Być może wczoraj Szajek Korngold obchodziłby osobiście swoje setne urodziny – gdyby tylko udało mu się przeżyć jeszcze kilka godzin i przetrwać okrucieństwo wojny. Przez pewien czas swojego krótkiego życia był zredukowany do roli numeru ewidencyjnego, pozbawiony imienia, tożsamości i godności. Dziś jednak – dzięki niezwykłemu zaangażowaniu młodzieży szkolnej, ochotniczej straży pożarnej oraz, przede wszystkim, miejscowego opiekuna historii Aloisa Remmelbergera– przywrócono mu pamięć, godność i człowieczeństwo. To świadectwo tego, że nawet ci, których próbowano wymazać z historii, mogą znów stać się jej częścią.
Jakież było zaskoczenie miejscowego historyka i opiekuna dziedzictwa narodowego z Burgkirchen an der Alz we wschodniej Bawarii, gdy przypadkowo natrafił w archiwum na teczkę oznaczoną hasłem "Asten". Wewnątrz znajdowały się jedynie dwa dokumenty: akt zgonu oraz zapytanie o tożsamość Polaka wyznania mojżeszowego. Zaintrygowany tym odkryciem – tym bardziej, że wydarzenia dotyczyły okolic jego rodzinnego domu – postanowił dowiedzieć się więcej.
Niezwłocznie zaproponował współpracę pobliskiej szkole w Burgkirchen, aby wspólnie zgłębić historię i godnie uczcić pamięć ofiary.
Po niemal rocznych poszukiwaniach udało się odtworzyć losy młodego polskiego Żyda, Szajka Korngolda, urodzonego 5 lipca 1925 roku w Krakowie. Już 6 września 1939 roku, zaraz po wkroczeniu wojsk niemieckich do miasta, rozpoczęły się represje wobec ludności żydowskiej.
24 lipca 1940 roku Generalny Gubernator Hans Frank wydał rozporządzenie definiujące Żyda jako osobę mającą co najmniej trzech żydowskich dziadków, jednocześnie nakazując rejestrację ludności żydowskiej w Krakowie. W efekcie Szajek wraz z matką zarejestrowali się 6 sierpnia 1940 roku w gminie żydowskiej przy ulicy Skawinergasse 2.
Na początku marca 1941 roku Niemcy utworzyli getto w krakowskiej dzielnicy Podgórze, otaczając je murem. Do 20 marca wszyscy Żydzi z Krakowa zostali przymusowo przesiedleni do getta, a dotychczasowi mieszkańcy tej części miasta zmuszeni do opuszczenia swoich domów.
13 marca 1943 roku getto zostało otoczone przez oddziały SS i policji i zlikwidowane. Przeprowadzono selekcję — osoby zdolne do pracy skierowano do obozu w Płaszowie, a następnie do innych obozów koncentracyjnych, podczas gdy pozostali, głównie dzieci i osoby starsze, zostali zamordowani na miejscu. Spośród około 20 tysięcy mieszkańców getta życie straciło około 2500 osób.
Po tym etapie los Szajka Korngolda pozostaje niejasny — brak informacji, czy, jak wielu innych więźniów, został przeniesiony do obozu Auschwitz. Kolejny udokumentowany ślad to zapis potwierdzający jego przeniesienie 25 lutego 1945 roku z obozu Groß-Rosen do obozu koncentracyjnego Flossenbürg. Stamtąd, 19 marca, został skierowany do podobozu Colosseum w Ratyzbonie (Regensburg).
Pod koniec wojny, na rozkaz Heinricha Himmlera, Niemcy zaczęli likwidować obozy koncentracyjne. W obawie przed nadciągającymi aliantami zmuszali więźniów do długich, wyczerpujących marszów śmierci, by ukryć ślady zbrodni, zapobiec ich uwolnieniu i użyć jako zakładników w ewentualnych negocjacjach.
Od połowy kwietnia 1945 roku SS rozpoczęło ewakuację obozu Flossenbürg oraz jego podobozu w Ratyzbonie. Około tysiąca więźniów, boso lub w drewnianych chodakach i ubranych w pasiaki, brutalnie pędzono przez Górny Palatynat i Dolną Bawarię – przemierzając Straubing, Eggenfelden, Neuötting i Burghausen – w kierunku Laufen i Berchtesgaden.
Nocą z 30 kwietnia na 1 maja spadł siarczysty śnieg. Ponad 250 wycieńczonych więźniów przeszło przez wieś Asten, gdzie mieszkańcy po raz pierwszy na własne oczy zobaczyli okrucieństwo nazistów. Uzbrojeni esesmani bezwzględnie poganiali kolumnę ludzi, celowo prowadząc ich nocą i szczując owczarkami, aby ukryć przemarsz przed alianckim lotnictwem oraz własną ludnością cywilną. Miało to również utrudnić ucieczki, zdezorientować i osłabić więźniów. Nocny marsz w zimnie i ciemności potęgował ich cierpienie i chaos. Więźniowie musieli pokonywać dystanse od 30 do 40 kilometrów dziennie, a noce spędzali w stodołach, śpiąc i chroniąc się przed zimnem jedynie cienkimi kocami.
Po ominięciu wsi Asten, 19-letni Szajek Korngold, więzień marszu śmierci, osunął się ze zmęczenia na poboczu drogi w pobliżu gospodarstwa Reit. SS-man natychmiast wyciągnął broń i strzelił mu w kark. Współwięźniowie zmuszeni byli pochować ciało kolegi w pobliskim lesie. Tej nocy marsz śmierci trwał jeszcze tylko kilka godzin — aż do miejscowości Laufen, gdzie strażnicy w popłochu porzucili konwój na widok nadciągających amerykańskich czołgów. Spośród około tysiąca więźniów idących tą kolumną przeżyło zaledwie około 250.
Ciało Szajka Korngolda zostało odnalezione przez amerykańskich żołnierzy, którzy przenieśli je z lasu i pochowali 7 maja 1945 roku na cmentarzu w Asten. W dokumentach odnotowano je jako „Nieznany martwy, tatuaż obozu koncentracyjnego nr 82328. Sprawdzić we wszystkich obozach.” Tożsamość Szajka potwierdzono dopiero 4 kwietnia 1951 roku. W 1958 roku jego szczątki zostały ekshumowane i przeniesione na Cmentarz Honorowy w Flossenbürgu, gdzie spoczywa do dziś.
W 80. rocznicę śmierci Szajka Korngolda uczniowie klas 9P, 8a i 8b szkoły średniej w Burgkirchen an der Alz, wspólnie z nauczycielami i lokalnym historykiem, postanowili w szczególny sposób uczcić pamięć polskiego Żyda, pokonując pieszo ostatnie 8 kilometrów trasy, którą po raz ostatni przeszedł młody Szajek. Podczas krótkiego postoju Alois Remmelberger odczytał fragmenty wspomnień jednego z uczestników tego marszu — była to poruszająca i autentyczna lekcja historii.
Uczniowie klasy 9P własnoręcznie przygotowali i ustawili tablicę pamiątkową przy drodze rowerowej – dokładnie naprzeciwko miejsca pierwotnego pochówku, czyli leśnego zagłębienia z krzyżem, które przetrwało do dziś. Dodatkowo młodzież z ochotniczej straży pożarnej tej miejscowości posadziła młode drzewko, aby – jak silny dąb – pamięć o tych wydarzeniach nigdy nie zginęła.
Zaskoczeniem było przekazanie fotografii Szajka Korngolda przez autora tekstu, Andrzeja Białasa, który odnalazł ją w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie. Na zdjęciu widoczny jest szesnastoletni chłopiec — rówieśnik wielu uczestników uroczystości.
Dzięki ich zaangażowaniu Szajek zyskał imię i twarz. Ten symboliczny gest, zawarty w projekcie „Nadajmy P82328 imię”, jest ważnym wkładem w zachowanie pamięci o ofiarach nazistowskiego reżimu.
„Dziś ten numer obozowy otrzymał nie tylko należytą godność, ale także imię i twarz” — podkreślił wzruszony inicjator projektu, Alois Remmelberger, który w tym samym czasie osobiście zlecił złożenie kwiatów na grobie Szajka w Flossenbürgu.
Sprawców tego mordu nigdy nie pociągnięto do odpowiedzialności karnej. Z innej znanej dokumentacji wyłania się tylko jeden przypadek, w którym żołnierz SS został oskarżony o udział w podobnym przestępstwie. Ostatecznie jednak został uniewinniony – sąd uznał bowiem, że jedynie wykonywał rozkazy przełożonych. Ta decyzja była zgodna z ówczesnym podejściem prawnym w Niemczech powojennych, gdzie przez długi czas tłumaczenie „Befehl ist Befehl” – „rozkaz to rozkaz” – stanowiło okoliczność łagodzącą, a nie dowód współwiny.
Z dzisiejszej perspektywy takie rozstrzygnięcia są trudne do zaakceptowania. Wiemy już, że ślepe posłuszeństwo wobec zbrodniczych rozkazów nie może być usprawiedliwieniem dla udziału w zbrodni. Historia Szajka Korngolda i wielu jemu podobnych ofiar pokazuje, jak długo trwała cisza wokół tych wydarzeń – oraz jak wiele zależy od tych, którzy dziś chcą pamiętać i mówić prawdę.
Autor: Andrzej Białas
POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA - KOPIOWANIE ZABRONIONE.
NA PODSTAWIE: korespondencja dla PAI
NAPISZ DO REDAKCJI - PODZIEL SIĘ WIADOMOŚCIĄ
Wyjątkiem jest uzyskanie indywidualnej zgodny redakcji, wówczas zgodnie z prawem autorskim należy podać źródło:
Polonijna Agencja Informacyjna, autora - jeżeli jest wymieniony i pełny adres internetowy artykułu
wraz z aktywnym linkiem do strony z artykułem oraz informacje o licencji.