotychczasowych miejscach zamieszkania.










Dzieci Zamojszczyzny

Problematyka „Dzieci Zamojszczyzny” ściśle wiąże się z planami niemieckimi wobec ludności polskiej, dotyczącymi wysiedleń oraz germanizacji „wartościowych rasowo” dzieci. Jak czytamy w dokumentach programowych czy propagandowych Trzeciej Rzeszy, przeznaczeniem Polaków miała być wyniszczająca biologicznie ciężka praca fizyczna oraz biologiczna i cywilizacyjna zagłada. Dotyczyło to również dzieci i młodzieży.

Zaplanowaniem i wykonaniem tej polityki miało się zająć wiele urzędów i instytucji, wśród nich naczelną rolę odgrywały Urząd Rasowo-Polityczny (Rassenpolitisches Amt), Komisarz Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny, Główny Urząd Rasy i Osadnictwa SS. Polskie dzieci były wysiedlane już w 1939 r., z obszarów wcielonych do Rzeszy (tak zwany Kraj Warty, Pomorze i Śląsk). W większości wraz z rodzinami, ale często również oddzielone od rodziców, narażone na potężny wstrząs psychiczny, a nierzadko i śmierć, wywożone były na teren Generalnego Gubernatorstwa.

Szybko okazało się, że wysiedlenia były jedynie wstępem do planowanej przez hitlerowców akcji germanizacji dzieci polskich, odpowiadających wymogom rasowym. Sposób realizacji tego przedsięwzięcia został sprecyzowany w programie narodowościowym Urzędu Rasowo-Politycznego z 1939 r. oraz w memoriale Himmlera z 1940 r., w zarządzeniu 67/1. Zapowiadał on coroczne badania dzieci polskich z GG w wieku od 6 do 10 lat. Wszystkie, które odpowiadały wymogom rasowym, w świetle tego dokumentu miano wysiedlić do Rzeszy i zgermanizować.



Kradzione dzieci

Akcję germanizacyjną można podzielić na dwa etapy. Pierwszy, trwający do połowy 1941 r., określano jako „powtórne zniemczenie”, mające na celu odzyskanie niemieckich, w przekonaniu hitlerowców, dzieci zamieszkujących przeważnie Śląsk. W drugim okresie, gdy straty Niemiec na frontach drugiej wojny światowej zaczęły gwałtownie wzrastać, przystąpiono do masowego „rabunku” dzieci bez względu na ich pochodzenie, a określanych jako „dzieci nadające się do zniemczenia”.

Akcję germanizacyjną przeprowadzano na różne sposoby. Inaczej postępowano na ziemiach wcielonych do Rzeszy, inaczej na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Na Śląsku germanizacja dzieci następowała automatycznie. Nie przeprowadzano badań rasowych, ponieważ ludność Śląska uważana była za etnicznie niemiecką.

W przytułkach, do których trafiały dzieci, angażowano niemiecki personel lub zakwaterowywano niemieckie dzieci, co miało przyspieszyć proces wynarodowienia. Dzieci, które trafiały do niemieckich rodzin, izolowano od środowiska polskiego. W Kraju Warty i na Pomorzu typowano dzieci nadające się do zniemczenia drogą selekcji rasowej. Te, które miały cechy nordyckie, wysyłano w głąb Rzeszy.

Szczególnie interesowano się tymi, które znajdowały się w zakładach opiekuńczych, ponieważ pozbawione były związków rodzinnych.

"Stanąłem przed komisją lekarską, lekarzy było dwóch: Niemiec i Polak. Rozebrano mnie, zaglądano mi w oczy, musiałem podnieść ręce, przeglądnięto mi włosy… Po wszystkim zawieszono mi na szyi tabliczkę z symbolem KI, czyli Kinderaktion. Okazało się, że nadaję się do wysłania do Rzeszy. Nadaję się do zniemczenia – wspomina dziś Julian Grudzień, który wówczas miał cztery lata, niebieskie oczy i blond włosy.









Stanąłem przed komisją lekarską, lekarzy było dwóch: Niemiec i Polak. Rozebrano mnie, zaglądano mi w oczy, musiałem podnieść ręce, przeglądnięto mi włosy… Po wszystkim zawieszono mi na szyi tabliczkę z symbolem KI, czyli Kinderaktion. Okazało się, że nadaję się do wysłania do Rzeszy. Nadaję się do zniemczenia










Zamojszczyzna

W 1941 r. polityka germanizacji obięła również tereny GG. Miały jej pośrednio służyć masowe wysiedlenia. Największą z takich akcji Niemcy zorganizowali na Zamojszczyźnie. Jej wykonanie przebywający w Zamościu Heinrich Himmler powierzył Odillo Globocnikowi – dowódcy SS i policji na dystrykt lubelski. Plan przewidywał wysiedlenie z Lubelszczyzny (przede wszystkim Zamojszczyzny) Polaków i zasiedlenie tych ziem przez Niemców i folksdojczów przybyłych z Rumunii, Jugosławii, ZSRR i innych krajów. W tym celu zorganizowano w Zamościu Zamiejscowy Oddział Centrali Przesiedleńczej w Łodzi.

Wstępem do właściwej akcji były wysiedlenia siedmiu wiosek położonych wokół Zamościa w listopadzie 1941 r. 28 listopada 1942 r. Niemcy przystąpili do rozpoczęcia masowych wysiedleń Zamojszczyzny, które trwały do sierpnia 1943 r. Ludność z wysiedlanych wsi przewożono do obozów przejściowych w Zamościu i Zwierzyńcu, gdzie po kilkudniowym pobycie dzieci siłą odbierane matkom poddawano badaniom rasowym i na tej podstawie dzielono je na cztery grupy: do pierwszej i drugiej zaliczano dzieci mające cechy nordyckie.

Około 4,5 tys. wyselekcjonowanych w ten sposób dzieci wywieziono do Rzeszy, część z nich czasowo przebywała w tak zwanych domach wychowawczych (na przykład Bruczkowie, Gnieźnie, Kaliszu i innych), mieszczących się jeszcze na terenach ziem polskich. Od momentu zabrania dzieci miejsce ich pobytu było tajemnicą i nie zezwalano im na utrzymywanie żadnych kontaktów z rodzinami. Do trzeciej grupy zaliczano te, które nie odznaczały się cechami nordyckimi, ale mogły pracować na rzecz Rzeszy. Czwarta grupa to dzieci nie przedstawiające żadnej wartości dla okupanta (głównie chore i ułomne).



Nieludzkie warunki

Warunki w obozach przejściowych urągały wszelkim zasadom: nieogrzewane baraki, głodowe racje żywnościowe – dzieci masowo zapadały na groźne choroby lub umierały (na przykład w obozie w Zamościu w okresie od 7 grudnia 1942 r. do 12 kwietnia 1943 r. zmarło 199 dzieci). Początkowo nie udzielano im żadnej pomocy medycznej, a później była ona daleko niewystarczająca.

Wstrząsające są relacje ówczesnych ośmio-, dziesięciolatków, które siłą odrywane od rodziców, nierzadko były świadkami ich śmierci, a same pozbawione następnie opieki i troski, narażone na okrucieństwa ze strony strażników obozowych. W pamięci więźniów obozu przejściowego w Zamościu utkwiła sylwetka zastępcy komendanta obozu SS-Unterscharführera Artura Schutza, nazywanego przez dzieci „Ne” – ten były bokser zawodowy dopuszczał się szczególnie okrutnych tortur i osobiście zabił wielu więźniów, zarówno dorosłych, jak i dzieci), doznawały ogromnego wstrząsu psychicznego.

Strach, przerażenie i niepewność wywarły trwały wpływ na ich psychikę, powodując w wielu wypadkach nieodwracalne zmiany i straty. Z obozów przejściowych dzieci wywożono specjalnymi transportami w różne rejony GG, a następnie umieszczano w tak zwanych „wsiach rentowych”; część z nich trafiła do obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu i na Majdanku.

Większość transportów zorganizowana była w okresie zimowym. W jednym wagonie umieszczano około setki dzieci. Brakowało żywności, a często również świeżej wody, wiele dzieci umierało (na przykład w transporcie do Pilawy w lutym 1943 r. zmarło około 500 dzieci, a 22 dzieci w transporcie do Siedlec). Wiele z nich zmarło już po dotarciu transportu do miejsca przeznaczenia, mimo opieki, jaką zostały otoczone przez miejscową ludność.

Część dzieci z wysiedlonych zamojskich wsi wraz z rodzicami trafiła do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Większość z nich zginęła uśmiercona zastrzykami z fenolu. W dokumentach niemieckich jako oficjalną przyczynę zgonu podawano najczęściej zapalenie płuc. Od 1943 r., wskutek przepełnienia obozów w Zamościu i Zwierzyńcu, wysiedlaną ludność umieszczano w obozie w Lublinie przy ul. Krochmalnej oraz w Budzyniu (powiat Kraśnik); matki wraz z dziećmi najczęściej w obozie koncentracyjnym na Majdanku. Jak podają źródła, w krótkim czasie znaczna część z nich zmarła, a część zginęła w komorach gazowych.









Kiedy wysiedlono mnie i siostry, miałam 4 lata. W obozie w Zamościu nas rozdzielono. To było dramatyczne. Jako 4-letnie dziecko nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ja już mamy nie zobaczę. Ale najstarsza siostra wiedziała o tym i czepiła się spódnicy. Niemiec mamę uderzył w lewą skroń tak strasznie, że jeszcze na zdjęciu w Oświęcimiu ma tę zabliźnioną ranę. / Janina Zielińska, dziecko Zamojszczyzny










Na ratunek

Dzieci i młodzież w okresie okupacji były właściwie bezbronne. Nasuwa się więc pytanie, czy polskie organizacje podziemne, społeczeństwo w ogóle, były świadome grożącego im niebezpieczeństwa i podejmowały jakiekolwiek działania. Można śmiało postawić tezę, że jak na warunki wojny i okupacji, uczyniono wiele dla przeciwdziałania planom okupanta.

Z dokumentów Armii Krajowej wynika, że w pełni orientowano się w działaniach niemieckich, o czym systematycznie informowano rząd na obczyźnie oraz społeczeństwo okupowanego kraju (liczba meldunków gwałtownie wzrosła w latach 1942–1943, a więc w czasie wysiedleń prowadzonych na Zamojszczyźnie).

W jednym z meldunków gen. Stefan Rowecki donosił, że wysiedlenia prowadzi SS, a w ich toku dzieci do lat sześciu wywożone są do Rzeszy. W innym charakteryzuje transporty wywiezionych dzieci, pisząc o 30 transportach przybyłych do powiatu garwolińskiego, czy też innym, który trafił do Chełma, a o który „zachodzi obawa, czy nie był on wysłany do znanego obozu śmierci w Sobiborze”. Tego typu przykłady można mnożyć.

Podobne podejście do tragedii Zamojszczyzny prezentowało konspiracyjne Stronnictwo Ludowe „Roch”, posiadające silną reprezentację na tym terenie. W prasie konspiracyjnej oraz w depeszach do rządu w Londynie z lat 1942–1943 problem ten pojawia się chyba najczęściej.

Charakterystyczny jest na przykład tekst zamieszczony w piśmie Ludowego Związku Kobiet ze stycznia 1943 r., w którym opisano przebieg akcji wysiedleńczej, zwracając uwagę, że dzieci są siłą odrywane od matek i ładowane do wagonów kolejowych, zarówno „te maleńkie kilkumiesięczne, te «duże» 12-letnie wędrują tygodniami całymi od stacji do stacji, głodne, chore i zmarznięte”.

W memoriale do Delegata Rządu stwierdzono, że dzieci lokowane są na terenie powiatów Garwolin, Siedlce i Łuków. Mówi się także o krążących plotkach, „że jeden transport młodych poszedł do Oświęcimia”.



Reakcja społeczeństwa

Tak szeroko zakrojona i sprawnie prowadzona akcja informowania zarówno kraju, jak i emigracji o losach dzieci przyniosła konkretne efekty. Na wieść o tragedii dzieci Zamojszczyzny społeczeństwo zareagowało natychmiast. Ludność miast, gdzie znajdowały się obozy przejściowe, starała się dostarczać żywność i lekarstwa.

Wielokrotne wezwania o ratunek dla dzieci z Zamojszczyzny spowodowały, że ludność miejscowości, przez które przejeżdżały transporty, powszechnie ruszyła dzieciom na ratunek. Działania podjęła RGO oraz spontanicznie powstające komitety opiekuńcze, które udzielały dzieciom doraźnej pomocy oraz szukały dla nich schronienia i opieki.

Powszechnie znana jest też postawa kolejarzy, którzy wzdłuż tras transportów oraz w miejscowościach, do których one przybywały, organizowali pomoc, informowali miejscową ludność, kiedy i gdzie pojawią się transporty. O zasięgu tych działań świadczy chociażby meldunek gen. Roweckiego z 22 grudnia 1942 r., w którym stwierdza on, że: „Postawa ludności wszędzie była taka sama jak w Warszawie: gromady kobiet czekały godzinami na dworcach w Pabianicach, Zduńskiej Woli, Sieradzu i innych, aby zaopiekować się przejeżdżającymi dziećmi”.

Nierzadkie były też przypadki wykupywania dzieci z transportów i zapewniania im opieki przez dalszy okres wojny i okupacji. Część dzieci trafiła do wielu miejscowości w powiatach: łukowskim, garwolińskim, siedleckim i mińskim, gdzie znalazły opiekę









Na stacji w Siedlcach ofiarni kolejarze wyłuskali nas spod sterty brudnych chust i łachów. Sprawy fizjologiczne każdy załatwiał tam, gdzie stał. Marysia (starsza siostra) wspomina, że okrywała nas ubraniami osób, które już zamarzły. Gdy wyładowano nas w Siedlcach, Marysia oddała mnie na jedną z pierwszych dorożek wiozących dzieci do szpitala. Byłam w stanie agonii, szczękościsk, głodowy duży brzuszek, wycieńczenie, odleżyny wygryzione przez wszy aż do kości, na łopatkach i pupie. Marysia bała się, że pogubi siostry i co rodzice powiedzą na to. / Janina Zielińska, dziecko Zamojszczyzny










Akcja czynnego oporu

Rozwój sytuacji na Zamojszczyźnie i eskalacja akcji wysiedleńczej były jedną z przyczyn wydania przez Komendanta Głównego AK w grudniu 1942 r. rozkazu zarządzającego akcję czynnego oporu oraz akcję dywersyjną na Lubelszczyźnie. Konsekwencją tej decyzji było wzmożenie działalności zbrojnej podziemia na tym terenie, a następnie zahamowanie przez Niemców akcji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie.

W ramach akcji odwetowych niszczono zasiedlone przez Niemców wsie, dochodziło także do licznych na tych terenach potyczek i walk z wojskami okupanta. Wiosną 1943 r. Niemcy wstrzymali wysiedlenia, ale już 3 czerwca Odillo Globocnik polecił podległym sobie oddziałom „zwalczanie band”. Z rozkazu wynikało, że mężczyźni w wieku od 15 do 45 lat powinni być przekazywani policji bezpieczeństwa, a kobiety i dzieci wykorzystywane jako siła robocza na miejscu lub wysiedlane.

W praktyce od czerwca do sierpnia 1943 r. hitlerowcy przeprowadzali pacyfikacje (we wsi Sochy 1 czerwca rozstrzelano 183 osoby, w tym kobiety i dzieci, we wsi Osuchy 59 osób – to tylko nieliczne przykłady).

30 tys. dzieci

Z dostępnych danych wynika, że w toku trwania wysiedleń na Zamojszczyźnie ofiarą akcji padło około 30 tys. dzieci, z czego zmarło lub zginęło około 10 tys. Jeżeli chodzi o liczbę dzieci przeznaczonych do germanizacji, to na podstawie danych pochodzących z ewidencji polskich placówek opiekuńczych ustalono, że z terenu Lubelszczyzny w okresie od 7 lipca do 25 sierpnia wywieziono około 4454 dzieci w wieku od 2 do 14 lat.









Bądźcie strażnikami pamięci narodowej, może kiedyś będziecie musieli zdać egzamin z patriotyzmu. / Janina Zielińska, z domu Malec, dziecko Zamojszczyzny.












MINIATURY KULTURALNE / HISTORYCZNE - CYKL EDUKACYJNY POLONIJNEJ AGENCJI INFORMACYJNEJ

Charakter przedsięwzięcia

"Miniatury historyczne - kulturalne" to cykl edukacyjny prowadzony w Internecie - portalu PAI oraz profilach społecznościowych PAI.

Mają na celu przybliżenie polskiej historii i kultury w formie krótkich informacji - prezentacji tematycznych, nawiązujących najczęściej do wydarzeń rocznicowych związanych z postaciami polskich twórców.

W przystępnej formie prezentowane są wydarzenia, dzieła, kontekst kulturowy. Cykle miniatur mają swoje oparcie w opracowaniach prezentowanych w dziale kulturalnym lub historycznym w portalu PAI i mogą być wykorzystywane jako materiał edukacyjny lub inspiracja do działań np. środowisk polonijnych.


Wysiedlenia ludności polskiej na Zamojszczyźnie w dziale historia

Dzieci Zamojszczyzny w dziale historia

TŁO HISTORYCZNE

Problematyka „Dzieci Zamojszczyzny” ściśle wiąże się z planami niemieckimi wobec ludności polskiej, dotyczącymi wysiedleń oraz germanizacji „wartościowych rasowo” dzieci. Jak czytamy w dokumentach programowych czy propagandowych Trzeciej Rzeszy, przeznaczeniem Polaków miała być wyniszczająca biologicznie ciężka praca fizyczna oraz biologiczna i cywilizacyjna zagłada. Dotyczyło to również dzieci i młodzieży.

W 1941 r. polityka germanizacji obięła również tereny GG. Miały jej pośrednio służyć masowe wysiedlenia. Największą z takich akcji Niemcy zorganizowali na Zamojszczyźnie. Jej wykonanie przebywający w Zamościu Heinrich Himmler powierzył Odillo Globocnikowi – dowódcy SS i policji na dystrykt lubelski. Plan przewidywał wysiedlenie z Lubelszczyzny (przede wszystkim Zamojszczyzny) Polaków i zasiedlenie tych ziem przez Niemców i folksdojczów przybyłych z Rumunii, Jugosławii, ZSRR i innych krajów.

Z dostępnych danych wynika, że w toku trwania wysiedleń na Zamojszczyźnie ofiarą akcji padło około 30 tys. dzieci, z czego zmarło lub zginęło około 10 tys. Jeżeli chodzi o liczbę dzieci przeznaczonych do germanizacji, to na podstawie danych pochodzących z ewidencji polskich placówek opiekuńczych ustalono, że z terenu Lubelszczyzny w okresie od 7 lipca do 25 sierpnia wywieziono około 4454 dzieci w wieku od 2 do 14 lat.



POMYSŁ, PROJEKTY GRAFICZNE, REALIZACJA - © POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA


PROJEKTY - WYDARZENIA - KAMPANIE - WYSTAWY
POLONIJNEJ AGENCJI INFORMACYJNEJ



W przypadku kopiowania materiału z portalu PAI

zgodnie z prawem autorskim należy podać źródło:
Polonijna Agencja Informacyjna, autora - jeżeli jest wymieniony
i pełny adres internetowy artykułu wraz z aktywnym linkiem do strony z artykułem.






Projekt w 2023 roku dofinansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów





×