W murach sobotnio-niedzielnej szkoły w Drohobyczu słowo polskie nie tylko nie milknie, ale wybrzmiewa z nową siłą – siłą determinacji, miłości i niezwykłej misji. Uroczysta akademia z okazji zakończenia roku szkolnego, która odbyła się 14 czerwca, była czymś więcej niż tylko podsumowaniem edukacyjnych wysiłków. Stała się wzruszającym świadectwem, że polska kultura na ziemi drohobyckiej jest ogniem, którego nie da się zagasić, pielęgnowanym przez niestrudzonych strażników z Polskiego Kulturalno-Oświatowego Stowarzyszenia „Odrodzenie”.
Scena w Drohobyczu tego czerwcowego dnia mieniła się od barw biało-czerwonych flag, a powietrze drżało od dźwięków poezji i pieśni. Uroczystość, łącząca w sobie zakończenie roku szkolnego, obchody Dnia Matki oraz hołd dla polskich świąt narodowych, była mistrzowską synergia poezji śpiewanej, chóralnego śpiewu i recytacji. Za tym artystycznym sukcesem, jak i za całą działalnością stowarzyszenia, stoi niezłomna postać – prezes Maria Galas, która od dekad jest sercem i duszą polskości w Drohobyczu.
Przygotowanie tak wielowątkowego wydarzenia to praca tytaniczna, często niewidoczna dla publiczności. Jak przyznaje w rozmowie z nami prezes, plany rodzą się wiele miesięcy wcześniej, jednak rzeczywistość nieustannie je weryfikuje. – Trudno to ująć w konkretnych ramach czasowych, bo zwykle planuję wszystko z wyprzedzeniem dwóch – trzech miesięcy. Dzisiejszy scenariusz przerabiałam aż trzy razy – mówi Maria Galas. –Pierwotnie miał być dofinansowany, lecz finansowanie nie przeszło, więc musiałam wszystko zrealizować jednorazowo. Myślałam też o zakończeniu roku szkolnego, święta poświęconego mamom, oczywiście patriotyczne akcenty też trzeba było pokazać, żeby było widać, co robimy. To kosztuje dużo zdrowia.
Ta walka o każdy szczegół, o każde zaproszenie i każdy występ, jest codziennością stowarzyszenia. Gdy brakuje funduszy, plan opiera się na tych, którzy, jak mówi prezes, „bezinteresownie służą polskiej kulturze”. To dzięki nim, mimo przeciwności, polskość w Drohobyczu wciąż wybrzmiewa czystym i donośnym głosem.
Działalność „Odrodzenia” to historia niezwykłej adaptacji. Zmieniły się czasy, zmieniła się demografia. – Wielu ludzi wyjechało. Starsze pokolenie Polaków, które podtrzymywało i kształtowało polską kulturę, już odeszło. Młodzi wyjechali tam, gdzie jest im lepiej; to naturalne – z nutą nostalgii przyznaje Maria Galas. Jednak pustkę tę wypełnia nowa, niezwykła idea – idea kultury, która nie pyta o metrykę pochodzenia.
– Nie wszyscy, którzy dziś działają, są Polakami z pochodzenia, ale podtrzymują polską kulturę i ją szanują, a naszym obowiązkiem jest to kontynuować, bo kultura łączy wszystkich – podkreśla z mocą. Najpiękniejszym dowodem tych słów był sam występ. Wśród dzieci z dumą recytujących polskie wiersze i śpiewających w chórze znalazły się także te, które znalazły w Drohobyczu schronienie przed wojną na wschodzie Ukrainy. – Pewna dziewczynka ze wschodu recytowała wiersz po polsku! Uczęszcza do nas już trzy lata – z dumą opowiada prezes.
W tym geście otwartości kryje się nowa definicja misji stowarzyszenia. Dziś szkoła, do której także uczęszczają dzieci nie będące Polakami, staje się miejscem, gdzie polskość jest darem, z którego czerpać może każdy, kto pragnie piękna, historii i wartości.
Artystycznym sercem stowarzyszenia jest chór, prowadzony przez Olgę Tomaszuk. Przejęła ona pałeczkę po legendarnym pierwszym dyrygencie, Alfredzie Szrajerze i z oddaniem kontynuuje jego dzieło. Praca ta również naznaczona jest wyzwaniami współczesności. – Teraz jest trochę ciężej, bo to już nie te same dzieci, z którymi jeździliśmy do Mrągowa. Wówczas mieliśmy świetny, trzygłosowy chór – wspomina z tęsknotą pani Olga. – Tęsknię za tamtym czasem, gdy przychodziło dużo dzieci i młodzieży, tych którzy naprawdę chciały śpiewać.
Duża rotacja, fakt, że dzieci zostają w chórze na dwa, trzy lata, a potem ruszają w świat, wymaga od kierownik artystycznej ogromnego wysiłku i elastyczności. Mimo to nie poddaje się. – To kosztuje nas sporo pracy, naprawdę wiele wysiłku, i jest nam ciężko. Po prostu idziemy do przodu – mówi z rozbrajającą szczerością. A zapytana o źródło siły, odpowiada bez wahania: – Cieszę się jednak, że te dzieci są, że mogę z nimi pracować; kochamy się wzajemnie, a ja kocham to, co robię.
Działalność „Odrodzenia” nie byłaby możliwa bez wsparcia z zewnątrz. Maria Galas z ogromną wdzięcznością wymienia Fundację „Wolność i Demokracja”, dzięki której finansowane jest szkolnictwo oraz starostwo w Środzie Śląskiej, od ponad 20 lat goszczące drohobyckie dzieci na letnim wypoczynku. Jednak w jej słowach wybrzmiewa coś znacznie głębszego niż tylko prośba o wsparcie materialne.
– Jestem bardzo wdzięczna każdemu Polakowi, który dobrym słowem i swoją obecnością podtrzymuje nasze działania. To ważniejsze niż pieniądze – liczy się obecność rodaków – mówi prezes, dodając ze smutkiem, że tej obecności często brakuje ze strony oficjalnych przedstawicielstw.
Uroczystość w Drohobyczu była żywym dowodem na to, że marzenie Marii Galas wciąż się spełnia. Marzenie, by na tej ziemi „nigdy nie zamilkło polskie słowo i polska kultura, by były tolerowane i szanowane”. Dzięki takim osobom jak ona i Olga Tomaszuk, ten płomień nie tylko nie gaśnie, ale ogrzewa serca wszystkich, którzy chcą się przy nim zebrać, bez względu na granice i pochodzenie.
Tekst: Artur Żak
Fot. Mariana Nimyłowycz-Żak
Nowy Kurier Galicyjski
POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA - KOPIOWANIE ZABRONIONE.
NA PODSTAWIE: kuriergalicyjski.com
NAPISZ DO REDAKCJI - PODZIEL SIĘ WIADOMOŚCIĄ
Wyjątkiem jest uzyskanie indywidualnej zgodny redakcji, wówczas zgodnie z prawem autorskim należy podać źródło:
Polonijna Agencja Informacyjna, autora - jeżeli jest wymieniony i pełny adres internetowy artykułu
wraz z aktywnym linkiem do strony z artykułem oraz informacje o licencji.