Sowieckie gwałty na Polkach

"jako zwycięzcy mają prawo do wszystkiego".


Od lat strona rosyjska w ten czy inny sposób domaga się uznania wyzwolicielskiej roli i Armii Czerwonej w czasach II wojny światowej i wdzięczności jaką winniśmy jej okazywać. Przemarsz czerwonoarmistów przez Polskę zwiastował z jednej strony koniec okupacji niemieckiej, ale niektórzy żołnierze pozostawili po sobie wspomnienia niewiele lepsze, niż hitlerowcy. Agresywni, uważali, że jako zwycięzcy mają prawo do wszystkiego. Także do kobiet. Pijani żołdacy gwałcili Polki na masową skalę. Nie oszczędzali nikogo. Zagrożone były wszystkie kobiety, nawet małe dziewczynki, ciężarne i zakonnice. Bezpiecznie nie mogły czuć się więźniarki wyzwolone z obozów koncentracyjnych i staruszki. Masowe gwałty odbywały się na ulicach miast.

Kreml twierdzi, że liczą się fakty - zgadzamy się z tym, co więcej przytoczymy kilka z nich.

Początek lutego 1945 - kapitan Juliusz Bardach (późniejszy profesor i znany historyk prawa), teren Wielkopolski. Pisze w raporcie do zwierzchników - jako oficer Wojska Polskiego - stąd niezwykle wyważone zdania.

(…) zachowanie poszczególnych oficerów Armii Czerwonej pozostawia wiele do życzenia. Fakt, że przez Poznań przechodzi linia frontu i że w wojsku jest nastrój, że mu wszystko wolno w stosunku do Niemców sprawia, że niektóre mniej zdyscyplinowane jednostki wobec braku Niemców zachowują się wobec Polaków w sposób, który szkodzi sprawie przyjaźni polsko-radzieckiej i osłabia uczucie wdzięczności i sympatii, jaką ludność Poznania darzy swoją wyzwolicielkę – Armię Czerwoną.

W mniej oficjalnych relacjach Bardach wspomina bowiem, że na porządku dziennym były w mieście rabunki. Żołnierze na ulicach i w mieszkaniach odbierali mieszkańcom zegarki czy biżuterię. Powszechnym zjawiskiem były też gwałty dokonywane na poznaniankach, często w obecności ich rodzin, w tym mężów, terroryzowanych bronią. Normą było też zabieranie młodych kobiet do koszar pod pozorem konieczności opieki nad rannymi. Zdarzały się także zabójstwa Polaków, dokonywane przez zdemoralizowanych żołdaków. Takich wypadków mamy tysiące – konkludował Bardach.

Żródło: Centralne Archiwum Wojskowe, sygn.. III-2.251, Raport kpt. Juliusza Bardacha do Szefa Oddziału Propagandy Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego Wojska Polskiego.

Antony Beevor, brytyjski historyk. przedstawił w książce „Berlin 1945. Upadek” taką oto sytuację. Teren Prus, rok 1945.

Gdy alkohol rozgrzał żołnierską duszę i ciało, narodowość ofiar nie miała już najmniejszego znaczenia. Lew Kopielew opisał wydarzenie z Olsztyna, gdy usłyszał „straszny krzyk” i zobaczył dziewczynę „z długimi blond włosami w nieładzie, w podartej sukience”, która przerażająco krzyczała: „Jestem Polką! Jezus, Maria! Jestem Polką!”. Dziewczynę goniło dwóch pijanych czołgistów, a wszystko to rozgrywało się na oczach innych żołnierzy i oficerów.

Relacja Emmy Korn - jeden z raportów NKWD przytoczony przez Antony’ego Beevora w książce „Berlin 1945. Upadek”

3 lutego, po wejściu czołowych oddziałów radzieckich, żołnierze weszli do piwnicy, w której się schroniły: Wskazali bronią na mnie i na dwie inne kobiety oraz kazali wyjść na zewnątrz. Tam zostałam zgwałcona przez dwunastu żołnierzy. Inni gwałcili kobiety, które opuściły piwnicę razem ze mną. Następnej nocy sześciu żołnierzy znowu weszło do piwnicy i gwałciło nas na oczach naszych dzieci. 5 lutego pojawiło się kolejnych trzech, 6 lutego następnych ośmiu, kompletnie pijanych, którzy nie tylko nas zgwałcili, ale i dotkliwie pobili. Trzy dni później kobiety usiłowały zabić siebie i swoje dzieci .

Okręg Mazurski. Starosta powiatowy w Szczytnie, Walter Późny, raportował zwierzchnim władzom w sierpniu 1945 r:

“Ze strony polskiej napływają stale skargi o kradzieżach, rabunkach i gwałtach dokonywanych przez znajdujące się w powiecie oddziały wojskowe. Zdarzały się ostatnio wypadki, że osadnicy broniąc swego mienia zostali zastrzeleni, oraz że w obecności rodziców wojskowi gwałcili ich córki”

Okręg Mazurski. Starosta reszelski Stanisław Watras we wrześniu 1945 r. alarmował lokalne władze:

“Wobec braku należytej ochrony i gwałtownego pogorszenia się stosunków bezpieczeństwa, a więc masowych wypadków grabieży, rabunków i gwałcenia kobiet przez żołnierzy sowieckich, ludność osadnicza masowo opuszcza gospodarstwa wiejskie i powraca do centrum kraju. W niektórych okręgach ucieczka ta objęła do 60% osadników”.

Krytyczną sytuację na Pomorzu potwierdzają także raporty działającej w podziemiu Delegatury Rządu.

„Zanotowano liczne wypadki śmierci na skutek masowych gwałtów. Pod tym względem szczególnie ciężkie chwile przeżyły północne powiaty Pomorza, gdzie bolszewicy urządzili formalne orgie. Na dworcu w Bydgoszczy żołnierz usiłował zgwałcić 20-letnią dziewczynę, gdy ta się broniła, zasztyletował ją bagnetem na oczach matki”.

Okolice Łodzi, 3 lipca 1945 r. 3 lipca 1945 roku starosta powiatu łódzkiego informował wojewodę, że

Sowieccy żołnierze z transportu stacjonującego w dwóch pociągach na stacji Olechów napadli z bronią w ręku na wsie Zalesie, Olechów, Feliksin i Hutę Szklaną, rabując gospodarzom ich dobytek i gwałcąc polskie kobiety. Ludzie w panice porzucali cały dobytek i uciekali z domów. Mimo interwencji bezpieki Sowieci następnego dnia to samo robili w innej wsi.

Janusz Wróbel, Wyzwoliciele czy okupanci? Żołnierze sowieccy w Łódzkiem 1945-1946,[w:] Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej, nr 7/2001, str.41)

Masowo gwałcone były Polki wywiezione do Niemiec na roboty. Na konferencji delegatów urzędów repatriacyjnych, która odbyła się w maju 1945 r., stwierdzono:

„Szlakiem przez Stargard na wschód w kierunku od Szczecina przepływają masy powracających z Niemiec, którzy są przedmiotem ustawicznych napaści ze strony pojedynczych i zorganizowanych grup żołnierzy sowieckich. Ludzie ci na przestrzeni całej niemal drogi są ustawicznie napadani, rabowani, a kobiety gwałcone. Na pytanie postawione delegacji, czy gwałty na kobietach należy uważać za oderwane wypadki, kierownictwo miejscowego etapu na podstawie stałej styczności z powracającymi z Niemiec oświadczyło, że raczej zachodzą nieliczne wyjątki, kiedy kobiety unikają napaści gwałtownych”.

Raporty milicyjne odnotowują liczne porwania i gwałty na dziewczynkach, a także morderstwa o charakterze seksualnym. Najwięcej porwań oraz gwałtów na dziewczynkach miało miejsce wiosną i latem 1945 r. Zdarzały się jednak również w 1946, a nawet 1947 r. Kilka suchych doniesień tylko z czerwca 1945 r.:

„Dnia 25 VI br. o godz. 2-ej dwaj nieznani osobnicy w mundurach wojsk radzieckich uzbrojeni w broń automatyczną zamordowali przez zastrzelenie B. Ludwika, córkę Helenę lat 3 oraz zgwałcili jego żonę B. Agnieszkę, poczem pobili ją, wybijając jej oczy. Osobnicy poza tym zrabowali garderobę i zbiegli” (woj. krakowskie).

„W nocy 25 VI br. o godz. 2-ej do mieszkania K. Wincentego w pow. krakowskim wtargnęło dwóch żołnierzy sowieckich, którzy dopuścili się gwałtu na 4-letniej dziewczynce, a potem zrabowali garderobę”.

W pismach urzędników nowej włądzy ludowej starano się pomijać kwestie gwałtów, jednak nie sposób było ukryć agresywnych zachowań żołnierzy Czerwonej Armii. W sprawozdaniu starosty radomskiego z lipca 1945 r. znajduje się informacja, że

"Oficerowie i żołnierze Armii Czerwonej dokonali 5-ciu zabójstw o charakterze rabunkowym i 13 napadów rabunkowych" oraz że: "Stosunek społeczeństwa do Armii Czerwonej jest miejscami nadal niechętny, spowodowany częstszymi, niż w ubiegłych miesiącach wypadkami wykroczeń dokonywanymi przez powracających żołnierzy z frontu".

Jak trudno było zdobyć się na odwagę i zgłaszać zbrodnie czerwonoarmistów na ludności cywilnej niech świadczy atmosfera tamtych dni wyrażona w trosce z jaką przedstawiciele Polski Ludowej - np. Prezydent miasta Częstochowy (1945) - pisali o wyzwolicielskiej Armii

"Armia Czerwona nie po to walczyła i krwawiła się o wyzwolenie Polski spod okupacji hitlerowskiej, ażeby obecnie miała spotkać się z odmową względnie biernym oporem tam, gdzie żąda ona dla siebie świadczeń osobistych i rzeczowych od ludności".

Dlatego olbrzymia część opisywanych powyżej incydentów nie została nigdzie zgłoszona.

Postscriptum

To nie wszystkie konsekwencje fali gwałtów, która przelała się wówczas przez Polskę. Nastąpiła pandemia chorób wenerycznych, którą przypisywać trzeba zresztą nie tylko nadaktywności seksualnej radzieckich mężczyzn. Na Pomorzu i Śląsku miały być powiaty, w których większość kobiet została zakażona wenerycznie.

Na Mazurach liczba kobiet zarażonych miała sięgać 50 proc. Wedle milicji w Gnieźnie, w którym w 1945 r. stacjonowało wiele jednostek wojskowych, zarówno polskich, jak i radzieckich, procent kobiet zarażonych wenerycznie zbliżał się do 40. Zastępca komendanta MO wydał nawet polecenie, aby wszystkie spotkane po godz. 22 kobiety podlegały kontroli lekarskiej. Wydaje się jednak, że powyższe szacunki były zawyżone. Według Ministerstwa Zdrowia, zaraz po wojnie ok. 10 proc. całej ludności kraju miało być zarażone kiłą.



TROCHĘ HISTORII, TROCHĘ KULTURY - INDEX



KOPIOWANIE MATERIAŁÓW Z CZĘŚCI HISTORIA-KULTURA PORTALU PAI - ZABRONIONE

Zgodnie z prawem autorskim kopiowanie fragmentów lub całości tekstów wymaga pisemnej zgody redakcji.



DZIAŁ HISTORIA/KULTURA PAI ODWIEDZIŁO DOTYCHCZAS   10075622 OSÓB





Projekt w 2023 roku dofinansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów





×