Plakaty PAI użyte w kampanii edukacyjnje w mediach społecznościowych.
Zamiar sprowadzenia prochów Mickiewicza do kraju dojrzewał przez dziesiątki lat. W 1869 r. autor ukryty pod pseudonimem "Litwin", wydrukował w krakowskiej gazecie "Kraj" artykuł pt. "Zanieśmy Mickiewicza na Wawel". Był to pierwszy sygnał o tym, że może ziścić się marzenie zmarłego poety – o powrocie na łono ojczyzny. Odpowiedni wniosek złożył wtedy na posiedzeniu Rady Miasta prezydent dr Józef Dietl, jednak sprawę odłożono na później.
W maju 1869 roku na ten temat wypowiada się Władysław Mickiewicz w liście otwartym do redakcji "Kraju". W imieniu rodziny stwierdza: "Nigdy nie było naszą myślą, aby zwłoki ukochanego ojca naszego miały ostateczny grób swój znaleźć na obcej, chociaż gościnnej ziemi […]. Zakomunikowany nam projekt umieszczenia popiołów jego na Wawelu […] zdawał się nam faktem politycznej, nawet wielkiej doniosłości. Przed tym pragnieniem ogólnym ustępuje wszelka wola rodziny co do zaszczytnego rozporządzenia zwłokami męża, który więcej do kraju całego jak do niej należy". Na pogrzeb na Wawelu Mickiewicz musiał jednak zaczekać.
Nie zapomniano jednak o Mickiewiczu w Krakowie - w rocznicę śmierci poety organizowano uroczyste wieczorki ku jego czci. Dochody z nich przeznaczano na budowę pomnika; założono też oprocentowane książeczki oszczędnościowe gromadzące środki na sarkofag oraz sprowadzenie zwłok poety do kraju.
Wniosek o pogrzebanie prochów Mickiewicza ponowił w 1883 r. dr Mieczysław Bochenek, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tym razem zawiązał się komitet organizacyjny, zgromadzono ok. 7 tys. zł. reńskich i uzyskano zgodę Kościoła na złożenie szczątków Mickiewicza w krypcie wawelskiej katedry. Urzędowe pozwolenie na sprowadzenie zwłok nadeszło z Wiednia dopiero 20 czerwca 1890 r. Już trzy dni później ruszyła z Krakowa do Paryża delegacja, 27 i 28 czerwca odbyła się w Montmorency ekshumacja, której świadkiem był m.in. Adam Asnyk.
Wśród rękopisów Muzeum Adama Mickiewicza w Paryżu znajdują się dwa bruliony protokołu ekshumacji zwłok, przeznaczone dla Towarzystwa Historyczno-Literackiego, których autorem jest Władysław Laskowicz (świadek zdarzenia). Przytaczam fragment jednego z brulionów protokołu, opublikowanego w książce Stanisława Rośka "Mickiewicz (po śmierci). Studia i szkice nekrograficzne", 2013 r.:
"27 czerwca 1890 r. o godzinie 8 i pół, zebrali się na Cmentarzu w Montmorency, przed otwartym grobem gdzie są złożone zwłoki ś.p. Adama Mickiewicza i jego rodziny. Z grobowca wydobyto spruchniałe deski i pozostałe kości zmarłych /które złożono/ sporządzoną na ten cel skrzynię. Wydobyto następnie ze spodu cynkową pogniecioną trumnę, którą przeniesiono na boczną aleję i ustawiono obok nowej metalowej trumny włożonej w drewnianą skrzynię. Po modlitwach liturgicznych odmówionych przez Wo. proboszcza Montmorency, odcięto nożycami i dłutem wierzch, po odkryciu którego ujrzano podkład przegniłej trawy w zupełnej wilgotnej dekompozycji, którą /wydobyto/ włożono do taczek i na bok zgarnięto. (…) w dalszym odgarnięciu ujrzano obuwie i odkryto czaszkę i tołup ale tak pokryty przylepioną trawą że nie można było obejrzeć, w takim stanie jak najostrożniej przeniesiono do nowej metalowej trumny, przy podniesieniu usunęła się czaszka i odpadły trzewiki, to wszystko złożono w tej samym jak znaleziono składzie, przysypano popiołem, a na wierzchu złożyła rodzina kwiaty. – natychmiast włożono wierzch metalowy, zalutowano, przyszrubowano wierzch drewniany i przeniesiono nazad do grobu. (…) (…) Paryż 27 czerwca 1890".
W starej trumnie znaleziono jeszcze metalowego Chrystusa, który prawdopodobnie był częścią rozsypanego w proch krzyżyka, monetę i biały, porcelanowy guziczek od koszuli. Te pamiątki zabrał Władysław Mickiewicz. Cynkową trumnę Mickiewicza grabarze paryscy pocięli na kawałeczki i "w kilka dni po ekshumacji za pół franka można było nabyć taką pamiątkę" – napisał Stanisław Rosiek ("Mickiewicz po śmierci. Studia i szkice nekrograficzne", 2013).
Oficjalna ekshumacja odbyła się następnego dnia, w obecności rodziny i tłumnie zebranych gości – świadków wielkiego wydarzenia. Nastrój był podniosły, mnożyli się mówcy. Odtąd Celina pozostała w obcej ziemi sama.
Podczas uroczystości w Zurychu – na trasie przewozu zwłok - "wygłoszono nad zwłokami dziewięć mów, w tej liczbie jednę po francusku, jednę po niemiecku, jednę po włosku, jednę po rosyjsku, a nawet jednę po bułgarsku" – odnotowała "Książka pamiątkowa z 22 ilustracyami". W Wiedniu natomiast obyło się bez uroczystości. "Pod nieobecność rodziny i członków delegacyi, bez świadków" przełożono trumnę wieszcza z pociągu francuskiego do austriackiego. Zarząd kolejowy (Nordbahn) sprzeciwił się składaniu wieńców u trumny "pod pozorem, że zbyteczne przepełnienie wagonu mogłoby spowodować w drodze pożar".
W Wadowicach powstał Ludowy Komitet przy Towarzystwie Ochrony Ziemi, który 19 maja 1890 r. wydał ogólnopolską odezwę, zachęcając do nadsyłania wieńców i materiałów na wieńce. Do miasta zaczęły spływać przesyłki pocztowe z kłosami, liśćmi i szarfami, z wierszami i dedykacjami, a także wieńce ze wszystkich ziem polskich – z Litwy i Królestwa Polskiego, z Wielkopolski, Prus i Górnego Śląska, z Galicji i Śląska Austriackiego. Franciszek Zalański, sekretarz Komitetu, sporządził spis ponad 4 tys. przesyłek.
30 czerwca 1890 r. w wadowickiej szkole ludowej ruszyła produkcja - setki mieszkańców miasta i okolicznych wsi splatały wieńce, mocowały szarfy, tworzyły napisy. 2 lipca wieczorem, tłumy obejrzały na wadowickim rynku prezentację 44 wieńców: każdy zaopatrzony w jedną wielką literę. 43 litery tworzyły napis: "Adamowi Mickiewiczowi lud wszystkich ziem Polski". "Głoski napisu wite były z mieszanego-materyału całej Polski, tylko pierwsza »A« z samych kłosów i borów litewskich oraz z gałązek modrzewia, sadzonego przez króla Sobieskiego, pierwsze »I« uwite było z traw od Gopła i Kruszwicy, głoska »U« (utrapienie) z samych kłosów z Królestwa Polskiego, pierwsze »S« z kłosów pruskiego i austryackiego Szląska, a drugie »S« z bardzo pięknych traw Białowiejskiej Puszczy, wreszcie jedno »W« z kłosów i zieleni z Wielkopolski" – napisał Zalański.
By wysłać wieńce do Krakowa, na stację kolejową w Wadowicach wyruszył kilkutysięczny pochód "wśród okrzyków i nietłumionej radości, że tak wspaniałe dzieło doszło szczęśliwie do skutku" - podsumował Zalański.
3 lipca wieczorem do Krakowa dotarła trumna ze szczątkami Mickiewicza. Złożono ją na przechowanie w składzie zbożowym przy ul. Warszawskiej 21. W piątek, 4 lipca 1890 r., była piękna pogoda. Kraków miał wygląd odświętny, wzdłuż trasy pochodu zawieszono na słupach biało-czerwone chorągiewki i flagi. Słupy zostały połączone girlandami z zieleni. Ustawiono też ozdobne pylony, na których podczas pochodu płonęło purpurowe światło. "W ulicy Sławkowskiej olbrzymie chorągwie zwieszały się gęsto ze wszystkich domów, tak, że sięgały poniżej trumny, jakby ścieląc się pod nią" - opisywano. W Rynku Głównym, naprzeciw wylotu ul. Siennej wzniesiono obelisk, ozdobiony lirą i medalionem z podobizną Wieszcza.
Trumnę ustawiono na karawanie, zaprzęgniętym w sześć karych koni - miał kształt ściętej piramidy, obity był purpurową materią, ozdobiony obrazami Matki Boskiej Ostrobramskiej i Częstochowskiej. "Na szczycie dla trumny urządzono posłanie z kwiatów polnych, rodzimych, które tak pięknie opiewał wieszcz nasz w poezyach swoich: kąkol, bławaty i rumianek przeplatane śnieżystemi pękami lilii" - odnotowali kronikarze wydarzeń. Nad trumną zawieszono baldachim z purpurowego pluszu, ozdobionego ręcznie malowanymi kwiatami oraz napisem: "O grób dla kości naszych w ziemi naszej prosimy Cię Panie".
Po przemówieniach Władysława Mickiewicza i hr. Jana Tarnowskiego, w takt dzwonów bijących w kościele św. Floriana – rozpoczął się przemarsz pogrzebowego orszaku. Trasa wiodła z ul. Szlak przez ul. Warszawską, Basztową i Sławkowską do Rynku Głównego. Na czele kroczyła orkiestra lwowskiej "Harmonii", za nią - zastępy ochotniczych strażaków z Galicji "w błyszczących kaskach i w różnobarwnych mundurach".
Następnie szła deputacja z 44 wieńcami uwitymi w Wadowicach – a za nimi kilkaset delegacji z trzech zaborów i spoza granic. Na pogrzeb przyjechali mieszkańcy Królestwa Polskiego, Litwy, Ukrainy, Wołynia, Podola, Poznańskiego, Śląska, Warmii oraz Polacy z emigracji. Delegatów przysłali także Ukraińcy, Czesi, Serbowie i Bułgarzy.
"W ogromnym orszaku mieniły się tysiączne wspaniałe barwy: świt włościańskich, krakowskich, ruskich, góralskich, huculskich. Obok świt włościańskich i sukman zmieszane razem z nimi i wśród nich stroje narodowe szlachty, charakterystyczne kapoty mieszczan. Ponad tym strzelają czaple kity, mienią się brylantowe ich zapinki, błyszczą kaski strażaków. Na czele duchowieństwa w imponującej liczbie przeszło 500 kapłanów, profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego i Lwowskiego w togach i z insygniami, posłowie sejmowi. Słowem, kiedy się powiodło okiem po tych tysiącach widziało się jasno i dobitnie, że cały naród, wszystkie jego stany, stawiły się na uroczystą chwilę" - napisał świadek tamtych chwil. Pochód zamykały delegacje Uniwersytetu Lwowskiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego. Za nimi, tuż przed karawanem - szedł jedynie arcybiskup.
Przemarsz trwał blisko godzinę. Gdy czoło pochodu było u Kościoła Mariackiego, trumna dopiero ruszyła z miejsca. Za karawanem kroczyła rodzina poety, Wydział Krajowy oraz posłowie do rady państwa i sejmu. Orszak zamykały straże pożarne.
Rodzina Juliusza Kaden-Bandrowskiego mieszkała wtedy przy Rynku. "Ludzi na Rynek wysypało się bez końca — a jeszcze ilu do nas na obiad zaproszonych? Ludzi, ludzi, ludzi. Chodzą, stoją, wiszą na latarniach, siedzą na wszystkich słupach. (…) Jadą banderie krakusów, chłopi z kosami, różne cechy, różni zakonnicy. Idą szlachcice w kontuszach" – czytamy "W cieniu zapomnianej olszyny" (1928).
akże w salonie Kaden-Bandrowskich stały kosze i beczka z kwiatami. Matka chwyciła synka oburącz za ramiona i odwróciła ku oknu, aby zapamiętał podniosłą chwilę. "Pochód sunął w najlepsze, u brzegu naszego domu, pośród tłumu zobaczyłem górę drżących kwiatów. Rzucali je wszyscy ze wszystkich stron, ojciec ze swego okna wysypywał koszyki jeden za drugim. Nie wiem, czy tę górę kwiatów wlokło sześć koni, czy też ją ludzie dźwigali? Pamiętam, z całego widoku, że szpaler strażaków raz za razem przerywał się i pękał. Wtedy tłum opływał zewsząd ten kwiecisty pagórek".
Matka pisarza, spłakana ze wzruszenia, zanurzyła ręce w beczułce z kwiatami. "I rzuciła gałązki w powietrze. Nie w dół na chodnik, ale przed siebie w powietrze, jakby na ślepo — nikomu. Przechylona daleko za okno, zawołała wreszcie: »Mickiewicz! Mickiewicz! Mickiewicz!«. Ani jednego słowa więcej. Odebrało jej głos. Same łzy" – zakończył Kaden.
Przed kościołem Mariackim prochy wieszcza powitał pieśniami Moniuszki ponad 200-osobowy chór z połączonych towarzystw śpiewaczych, a na czele konduktu arcybiskupa Issakowicza zastąpił arcybiskup lwowski Seweryn Tytus Morawski. Na ul. Bernardyńskiej trumnę przeniesiono na mary, które poniosła do katedry wawelskiej młodzież akademicka. Ledwo zdjęto trumnę, "publiczność rozebrała na pamiątkę obicie karawanu i wszystkie kwiaty".
W południe trumna dotarła pod katedrę. W tej chwili z zachmurzonego na moment nieba ozwały się grzmoty – a jednocześnie zaczął bić Zygmunt. Pierwszy przemawiał poeta Adam Asnyk. Opowiedział jak "po utracie naszej niepodległości, gdy zabrakło nam dawnych królów i hetmanów (…) opatrzność zesłała nowego wodza. Wódz ten podniósł padający sztandar pokonanego narodu (…) i rozwinął w błękitach na takich wyżynach, na jakich go już dosięgnąć nie mogły żadne nieprzyjazne moce".
Wrażenie spotęgowała sama natura. Gdy Asnyk mówił o cierpieniach przeszłości – niebo "zawrzało gromem, jednym i drugim, jak gdyby głosem tym chciało potwierdzić prawdę słów mówcy (…) Gdy mówca z kolei przyszedł na nadzieje nasze i zapowiadał ich spełnienie, niebo przed chwilą grożące burzą i deszczem, rozjaśniło się zupełnie i piękna pogoda powróciła" - odnotowali świadkowie.
Gdy trumnę wniesiono do katedry, przed ołtarzem klęczał już kardynał Albin Dunajewski. Pośrodku nawy głównej wybudowano 3-metrowy podest, na który wiodły od bramy kościoła szerokie schody o kilkunastu stopniach - całość obita była ciemno-wiśniowym pluszem. Właściwy katafalk, wzniesiony na postumencie, miał ok. 2 m wysokości. Wykonali go architekt Teodor Talowski i artysta malarz Piotr Stachiewicz. Także był obity bordowym pluszem, okolony wieńcem kwiatów i makatą ze złotymi ornamentami.
Na frontowej części katafalku jaśniał złocisty wieniec. A ponad nim górowały dwa olbrzymie sztandary, pomiędzy którymi wisiał dwustronny obraz. Od strony bramy oglądało się Matkę Boską Ostrobramską, a od strony kaplicy św. Stanisława, Matkę Boską Częstochowską.
"Katafalk ten zbudowany w imponujących oryginalnością i wielkością rozmiarach, miał kształty monumentalne, przeważnie spiż imitujące; robił wrażenie, jakby był stałą od wieków ozdobą katedry; była to tymczasem budowa wykonana w ciągu jednego tygodnia" - relacjonował "Czas".
Około godz. 15 trumnę złożono w krypcie. "Stanęli wszyscy oddać hołd temu co ukochał naród cały, cierpiał za miliony i wieszczył im świetlaną przyszłość" – napisał Kazimierz Bartoszewicz w broszurze "Mickiewicz na Wawelu. Album pamiątkowe złożenia zwłok wieszcza w krypcie katedralnej" (1890).
Nie był to zwykły pogrzeb, ale "uroczyste zwłok przeniesienie i podniesienie podobne temu, jakie obchodzi Kościół Boży, kiedy relikwie świętych z jednego miejsca na drugie przenosi" – ocenił Karol Suchodolski w "Pamiątce podniesienia relikwii Adama Mickiewicza z dodatkiem najpiękniejszych wyjątków z jego Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego" (1890).
"Miniatury historyczne - kulturalne" to cykl edukacyjny prowadzony w Internecie - portalu PAI oraz profilach społecznościowych PAI.
Mają na celu przybliżenie polskiej historii i kultury w formie krótkich informacji - prezentacji tematycznych, nawiązujących najczęściej do wydarzeń rocznicowych związanych z postaciami polskich twórców.
W przystępnej formie prezentowane są wydarzenia, dzieła, kontekst kulturowy. Cykle miniatur mają swoje oparcie w opracowaniach prezentowanych w dziale kulturalnym lub historycznym w portalu PAI i mogą być wykorzystywane jako materiał edukacyjny lub inspiracja do działań np. środowisk polonijnych.
Zamiar sprowadzenia prochów Mickiewicza do kraju dojrzewał przez dziesiątki lat. W 1869 r. autor ukryty pod pseudonimem "Litwin", wydrukował w krakowskiej gazecie "Kraj" artykuł pt. "Zanieśmy Mickiewicza na Wawel". Był to pierwszy sygnał o tym, że może ziścić się marzenie zmarłego poety – o powrocie na łono ojczyzny. Odpowiedni wniosek złożył wtedy na posiedzeniu Rady Miasta prezydent dr Józef Dietl, jednak sprawę odłożono na później. W maju 1869 roku na ten temat wypowiada się Władysław Mickiewicz w liście otwartym do redakcji "Kraju". Nie zapomniano jednak o Mickiewiczu w Krakowie. Wniosek o pogrzebanie prochów Mickiewicza ponowił w 1883 r. dr Mieczysław Bochenek, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tym razem zawiązał się komitet organizacyjny i uzyskano zgodę Kościoła na złożenie szczątków Mickiewicza w krypcie wawelskiej katedry. 3 lipca wieczorem do Krakowa dotarła trumna ze szczątkami Mickiewicza.
Cykl edukacyjny Polonijnej Agencji Informacyjnej powstał z okazji rocznicy zawarcia sprowadzenia Adama Mickiewicza do Ojczyzny.
POMYSŁ, PROJEKTY GRAFICZNE, REALIZACJA - © POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA
PROJEKTY - WYDARZENIA - KAMPANIE - WYSTAWY
POLONIJNEJ AGENCJI INFORMACYJNEJ
zgodnie z prawem autorskim należy podać źródło:
Polonijna Agencja Informacyjna, autora - jeżeli jest wymieniony
i pełny adres internetowy artykułu wraz z aktywnym linkiem do strony z artykułem.
2018-2024 Programming & Design: © Polonijna Agencja Informacyjna
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i nieautoryzowane użycie treści i kodu źródłowego oprogramowania - zabronione.