1943-07-21    

2 Korpus Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie

2 Korpus Polski był największym związkiem taktycznym Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, jego bitwy przeszły do legendy, a dowódca jest uznawany za jedną z najważniejszych postaci w historii Polski XX wieku. 21 lipca 1943 r. w Iraku został powołany 2 Korpus Polski pod dowództwem gen. Władysława Andersa.

Jego korzeni można szukać jeszcze w pierwszych miesiącach II wojny światowej, kiedy to narodziła się idea alianckiej ofensywy na III Rzeszę z kierunku południowego, tzn. przez Bałkany. Można było też zakładać ewentualne zagrożenie starciem z ZSRR w rejonie Bliskiego Wschodu i Kaukazu. Naczelny Wódz Wojska Polskiego, gen. Władysław Sikorski, widział w takich scenariuszach możliwość szybszego dotarcia do ziem polskich, dążył więc do formowania polskich jednostek w tej części świata. Brak ludzi pozwolił jednak tylko na utworzenie Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich.

Sytuacja zmieniła się po lipcu 1941 r. Atak Niemiec na Sowietów i podpisanie układu Sikorski-Majski pozwoliło na stworzenie ze znajdujących się w ZSRR Polaków armii dowodzonej przez gen. Władysława Andersa. Udało się zgromadzić kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy. Problemy zaopatrzeniowe, nieporozumienia co do koncepcji użycia polskich jednostek oraz coraz bardziej wroga Rządowi RP na Uchodźstwie polityka Stalina doprowadziły jednak do wyprowadzenia żołnierzy z ZSRR na Bliski Wschód.

Pierwsza ewakuacja nadwyżek do Persji miała miejsce na przełomie marca i kwietnia 1942 r. W jej następstwie po raz pierwszy w tej części świata doszło do powołania polskiego 2 Korpusu Strzelców pod dowództwem gen. dyw. Józefa Zająca. Miał on być przeznaczonym do działań na Bliskim Wschodzie i w basenie Morza Śródziemnego odpowiednikiem stacjonującego w Szkocji 1 Korpusu, przewidzianego do walk u boku aliantów w Europie Zachodniej.

Dalsze napięcia polsko-radzieckie i propozycja przeniesienia Polaków do ochrony kontrolowanych przez Brytyjczyków irackich pól naftowych doprowadziły do drugiej ewakuacji Armii Polskiej w ZSRR na przełomie sierpnia i września 1942 r. Łącznie do Persji wyprowadzono ponad 78 tys. żołnierzy i 37 tys. cywilów. 12 września Naczelny Wódz powołał do życia Armię Polską na Wschodzie (APW) pod dowództwem gen. Andersa. Wiązało się to z likwidacją 2 Korpusu Strzelców, jak jednak pokazał dalszy bieg wydarzeń – tylko chwilową.

Trzon Armii Polskiej na Wschodzie tworzyli ludzie wyprowadzeni z „nieludzkiej ziemi”: byli więźniowie i zesłańcy, którzy po 17 września 1939 r. znaleźli się w głębi Związku Radzieckiego. Wspólnota doświadczeń – zniewolenia, głodu i chorób czy w końcu ewakuacji – mocno wiązała tych ludzi ze sobą. Tym bardziej, że wśród ich dowódców wielu było takich, którzy przeszli przez obozy jenieckie w ZSRR bądź więzienia NKWD – chodzi tu nie tylko o samego gen. Andersa, ale także jego podkomendnych: gen. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego, gen. Bronisława Rakowskiego czy płk. Nikodema Sulika.

Drugą składową polskich oddziałów na Bliskim Wschodzie byli żołnierze służący do niedawna w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich, walczący od sierpnia 1941 r. w obronie libijskiej twierdzy Tobruk, a po jej odblokowaniu uczestniczący w zwycięskiej bitwie pod Gazalą. W marcu 1942 r. brygadę przeniesiono do Palestyny, gdzie po uzupełnieniu ewakuowanymi z ZSRR stała się trzonem 3 Dywizji Strzelców Karpackich.

Weteranów kampanii w Afryce Północnej nazywano „ramzesami”, natomiast ewakuowanych z ZSRR – „prawosławnymi”. Trzecią wyróżniającą się grupę tworzyli „lordowie”, czyli oficerowie, którzy zostali skierowani na Bliski Wschód jako sztabowcy i dowódcy. Taką osobą był m.in. przyszły zastępca gen. Andersa, gen. Zygmunt Bohusz-Szyszko, w 1940 r. dowódca Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich w kampanii norweskiej. Zanim jednak doświadczenia bojowe połączyły różne grupy żołnierzy, konieczne stało się ich zorganizowanie i wyszkolenie – tak, by tworzyli zwarty związek operacyjny, gotowy do pójścia na front. Ślad tych odmiennych rodowodów i doświadczeń znalazł swoje odbicie w „Marszu 2 Korpusu Polskiego”:

Jednostki pod dowództwem gen. Andersa zostały rozlokowane w garnizonach w Iraku – trzon w rejonie Khanaqin-Quizil Rabat w środkowej części kraju, na północ od Bagdadu (dowództwo w rejonie tej drugiej miejscowości), 3 DSK na północy, niedaleko Mosulu i tamtejszych pól naftowych. Oprócz realizacji zadań osłony infrastruktury APW miała się szkolić.

Najpierw trzeba było jednak odtworzyć zdolności podporządkowanych oddziałów –należy pamiętać, że żołnierze przybyli z ZSRR w poprzedzających ewakuację miesiącach pełnili służbę w realiach ciężkiego klimatu i braków zaopatrzenia. Warunki irackie zresztą też nie rozpieszczały przybyszów z Europy: problemem były upały (dochodzące do 50 stopni w cieniu) oraz burze piaskowe. Niedożywionych i schorowanych żołnierzy dopadała malaria – w lipcu 1943 r. zachował na nią sam gen. Anders.

Równolegle przeformowywano będące w dyspozycji siły. Najpierw przeorganizowano trzy przybyłe z ZSRR dywizje z etatów radzieckich (pułkowych) na brytyjskie (brygadowe). Okazało się przy tym, że struktury są zbyt rozbudowane – po odliczeniu niezdolnych do służby oraz wysłaniu części ewakuowanych z ZSRR jako uzupełnień do sił w Wielkiej Brytanii pod komendą gen. Andersa zamiast etatowych 71 tys. znalazło się niewiele ponad 62 tys. żołnierzy. Zlikwidowano więc niektóre zalążki jednostek, 7 Dywizja z ZSRR została armijnym ośrodkiem uzupełnień, a do 6 Lwowskiej Dywizji Piechoty dołączono utworzoną wiosną 1942 r. w Palestynie 2 Brygadę Czołgów.

W czasie, gdy polskie oddziały organizowały się w Iraku, na frontach wojny doszło do przełomu. Klęska Niemców pod Stalingradem, odwrót z Kaukazu, zwycięstwo Brytyjczyków pod El Alamein i lądowanie Amerykanów we francuskiej Afryce Północnej oddaliło zagrożenie dla alianckiego zaplecza naftowego. Coraz bliższa stawała się wizja ataku w południowej Europie: we Włoszech i na Bałkanach. A to właśnie w tym celu na Bliskim Wschodzie miały powstać oddziały polskie.

W pierwszych miesiącach 1943 r. w Armii Polskiej na Wschodzie kończyły się reorganizacje podległych dowództw. W marcu doszło do usamodzielnienia się 2 Brygady Czołgów, a 6 Lwowską DP połączono z 5 Wileńską DP, tworząc 5 Kresową DP (jej dwie brygady odziedziczyły nazwy po dywizjach). W tym czasie zaczęto przygotowywać się do rozdzielenia wojsk frontowych oraz jednostek tyłowych – dowództwo tych ostatnich objął gen. bryg. Józef Wiatr, przed wojną kierownik prac nad planem mobilizacyjnym „W”.

27 maja w Kairze wylądował samolot z gen. Sikorskim na pokładzie. Naczelny Wódz rozpoczynał inspekcję wojsk na Bliskim Wschodzie, która miała dwa cele – sprawdzenie ich stanu przed planowanym wysłaniem na front oraz zweryfikowanie doniesień o rodzącym się wśród kadry oficerskiej buncie. W pierwszej połowie czerwca generał wizytował polskie jednostki pod Kirkukiem, obserwując pokazowe ćwiczenia 3 DSK i 5 KDP. 9 czerwca odbył się przegląd wojsk – przed głównodowodzącym przedefilowały delegacje wszystkich oddziałów polskich.

W czasie pobytu na Bliskim Wschodzie gen. Sikorski konferował też z dowódcami brytyjskimi. To wtedy miała zostać podjęta decyzja o wysłaniu na front korpusu pod dowództwem gen. Andersa, z jednoczesnym zachowaniem przez niego dowództwa nad Armią Polską na Wschodzie.

4 lipca 1943 r. gen. Sikorski zginął w katastrofie gibraltarskiej. Jego następcą na stanowisku Naczelnego Wodza został gen. broni Kazimierz Sosnkowski. 9 lipca alianci wylądowali na Sycylii, rozpoczynając tym samym kampanię włoską. Kilka dni później Churchill podjął decyzję o skierowaniu polskich jednostek do wsparcia ofensywy na Półwyspie Apenińskim.

21 lipca ogłoszono rozkaz w sprawie zmian organizacji APW. Jednostki liniowe wydzielono w 2 Korpus Polski, który miał trafić do Włoch. Dowódca brytyjskich sił na Bliskim Wschodzie, gen. Henry M. Wilson, wyraził wobec gen. Andersa oczekiwanie, aby korpus osiągnął gotowość bojową 1 stycznia 1944 r. W sierpniu 1943 r. rozpoczął się transport jednostek polskich do Palestyny, gdzie oddziały liniowe ulokowano w rejonie Gazy.

W tym czasie wielu żołnierzy pochodzenia żydowskiego, pod wpływem agitacji syjonistów, zdezerterowało z polskiej armii, dołączając do miejscowej samoobrony – jednym z nich był przyszły lider Irgunu i premier Izraela Menachem Begin. Generał Anders miał wydać żandarmerii rozkaz nieścigania dezerterów. W październiku dywizje polskie wzięły udział w ćwiczeniach pod kryptonimami „Narcyz” i „Verille”. Nacisk kładziono zwłaszcza na działania górskie. Równolegle 2 Brygadę Pancerną przezbrajano w czołgi typu Sherman.

16 listopada do Palestyny przybył na inspekcję nowy Naczelny Wódz, gen. Sosnkowski, aby przez kolejne tygodnie obserwować ćwiczenia jednostek i prowadzić odprawy w dowództwie 2 Korpusu. Podjęto też wówczas decyzję o podzieleniu Armii Polskiej na Wschodzie na trzy rzuty: 2 Korpus Polski, jego Bazę, która miała stanowić zaplecze rekrutacyjno-logistyczne we Włoszech, oraz jednostki pozostawione na Bliskim Wschodzie.

W tym czasie konsultowano się też z dowództwem alianckim w sprawie struktury korpusu. Z perspektywy sojuszników problemem było, że polskie dywizje piechoty dysponują dwoma brygadami każda, nie zaś jak ich brytyjskie odpowiedniki trzema. Naczelny Wódz nie zgodził się na wzmocnienie jednej dywizji piechoty i dołączenie do korpusu jednostek brytyjskich – ze względów politycznych zależało mu na tym, by we Włoszech walczył jednolicie polski wielki związek taktyczny. Ostatecznie do reorganizacji nie doszło.

2 Korpus Polski przerzucono do południowych Włoch między grudniem 1943 r. a lutym 1944 r. i włączono w skład brytyjskiej 8 Armii gen. Olivera Leese’a. Łącznie na front skierowano ponad 48 tys. żołnierzy, w tym 3 tys. oficerów. Do działań pomocniczych przydzielono też 559 ochotniczek Pomocniczej Służby Kobiet. Trzon wojsk dowodzonych przez gen. Władysława Andersa stanowiły dwie dywizje piechoty: 3 Dywizja Strzelców Karpackich (gen. bryg. Bolesław Bronisław Duch) i 5 Kresowa Dywizja Piechoty (gen. bryg. Nikodem Sulik), każda w składzie dwóch trzybatalionowych brygad piechoty, wzmocnionych artylerią, rozpoznawczym pułkiem samochodów pancernych oraz pododdziałami broni i służb.

Pancerną pięść tworzyła 2 Samodzielna Brygada Pancerna (gen. bryg. Bronisław Rakowski) z 164 czołgami typu Sherman i Stuart, podzielonymi między trzy pułki pancerne (czteroszwadronowe). Korpus posiadał silną artylerię, zgromadzoną w 2 Grupie Artylerii. Jednostkami podległymi dowódcy korpusu był rozpoznawczy Pułk Ułanów Karpackich (trzyszwadronowy), wyposażony w samochody pancerne, a także specjalistyczne pododdziały, wśród nich m.in. 12 Kompania Geograficzna.

Zarówno korpus, jak i podległe mu jednostki miały rozbudowaną symbolikę. Oznaką rozpoznawczą całego związku taktycznego była biała syrenka na czerwonym tle, żołnierze na ramieniu nosili też tzw. tarczę krzyżowców, czyli oznakę rozpoznawczą 8 Armii – złoty krzyż na białym tle. Symbolem Karpatczyków był zielony świerk na biało-czerwonym polu, Kresowiaków – brązowy żubr na żółtym polu.

Warto dodać, że wiele pułków nawiązywało do tradycji przedwojennych jednostek wojska polskiego, zwłaszcza kawaleryjskich – stąd m.in. obecność 1 Pułku Ułanów Krechowieckich (pancernego), 12 Pułku Ułanów Podolskich i 15 Pułku Ułanów Wielkopolskich (rozpoznawczych) czy 7 Pułku Artylerii Konnej (artylerii samobieżnej).

2 Korpus Polski, będący największym związkiem taktycznym Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w czasie II wojny światowej, swój szlak bojowy rozpoczął zimą 1944 r. w walkach pozycyjnych nad rzeką Sangro. W maju tego samego roku wziął udział w bitwie o Monte Cassino, która rozsławiła imię polskiego żołnierza – 18 maja patrol z 12 Pułku Ułanów Podolskich zajął niezdobyte w poprzednich szturmach ruiny klasztoru benedyktynów.

Szlak bojowy korpusu w kolejnych miesiącach biegł przez Ankonę, Linię Gotów, Apenin Emiliański i skończył się w kwietniu 1945 r. w Bolonii. Do połowy 1946 r. jednostki polskie stacjonowały we Włoszech, następnie zostały przetransportowane do Wielkiej Brytanii i zdemobilizowane. Zdecydowana większość żołnierzy gen. Andersa, podobnie jak ich dowódca, po wojnie wybrała emigrację, gdyż jako w znacznej części mieszkańcy wschodnich województw II RP utracili swoje małe ojczyzny na rzecz ZSRR.

Ich zasługi bojowe i legenda były jednak przekazywane kolejnym pokoleniom Polaków – najpierw półoficjalnie w okresie PRL, następnie zaś z pełnym zaangażowaniem w III RP. Do dziś „szlak nadziei” z ZSRR przez Persję Irak, Palestynę, Egipt i Włochy stanowi ważny składnik polskiej pamięci o II wojnie światowej, a gen. Władysław Anders czy bohaterowie spod Monte Cassino zajmują poczesne miejsce w narodowym kanonie historycznym.


Bitwa o Monte Cassino

Bitwa o Monte Cassino była jednym z najważniejszych epizodów kampanii włoskiej rozpoczętej w nocy z 9 na 10 lipca 1943 r., gdy na plażach Sycylii wylądowały wojska brytyjskie i amerykańskie wspieranie przez australijskich i kanadyjskich sojuszników. Po przeszło dwóch miesiącach walk Amerykanie i Brytyjczycy mogli zrobić kolejny krok: rozpocząć atak na południowy kraniec włoskiego buta. Operację lądowania wojsk pod Salerno 9 września 1943 r. osłaniały polskie niszczyciele i okręty podwodne. Jeden z nich, ORP Dzik w ciągu dwóch tygodni września na wodach Morza Liguryjskiego storpedował 14 niemieckich okrętów.

Lądowanie wojsk alianckich w południowych Włoszech oznaczało zasadniczy przełom w sytuacji politycznej i militarnej Europy. Kapitulacja Włoch i obalenie Benito Mussoliniego stawiały machinę wojenną III Rzeszy przed koniecznością okupacji całego Półwyspu Apenińskiego i próbą powstrzymania aliantów z dala od południowych granic Niemiec. Twórcą defensywnej strategii Wehrmachtu był marszałek polny Albert Kesselring, odpowiedzialny między innymi za dywanowe naloty na Warszawę we wrześniu 1939 r. Postanowił bronić się z wykorzystaniem wszelkich dostępnych przeszkód terenowych, których nie brakowało w górzystej Italii. Pierwszą linią obrony miała być rzeka Volturno. Na mapach sztabowych Kesselring kreślił kolejne linie umocnień mające powstrzymywać aliantów w ich pochodzie na Rzym. Tak powstały linie umocnień: Bernhardta, Barbary i Gustawa. Głównym punktem tej ostatniej miały stać się wzgórza wokół miejscowości Cassino.

Kesselring nie zgodził się na ufortyfikowanie liczących sobie kilkaset lat zabudowań benedyktyńskiego klasztoru na Monte Cassino, ponieważ oznaczałoby to zniszczenie jednego z najważniejszych zabytków Włoch, a tym samym ogromny cios w propagandowy wizerunek Rzeszy. Mimo to alianci zdecydowali się na zbombardowanie opactwa obawiając się, że w trakcie walk może zostać wykorzystane przez Niemców. Na zniszczenie potencjalnej twierdzy naciskał gen. Bernard Freyberg, dowódca wojsk nowozelandzkich, których zadaniem miało być zajęcie tego regionu. Ostatecznie Amerykanie wyrazili zgodę na lotniczy atak na klasztor informując o tym fakcie zakonników i Stolicę Apostolską. Pozwoliło to benedyktynom na przewiezienie spuścizny bezcennego skarbca klasztornego do Watykanu.

Rankiem 15 lutego 1944 r. 255 „latających fortec” zrzuciło na Monte Cassino ponad 350 ton bomb burzących, które sprawiły że ściany klasztoru waliły się jak domki z kart. Jak pisał Melchior Wańkowicz: „spełniło się to co nakazywał zakonnikom 477 punkt Reguły: śmierć zawsze obecną mieć przed oczami”. Działania aliantów spotkały się z powszechnym potępieniem. Kilka lat po wojnie dowódca V Armii amerykańskiej Mark Clark stwierdził: „Zbombardowanie klasztoru stanowiło nie tylko niepotrzebny błąd psychologiczny z propagandowego punktu widzenia – było także z wojskowego punktu widzenia błędem pierwszej klasy. Utrudniło tylko zadanie i zwiększyło straty w ludziach i sprzęcie przynosząc także stratę czasu”. Zamienienie klasztoru w stertę gruzu ułatwiło wojskom niemieckim budowę zakamuflowanych gniazd oporu i wzmocniło ich morale. Zdaniem niemieckiego generała Frido von Sengera und Etterlin dowodzącego niemiecką obroną: „duch bojowy tego wojska przerastał najśmielsze oczekiwania”.

W ciągu kilku dni po zniszczeniu klasztoru wojska alianckie próbowały zdobyć strategiczne punkty oporu znajdujące się u podnóża Monte Cassino. Zadanie to przypadło w udziale między innymi oddziałom złożonym z Maorysów, rdzennych mieszkańców Nowej Zelandii, znanych ze swojej odwagi i waleczności. Jeden z ich dowódców opisywał walki o stację kolejową w okolicach miasta Cassino: „tej nocy była to walka na bagnety i ręczne karabiny maszynowe Bren. Nigdy nie zrozumiem, jak moi żołnierze wiedzieli kto jest kim i co jest czym”. Z 200 maoryskich żołnierzy, którzy tej nocy wyruszyli na pole bitwy wróciło zaledwie 70.

W drugiej połowie lutego na innych odcinkach frontu pod Monte Cassino również toczyły się niezwykle zażarte i krwawe walki nieprzynoszące zasadniczych rozstrzygnięć. Po czterech tygodniach, 15 marca rozpoczęło się najbardziej krwawe z dotychczasowych, natarć. W jego trakcie miasto Cassino zostało zrównane z ziemią. Wydawało się, że wojska sprzymierzone są już o krok od zdobycia klasztornego wzgórza. Ku zdziwieniu sprzymierzonych pomimo ciągłego ostrzału artyleryjskiego w ruinach klasztoru wciąż broniły się elitarne oddziały niemieckich spadochroniarzy. Słynny generał Harold Alexander powiedział: „niestety walczymy z najlepszymi żołnierzami na świecie”.

Po kilkunastu dniach walk straty w korpusie nowozelandzkim były tak duże (niemal 4000 poległych), że zdecydowano o rozwiązaniu tej formacji. Na półtora miesiąca pod Monte Cassino zapanował względny spokój.

„Czwarte natarcie na górę klasztorną – będzie polskim natarciem. Tam gdzie padli Amerykanie, Anglicy, Nowozelandczycy, Francuzi, Hindusi” – napisał Melchior Wańkowicz w swoim reportażu z pola bitwy. Bitwa ta miała stać się największym wyzwaniem dla Polskich żołnierzy doświadczonych niewolą w sowieckich łagrach i kampanią w Afryce.

11 maja 1944 r. generał Władysław Anders w rozkazie do swoich oddziałów napisał: „Zadanie, które nam przypadło, rozsławi na cały świat imię żołnierza polskiego”. Atak rozpoczął się kilka godzin po wydaniu rozkazu, o godzinie 23.00 od potężnej nawały artyleryjskiej z 1600 dział. Z perspektywy niemieckich schronów „wyglądało to tak, jakby ktoś włączył światła”. Dwie godziny później do ataku ruszyła piechota. Żołnierze szli przez zupełnie zaminowany, niemal nieosłonięty i nieznany im teren. Przeprawiali się przez wzburzoną rzekę Rapido, przedzierali przez dolinę i wznoszące się wokół niej strome wzgórza. Według Melchiora Wańkowicza był to „górski amfiteatr wygięty w podkowę dwoma piętrami, a oprócz tego z pylonami stróżującymi ponad nim. […] Tego amfiteatru opanować od razu nie sposób. Trzeba wprzód wdrapać się niejako na arenę i przejść przez nią, a potem dopiero się wspinać na rzędy amfiteatru”. Wspinaczka rozpoczyna się pod niemieckim ostrzałem: „staje się jasne że artyleria nie porozbijała stanowisk niemieckich, że piechota niemiecka przeczekała nawałę”. Pierwsza noc decydującej bitwy nie przyniosła decydujących rozstrzygnięć. Pozostałe oddziały; amerykańskie, brytyjskie i kanadyjskie również zmagały się z niemieckim ostrzałem. Nie mając innego wyjścia generał Anders zdecydował o powrocie oddziałów na pozycje wyjściowe. Świadkowie wydarzeń opisują, że był załamany niepowodzeniem natarcia zatrzymanego przez zaledwie kilkuset Niemców. Wysiłek Polaków docenili ich sojusznicy. Wieczorem 12 maja do kwatery Andersa przybył brytyjski generał Oliver Leese, aby podziękować jego żołnierzom za ofiarną walkę.

Pewnym przełomem w walkach był moment ukończenia budowy saperskiego mostu na rzece Rapido po południu 13 maja. W trakcie prowadzonych pod ostrzałem artyleryjskim prac zginęło 87 z 200 pracujących brytyjskich saperów. Przejechanie przez most pierwszego plutonu czołgów Sherman zmieniło stosunek siły ognia na polu bitwy.

16 maja żołnierze generała Andersa otrzymali rozkaz szturmu na klasztor. Wówczas jednak według słów Wańkowicza „kryzys bitwy osiągnął najwyższy szczyt”. W meldunkach napływających do sztabu dowódcy rozrzuconych po polu bitwy oddziałów piszą o zupełnym wyczerpaniu ich żołnierzy i sugerują wycofanie się. W jeszcze gorszym położeniu znaleźli się Niemcy. Wieczorem 17 maja w niektórych kompaniach pozostawało zaledwie trzech zdolnych do walki żołnierzy. Co więcej znajdują się niemal w okrążeniu wojsk sprzymierzonych. Tego samego dnia Polacy przechwytują niemiecki rozkaz wycofania się resztek walczących oddziałów z ruin klasztoru. Sygnałem do wycofania się miał być nocny nalot Luftwaffe na stację kolejową w Casino.

W nocy z 17 na 18 maja Feliks Konarski, żołnierz 2. Korpusu, śpiewak i kompozytor w Teatrze Żołnierza Polskiego w Campobasso słysząc daleki grzmot dział napisał dwie pierwsze strofy „Czerwonych maków na Monte Cassino”. Rankiem polscy żołnierze na ruinach klasztoru dojrzeli białą flagę. O 9.50 wysłany w celu potwierdzenia niemieckiej kapitulacji polski oddział zawiesił nad gruzami uszyty na poczekaniu proporzec 12. Pułku Ułanów Podolskich. Wśród ruin i w krypcie świętego Benedykta odnaleźli głównie ciężko rannych niemieckich spadochroniarzy pobladłych z przerażenia na widok orzełków na czapkach zwycięzców.

Podporucznik Kazimierz Gurbiel był w składzie pierwszego patrolu: „po tych wszystkich walkach przez wszystkie te miesiące klasztor został zdobyty bez jednego wystrzału”. Inny z nich wspominał hejnał grany na gruzach klasztoru: „Ci żołnierze, zahartowani w wielu bitwach, którzy aż za dobrze poznali wstrząsającą rozrzutność śmierci na zboczach na Monte Cassino płakali jak dzieci, gdy po latach tułaczki usłyszeli nie z radia, ale z dotąd niezwyciężonej niemieckiej twierdzy głos Polski, melodię hejnału”.

Już dzień po zdobyciu klasztoru 6. Pułk Pancerny Dzieci Lwowskich wziął udział w walkach o miejscowość Piedimonte San Germano. Kilka dni później 4 czerwca 1944 r. wojska amerykańskie bez walki zajęły Rzym.

W trwających cztery miesiące walkach o Monte Cassino zginęły cztery tysiące polskich żołnierzy. Wojska alianckie straciły 50 tysięcy żołnierzy. Straty niemieckie było o około połowę mniejsze.

Na przełomie 1944 i 1945 r. na zboczach Monte Cassino powstał polski cmentarz wojskowy, który jest jednym z najważniejszych miejsc pamięci narodowej. Spoczywa na nim 1072 polskich żołnierzy. Został tam również pochowany generał Anders, który zmarł w Londynie w 1970 r. Na murze wokół cmentarza umieszczono sentencję: „Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”.


Na podstawie m.in. MUZEUM HISTORII POLSKI
DR TOMASZ LESZKOWICZ






HISTORIA I KULTURA
W POLONIJNEJ AGENCJI INFORMACYJNEJ


Ten kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości.
Józef Piłsudski

W DZIALE HISTORIA - KULTURA PAI ZNAJDZIECIE PAŃSTWO 1522 TEMATÓW





COPYRIGHT

Wszelkie materiały zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.


ARTYKUŁY DZIAŁU HISTORIA/KULTURA PAI WYŚWIETLONO DOTYCHCZAS   10 085 871   RAZY



×
NOWOŚCI ARCHIWUM WIADOMOŚCI HISTORIA-KULTURA DZIAŁANIA AGENCJI BADANIA NAUKOWE NAD POLONIĄ I POLAKAMI ZA GRANICĄ
FACEBOOK PAI YOUTUBE PAI NAPISZ DO REDAKCJI

A+ A-
POWIĘKSZANIE / POMNIEJSZANIE TEKSTU