SWP





   Polska


 2024-06-07 1944. Rozmowy Mikołajczyka z Rooseveltem. Zawiedzione nadzieje.

7 czerwca 1944 r., premier Stanisław Mikołajczyk spotkał się w Waszyngtonie z prezydentem USA Franklinem D. Rooseveltem. Rozmowa była pierwszą z kilku pomiędzy tymi politykami i jednocześnie jednym z momentów, w których rząd RP przekonał się o rzeczywistych celach polityki aliantów oraz ich stosunku do polskich interesów.

Stanisław Mikołajczyk

14 lipca 1943 r., Stanisław Mikołajczyk objął tekę premiera londyńskiego rządu RP. W bardzo trudnym momencie. Właśnie zginął Władysław Sikorski, a już wkrótce losy Polski miały się rozegrać na konferencji w Teheranie. Podobno Władysław Sikorski nazywał Stanisława Mikołajczyka „zaciętym i mściwym”. Generał wiedział, co mówi, miał bowiem kontakt z Mikołajczykiem od czasów przedwojennych, kiedy ten młody działacz ludowy robiący błyskotliwą karierę stał na czele słynnego strajku chłopskiego w 1937 r. – krwawo stłumionego przez podległe sanacyjnemu rządowi oddziały wojska i policji.

Ale nie tylko ten ponury epizod przedwojennego systemu władzy uformował gniewny temperament Mikołajczyka. Od najmłodszych lat był on przyzwyczajony do bicia się o swoje. Jako syn wielkopolskiego chłopa otrzymał i tak spore wykształcenie, bo ukończył szkołę powszechną w pełnym wymiarze. Większość jego rówieśników (rocznik 1901) nie mogła liczyć nawet na tyle, Mikołajczykiem jednak targała ambicja. Po ukończeniu szkoły uczęszczał na kursy Uniwersytetu Ludowego, przede wszystkim jednak kształcił się sam. I to na tyle skutecznie, że nikt nigdy w najmniejszym stopniu nie skomentował niedoborów jego erudycji, a przyszło mu się obracać wśród najtęższych umysłów ówczesnej Europy

Jeszcze przed trzydziestką Mikołajczyk został posłem na Sejm RP z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast”, a po zjednoczeniu ruchu ludowego z miejsca został jednym z czołowych jego działaczy. Ale nie był typem miękkiego karierowicza. W przerwie między kształceniem a politycznymi awansami wziął udział w powstaniu wielkopolskim, a chwilę później walczył jako prosty ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej. Wszystko to w zestawieniu z ostrymi, również fizycznymi, szykanami, jakie spotykały opozycyjnych wobec rządu ludowców, wyrobiło w nim twarde i wojownicze rysy charakteru. W 1939 r. istotnie mógł być – jak mówił Sikorski – zawzięty i mściwy.

Jednak był też rozsądny, i to w stopniu graniczącym z naiwnością. Miał dobre rozeznanie w sytuacji międzynarodowej i doskonale zdawał sobie sprawę, że wobec nowej sytuacji na frontach II wojny światowej to Stalin będzie głównym rozgrywającym po pokonaniu Niemiec. I nie chodziło nawet o nastroje panujące na londyńskich salonach. Mikołajczyk po prostu czytał prasę i widział, że nastroje tamtejszej ulicy są wręcz rusofilskie, czego politycy zachodnich demokracji nigdy nie będą mogli zlekceważyć. Jako premier szukał więc kompromisu.

W tamtym czasie nikt jeszcze nie wiedział, jak będzie wyglądała stalinowska wizja powojennej Europy. Zdawano sobie sprawę, że podzielona ona będzie na strefy wpływów, ale nie sądzono, że ta sowiecka będzie oznaczała praktyczną okupację. W połowie 1943 r. można jeszcze było liczyć na jakąś formę suwerenności i w kierunku wypracowania jak najszerszej jej formy szły właśnie wysiłki Mikołajczyka jako premiera. Otwarcie wypowiadał się przeciwko krytyce Sowietów.

Mikołajczyk obejmował urząd premiera w sytuacji skrajnie trudnej. W katastrofie gibraltarskiej zginął Sikorski. Niezależnie od tego, jaką miał siłę przebicia w polityce międzynarodowej, był postacią osobiście cenioną i szanowaną, będącą przynajmniej w stanie trzymać w ryzach emigracyjny rząd. Mikołajczyk tymczasem był człowiekiem bardzo jak na polityka młodym – liczył wówczas czterdzieści dwa lata – nie był powszechnie znany w Europie i z jego zdaniem nie liczono się tak jak z opinią zmarłego generała. Co więcej, nie liczyli się z nią również polscy politycy emigracyjni, i stosunkowo zwarte dotąd szeregi władz polskich natychmiast rozgorzały wewnętrznymi sporami. Większość opowiadała się za twardą polityką wobec ZSRS – mniejszość z Mikołajczykiem szukała dróg porozumienia.

O tym, że nie było czego szukać, bo wszystkie ustalenia dotyczące Polski zapadły już podczas konferencji w Teheranie, Mikołajczyk dowiedział się po fakcie, dopiero w październiku 1944 r. podczas wizyty w Moskwie – kiedy na nią odlatywał z Londynu...

Sprawa Polska

W ciągu kilkunastu miesięcy dzielących odkrycie przez Niemców sowieckiej zbrodni dokonanej na polskich żołnierzach w Katyniu i spotkanie premiera Stanisława Mikołajczyka z prezydentem USA Franklinem D. Rooseveltem sprawa polska na arenie międzynarodowej znalazła się w dramatycznym położeniu. Zerwanie stosunków przez rząd ZSRS, śmierć gen. Władysława Sikorskiego, coraz bardziej otwarte wsparcie Stalina dla polskich komunistów, tworzenie podporządkowanej mu „armii polskiej” i sukcesy Armii Czerwonej sprawiały, że coraz wyraźniej rysowała się perspektywa polityczna, w której to Moskwa będzie decydować o przyszłości Europy Środkowej.

Dramatycznym sygnałem o zagrożeniu polskiej niepodległości i integralności terytorialnej było przemówienie premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla wygłoszone w Izbie Gmin 22 lutego 1944 r. Pod wpływem ustaleń zawartych na konferencji w Teheranie Churchill stwierdził, że „wyzwolić Polskę mogą obecnie armie rosyjskie, które utraciły miliony ludzi, niszcząc niemiecką machinę wojenną. Nie wydaje mi się, aby rosyjski postulat zabezpieczenia zachodnich granic Rosji wykraczał poza to, co jest rozsądne lub słuszne”. W ten sposób premier sojuszniczego państwa Rzeczypospolitej de facto uznawał sowiecką aneksję wschodnich ziem polskich i oparcie granicy polsko-sowieckiej w przybliżeniu na tzw. linii Curzona.

Dwa miesiące wcześniej, 20 grudnia 1943 r., minister spraw zagranicznych Anthony Eden podczas spotkania z Mikołajczykiem nalegał na wznowienie stosunków rządu RP z ZSRS. Był to początek trwających kilka miesięcy stałych nacisków rządów alianckich na Mikołajczyka i pozostałych polskich dyplomatów, których rezultatem była presja przyjęcia do wiadomości utraty ziem wschodnich.

Położenie Polski zmieniły również postępy armii sowieckiej. 3 stycznia 1944 r. jej oddziały przekroczyły przedwojenną granicę RP. Dwa dni później w wystąpieniu radiowym premier Mikołajczyk podkreślił, że rząd RP jest jedyną legalną władzą na terenach zajętych przez Armię Czerwoną i okupowanych przez Niemców. 20 stycznia Mikołajczyk i minister spraw zagranicznych Tadeusz Romer spotkali się z Churchillem. W trakcie rozmów premier Zjednoczonego Królestwa podkreślił, że jego kraj dąży do odbudowy Polski w granicach między Bugiem a Odrą. Przypomniał także, iż sojusz polsko-brytyjski z sierpnia 1939 r. przewidywał jedynie obronę przed Niemcami. W tym kontekście streścił też ustalenia dotyczące granicy zachodniej oraz zaznaczył, że będą one gwarantowane przez Wielką Brytanię, ZSRS i ewentualnie USA.

Dzień po tej rozmowie Mikołajczyk przedstawił jej przebieg pozostałym członkom Rady Ministrów. Tego samego dnia rząd RP skierował do swoich brytyjskich i amerykańskich sojuszników szczegółowy zestaw pytań dotyczących gwarancji granic oraz suwerenności Polski.

„Ameryka stoi na stanowisku, że załatwienie spraw terytorialnych powinno być odłożone do zakończenia wojny, gdyż obecnie mogłoby komplikować sytuację. Niemniej, jeśli chodzi o sprawy terytorialne, które mogą być załatwione między zainteresowanymi, może to być pożądane” – głosiła odpowiedź udzielona w imieniu prezydenta Roosevelta. Amerykanie zaznaczali również, że popierają inicjatywy Churchilla, które zmierzałyby do przywrócenia stosunków rządu RP i ZSRS. Roosevelt jednoznacznie dystansował się wobec wejścia w spór pomiędzy Polakami a sowietami. Odpowiedź rozczarowała Mikołajczyka i wszystkich pozostałych polskich polityków.

Dzień przed wspomnianym przemówieniem Churchilla premier Mikołajczyk skierował do Brytyjczyków i Amerykanów memorandum, w którym nalegał na wysłanie przez nich misji wojskowych na terytorium Rzeczypospolitej zajmowane przez Armię Czerwoną. Odpowiedź nie nadeszła. Sytuację rządu RP pogorszyło negatywne stanowisko Stalina, który na początku marca oświadczył, że rozwiązanie kwestii stosunków z rządem RP nie może nastąpić w tym momencie. Stalin stwierdził, że sprawa przyszłych granic została zamknięta już w Teheranie i nie może podlegać dyskusjom międzysojuszniczym.

W obliczu tak trudnej sytuacji międzynarodowej Mikołajczyk wezwał do Londynu ambasadora RP w Waszyngtonie Jana Ciechanowskiego. W jego pamiętnikach czytamy, że wszystkie rozmowy toczone w lutym 1944 r. z premierem, prezydentem Władysławem Raczkiewiczem i Tadeuszem Romerem dotyczyły wyłącznie jednego problemu: czy Roosevelt będzie wspierał polskie interesy. Po powrocie do Waszyngtonu Ciechanowski złożył w Departamencie Stanu list Mikołajczyka do prezydenta Roosevelta. Polski premier deklarował w nim wolę porozumienia ze Stalinem, ale jednocześnie podkreślał, że wartością nadrzędną dla Polski jest suwerenność. Tłumaczył również walkę polskiego podziemia oraz przypominał o zobowiązaniach sojuszniczych USA i Wielkiej Brytanii. Odpowiedź na list nadeszła po kilku dniach od jego przesłania do Departamentu Stanu. Roosevelt usprawiedliwiał się chorobą i napisał, że dopiero za kilka tygodni będzie mógł spotkać się z Mikołajczykiem i udzielić mu satysfakcjonującej odpowiedzi.

9 kwietnia, podczas kolejnego spotkania z Mikołajczykiem, Churchill zaznaczył, że Wielka Brytania i USA są gwarancją niepodległości Polski. W kolejnych kilku tygodniach wydawało się też, że istnieje okazja do normalizacji stosunków rządu RP ze Związkiem Sowieckim. Okazją do tego była seria spotkań między ambasadorem ZSRS akredytowanym przy kilku rządach emigracyjnych Wiktorem Lebiediewem a przedstawicielami rządu RP, m.in. przewodniczącym Rady Narodowej Stanisławem Grabskim. W trakcie rozmów Lebiediew mówił, że niezadługo będzie możliwa wizyta Mikołajczyka w Moskwie. Działania prowadzone przez Lebiediewa odwracały uwagę od coraz intensywniejszych przygotowań Kremla do proklamowania własnego marionetkowego rządu stworzonego z polskich komunistów. Mikołajczyk był świadomy działań Stalina i powiedział o nich podczas spotkania z Churchillem, które poprzedzało jego podróż do USA. Jego zdaniem Stalin zmierzał do neutralizacji rządu RP na uchodźstwie przez włączenie jego przedstawicieli do przyszłego gabinetu tworzonego pod auspicjami Moskwy.

Zawiedzione nadzieje

6 czerwca, w dniu lądowania wojsk alianckich w Normandii, Mikołajczyk spotkał się z zastępcą sekretarza stanu Edwardem Stettiniusem. Premier RP wyjaśnił, że jego celem jest ponowne nawiązanie stosunków z ZSRS. Dodał jednak, że przeszkodą na drodze do tego celu są zachowanie sowietów wobec administracji ujawniającej się na wschodnich terenach Rzeczypospolitej oraz kwestia granic.

Następnego dnia Mikołajczyk spotkał się z Rooseveltem. Podobnie jak w przypadku innych spotkań z przedstawicielami polskich władz prezydent USA podkreślił, że wierzy, iż Polska po wojnie będzie silna i niepodległa. Kolejne minuty rozmowy mogły być dla polskiego premiera wręcz szokujące. „Prezydent Stanów Zjednoczonych zaprezentował cały kunszt swej dwulicowości” – podsumował rozmowę w Białym Domu prof. Wojciech Roszkowski w „Najnowszej historii Polski”. Przejawem cynizmu amerykańskiej głowy państwa było stwierdzenie, że podczas konferencji teherańskiej Stalin nie wydawał mu się imperialistą lub komunistą.

Roosevelt dążył też do odróżnienia się od Churchilla. Zaznaczył, że to jego łączą ze Stalinem najlepsze stosunki, a sowiecki przywódca nie ufa Churchillowi. Aby zjednać sobie Mikołajczyka, orzekł, iż to nie on, lecz premier Wielkiej Brytanii zaakceptował wschodnią granicę Polski opartą na linii Curzona. Powiedział również, że rząd RP musi przywrócić stosunki ze Związkiem Sowieckim, w przeciwnym wypadku mogą nastąpić jednostronne działania ze strony sowieckiej. Na uwagę Mikołajczyka, że celem polskiego rządu jest uratowanie suwerenności państwa, Roosevelt odpowiedział, iż jest „pięć razy więcej Rosjan niż Polaków”.

Podczas rozmowy o wschodnich granicach Polski Roosevelt mówił, że jest w stanie doprowadzić do korzystnych dla Polaków rozwiązań terytorialnych. „Jestem za tym, aby Polska nie wyszła z wojny pokrzywdzona” – deklarował. Dodał, że w granicach odrodzonej Polski znajdą się Śląsk, Prusy Wschodnie wraz z Królewcem, Lwów i Drohobycz. Mikołajczyk wyraził podziw dla jego wiedzy geograficznej. Prezydent USA stwierdził jednak, że ostateczne rozstrzygnięcia terytorialne muszą nastąpić po zakończeniu wojny. Nadmienił, że porozumienie ze Stalinem mogą ułatwić zmiany w składzie rządu.

Wieczorem w Białym Domu odbyła się uroczysta kolacja z udziałem polskiej delegacji i najważniejszych polityków amerykańskich. Po jej zakończeniu kontynuowano rozmowy z Rooseveltem. Towarzyszący Mikołajczykowi zastępca szefa Sztabu Naczelnego Wodza gen. Stanisław Tatar zwrócił uwagę na konieczność dozbrojenia Armii Krajowej, która przygotowuje się do współdziałania z Armią Czerwoną i decydujących dla losów Polski wystąpień przeciwko Niemcom. Roosevelt zadeklarował pomoc w wysokości 20 mln dolarów. Do spełnienia tej obietnicy nigdy nie doszło, ponieważ napotkała ona sprzeciw Związku Sowieckiego.

Podczas wieczornych rozmów Roosevelt podkreślił, że rząd polski „powinien zrobić wszystko” dla ponownego nawiązania kontaktów ze Stalinem. W odpowiedzi Mikołajczyk powiedział, że przeszkodą w przywróceniu stosunków jest brak chęci porozumienia ze strony sowietów. Jako dowód podał niechęć Armii Czerwonej do oddziałów Armii Krajowej na Kresach.

Decyzje poza Polską

Następnego dnia Mikołajczyk ponownie rozmawiał ze Stettiniusem. Przedstawiciel Departamentu Stanu uchylił się od jakichkolwiek konkretnych odpowiedzi na pytania dotyczące amerykańskiego wsparcia przy nawiązaniu kontaktów ze Stalinem. Dodał nawet, że dotyczące tej sprawy sugestie Roosevelta były tylko ogólnym projektem.

Wbrew jego słowom Roosevelt powrócił do tej kwestii podczas trzeciego spotkania z Mikołajczykiem 12 czerwca 1944 r. Nalegał na akceptację sowieckich warunków wstępnych, m.in. przyjęcia linii Curzona jako podstawy dalszych negocjacji oraz rekonstrukcji rządu zgodnie z sowieckimi sugestiami. Zaznaczył, że przyjęcie tych żądań może sprawić, iż Polska uzyska Lwów i zagłębie naftowe wokół Drohobycza.

Na marginesie rozmów z Rooseveltem i przedstawicielami jego administracji Mikołajczyk spotkał się z Oskarem Langem. Ekonomista o lewicowych poglądach od 1937 r. wykładał na najważniejszych amerykańskich wydziałach ekonomii. Był również agentem NKWD zwerbowanym przez komunizującego dziennikarza Bolesława Geberta: zadanie postawione im przez Moskwę zakładało przekonanie jak najszerszych kręgów amerykańskiej Polonii do polityki sowieckiej. Taki cel przyświecał Langemu również podczas spotkania z Mikołajczykiem. Co niezwykle istotne, inicjatywa rozmowy z polskim premierem nie wyszła ze strony otoczenia sowieckiej agentury wpływu, lecz Departamentu Stanu. Podczas spotkania Lange był faktycznym reprezentantem Stalina. Przekonywał Mikołajczyka do przyjęcia warunków stawianych przez sowietów.

„Wyniki wizyty Mikołajczyka w USA były gorsze niż żadne” – pisze prof. Wojciech Roszkowski. Jego zdaniem działania Roosevelta wprowadziły polskiego premiera w błąd. Obiecał nawiązanie mediacji ze Stalinem, ale po zakończeniu rozmów jedyną jego aktywnością było przekazanie do Moskwy informacji o niepodjęciu podczas waszyngtońskich rozmów jakichkolwiek decyzji. Jednocześnie poprosił Stalina o przyjęcie Mikołajczyka na Kremlu. Sowiecki przywódca zamierzał spełnić tę prośbę dopiero po zakończeniu realizacji planu ustanowienia marionetkowego rządu gotowego do przejęcia władzy w Polsce zajmowanej przez Armię Czerwoną.

22 czerwca 1944 r. cztery sowieckie fronty liczące 2 mln żołnierzy runęły na niemiecką Grupę Armii Środek. Po jej niemal zupełnej klęsce 21 lipca Armia Czerwona przekroczyła przyszłą granicę wschodnią kontrolowanej przez komunistów Polski. Następnego dnia, 22 lipca, na antenie Radia Moskwa ogłoszono manifest marionetkowego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Mikołajczyk przybył do Moskwy 30 lipca, gdy oddziały Armii Czerwonej były na dalekich przedpolach Warszawy. Stalinowska metoda działania przez „fakty dokonane” i manipulowania swoimi przeciwnikami odniosła ogromny sukces w walce, której stawką były losy Polski i Europy Środkowej.

Mikołajczyk po wojnie

Nie wiadomo, jakie konkretnie plany wobec Mikołajczyka mieli w 1945 r. Stalin i Bierut, ale szybko się przekonali, że nie będzie on ani uległym współtwórcą „nowej Polski”, ani łatwym do pokonania przeciwnikiem. Problem w tym, że w kraju stał się postacią niezwykle popularną. Kiedy lądował w Warszawie, witały go tłumy, a dla całej Polski stał się symbolem alternatywy względem komunistów. Trzeba pamiętać, że ludowcy byli największą siłą opozycyjną w II RP, a od tamtego czasu minęło zaledwie pięć lat. Już rok później zaczęły się represje wobec działaczy ludowych, mnożyły się aresztowania i oskarżenia o sprzyjanie faszyzmowi. Samego Mikołajczyka początkowo to omijało. Był zbyt lubiany, by nagle zniknąć. Jednocześnie według danych pochodzących z bezpieki Mikołajczyk był pewny swojego aresztowania, a być może i śmierci.

Na ucieczkę z Polski zdecydował się jednak dopiero 17 października 1947 r., kiedy otrzymał podobno informację, że zostanie pozbawiony immunitetu i postawiony przed sądem pod zarzutem współpracy z polskim podziemiem zbrojnym. Skontaktował się z ambasadą USA, konkretnie z jej sekretarzem George’em Andrewsem. Tam błyskawicznie utworzono sztab kryzysowy i umieszczono Mikołajczyka na amerykańskim statku „Baltavia”. Wyglądało to jak scena z filmu sensacyjnego. Na jednej z warszawskich ulic premier wskoczył do ciężarówki wiozącej skrzynie do ambasady brytyjskiej, ta wywiozła go do Gdyni i, po zmyleniu strażników, Mikołajczyk wsiadł na pokład i 21 października 1947 r. odpłynął na Zachód. Do końca życia, a więc do roku 1966, działał na rzecz Polski, publikował artykuły i książki, z których zwłaszcza jedna ma tytuł adekwatny do tego, jak mógł się czuć: „Polska zgwałcona”.


Mikołajczyk - Roosevelt 1944 W DZIALE HISTORIA PAI




POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA - KOPIOWANIE ZABRONIONE.


NAPISZ DO REDAKCJI - PODZIEL SIĘ WIADOMOŚCIĄ




Kopiowanie materiału z portalu PAI jest zabronione

Wyjątkiem jest uzyskanie indywidualnej zgodny redakcji, wówczas zgodnie z prawem autorskim należy podać źródło:
Polonijna Agencja Informacyjna, autora - jeżeli jest wymieniony i pełny adres internetowy artykułu
wraz z aktywnym linkiem do strony z artykułem oraz informacje o licencji.




SZUKAJ INNYCH WIADOMOŚCI POLONIJNYCH



PORTAL WYŚWIETLONO 15 547 730 RAZY





Projekt w 2023 roku dofinansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów





×