SWP





   Brazylia


PAI

 2025-03-14 Budujemy polski ośrodek edukacyjno-kulturalny

Gdy stanęłam po raz pierwszy na trawniku okalającym kaplicę pw. Św Jana Pawła II w Papanduvie w stanie Santa Catarina, gdzie miejscowe stowarzyszenie polonijne Polpan chce wybudować polską szkołę, myślałam: tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco – patrząc na pięknie wykonany projekt! Parafrazuję Golec uOrkiestra, by opowiedzieć o marzeniu Polonii z Papanduvy, położonej w sercu południowej Brazylii.

Precyzyjniej, nie w sercu, a w oku leżącej kobiety, bo głowę tejże przypomina mi niezmiennie kształt stanu Santa Catarina, gdy spoglądam na mapę. Uroczą głowę z kucykiem i długą szyją. W miejscowości o wdzięcznej nazwie Papanduva wywodzącej się z języków tupi-guarani i oznaczającej obfitość odżywczej trawy, która regenerowała wyczerpane podróżą bydło, bowiem tu było jedno z idealnych miejsc do posilenia się i odpoczynku w czasach, kiedy Gauchos przeganiani bydło z Rio Grande do Sul do San Paulo.

To dobre miejsce na popas i dziś, lokalna gastronomia z elementami kuchni polskiej z pierogami na czele, tudzież kilkudziesięcioma rodzajami pizzy, nakarmi każdego głodnego, kto zabłądzi w te strony - 1000 km od Rio de Janeiro i 1500 km od Buenos Aires, czyli mniej więcej w połowie południowoamerykańskich przestworzy.

Polscy przodkowie przybyli tu, w nieznane, w XVIII i XIX wieku z różnymi oczekiwaniami, nadziejami. Różnie potoczyło się ich życie. Ich potomkowie już w czwartym, piątym pokoleniu trafili do małego miasteczka, ukrytego pośród pagórków stanu Santa Catarina, na których niczym strażnicy dumnie prężą się i rozciągają swoje ramiona majestatyczne araukarie brazylijskie, endemiczne drzewa, które ulubiły sobie południe Brazylii, cześć Paragwaju i Argentyny. Czasem przeglądają się w małych jeziorach między pagórkami.

W małych miasteczkach wśród wzgórz, życie toczy się leniwie, z otwartych okiem czasem dochodzi zapach pieczonego chleba, tudzież topionego smalcu. Ukwiecone ogródki kojarzą się jednoznacznie z polskim dziedzictwem. Wydaje się, że niespokojny świat jest gdzie indziej, a tu nic nie zakłóca beztroski. W cieniu araukarii, Polonia, spotyka się na festynach bożonarodzeniowych, by dzielić się opłatkiem, a w oczach aż błyszczy chęć powrotu do korzeni. Już nie do ojczyzny prapradziadków, ale chęć jakiegokolwiek związku z tą kulturą.

Mówiąc o polskiej szkole Polonia Papanduvy ma na myśli miejsce, gdzie będą mogły odbywać się lekcje języka polskiego i które będzie siedzibą stowarzyszenia. Mają działkę i wkrótce zaczną budować. Zakończyły się już prace przygotowawcze. Jest opracowana dokumentacja i zakończone prace ziemne, czyli zryta ziemia czeka na to, co będzie dalej. Projekt jest finansowany jest przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Infrastruktura Polonijna 2025” za pośrednictwem Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego.

Czekaliśmy z wielką nadzieją na wyniki konkursu. Jak to jest, gdy się na coś czeka? O coś się stara? Ta ekscytacja i napięcie. Niby jest się na dobrej drodze, by to osiągnąć, ale nie ma pewności. Tak było i w przypadku naszej tutaj polskiej szkoły „na końcu świata” ostatecznie pod nazwą Polski Ośrodek Edukacyjno-Kulturalny w Papanduvie. Z duszą na ramieniu czekaliśmy na rozstrzygnięcie konkursu MSZ „Infrastruktura polonijna 2025”. Budzisz się, w Polsce już południe, wchodzisz na stronę, by zobaczyć czy już ogłosili wyniki. Tak, są dwie listy, projektów dofinansowanych i rezerwowych. Otwierasz tę pierwszą, z nastawieniem, że uważnie trzeba się szukać na liście. Nie trzeba, bo od razu widzisz na pierwszym miejscu swój projekt!

Wcześniej mieliśmy wizytę przedstawicielek Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie. Panie zapoznały się z dokumentacją, z miejscem i okolicą. Później była wizyta z MSZ, mnóstwo obowiązkowej papierologii po drodze, aż do dzisiaj, gdy jesteśmy w przededniu kopania fundamentów.

Polacy z Papanduvy uporczywie szukają swojej zagubionej polskości i chcą ją odrodzić. Teraz zrobili w tym kierunku wielki krok. Prawnukowie noszą nazwiska wypisz wymaluj polsko brzmiące, zapisane w pięknych przeróżnych fonetycznych wariantach. Właściciele polskich nazwisk po polsku nie mówią, zgubili język i tradycje w historycznych brazylijskich zawirowaniach. Był czas, gdy zakazano tu posługiwania się językami narodowymi, w użyciu miał być wyłącznie portugalski. Są cudowni, wdzięczni, gościnni, radośni i tak uroczy gdy ich uszy usiłują wyłowić różnice między naszym c-ć-cz, tudzież s-c itd. Wspinają się na wyżyny gimnastyki językowej, ucząc się odpowiedzi na pytanie: która godzina? Szczęśliwa godzina.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP


Renata Matusiak
Nauczyciel skierowany przez ORPEG do pracy dydaktycznej za granicą


POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA - KOPIOWANIE ZABRONIONE.
NA PODSTAWIE: korespondencja dla Portalu Polonii


NAPISZ DO REDAKCJI - PODZIEL SIĘ WIADOMOŚCIĄ




Kopiowanie materiału z portalu PAI jest zabronione

Wyjątkiem jest uzyskanie indywidualnej zgodny redakcji, wówczas zgodnie z prawem autorskim należy podać źródło:
Polonijna Agencja Informacyjna, autora - jeżeli jest wymieniony i pełny adres internetowy artykułu
wraz z aktywnym linkiem do strony z artykułem oraz informacje o licencji.




SZUKAJ INNYCH WIADOMOŚCI POLONIJNYCH



PORTAL WYŚWIETLONO 19 714 175 RAZY



×
NOWOŚCI ARCHIWUM WIADOMOŚCI HISTORIA-KULTURA DZIAŁANIA AGENCJI BADANIA NAUKOWE NAD POLONIĄ I POLAKAMI ZA GRANICĄ
FACEBOOK PAI YOUTUBE PAI NAPISZ DO REDAKCJI

A+ A-
POWIĘKSZANIE / POMNIEJSZANIE TEKSTU