1860-11-18     1941-06-29

IGNACY JAN PADEREWSKI

BOHATER SZTUKI I OJCZYZNY

Mówiono o Paderewskim, jeszcze w czasach mu współczesnych, że był podwójnym bohaterem: sztuki i ojczyzny. Jako artysta potrafił swoją sztuką i siłą swojego talentu zachwycać oraz porywać największe audytoria. Dzięki temu mógł utorować sobie drogę do świata polityki i w efekcie uczynić wiele dobrego dla ojczyzny, którą wielbił, szanował i której służył ponad wszystko.

Gdy podjął się misji bycia politykiem, chcąc działać na rzecz pokoju i odzyskania przez Polskę niepodległości, wielcy tego świata z pełnym szacunkiem dla tego męża stanu mówili o nim, że żaden kraj nie mógłby życzyć sobie lepszego obrońcy. W odezwie do Polonii amerykańskiej pisał: "Myśl o Polsce wielkiej i silnej, wolnej i niepodległej była i jest treścią mego istnienia, urzeczywistnienie jej było i jest jedynym celem mego życia".

Rodzinny dom na Kresach

Ignacy Jan Paderewski urodził się w Kuryłówce na Podolu 6 listopada 1860 r., w rodzinie kultywującej tradycje patriotyczne polskich powstań narodowych: listopadowego i styczniowego. Ojciec przyszłego pianisty i kompozytora był szlachcicem, ród Paderewskich, pieczętujący się herbem Jelita, wywodził się z miejscowości Padarewo na Podlasiu. "Pochodzę z niezamożnej starej szlacheckiej rodziny. Takich rodzin w dawnej Polsce było wiele tysięcy" - pisał Paderewski. Pierwszych 12 lat życia przyszły artysta spędził właśnie na Kresach, w domu, w którym nie brakowało problemów i trudności dnia codziennego. W kilka miesięcy po narodzeniu Ignacego zmarła jego matka. Ojciec za pomoc powstańcom styczniowym został aresztowany.

Ojciec przyszłego pianisty i kompozytora zajmował się zarządzaniem dóbr ziemskich posiadaczy kresowych, stąd częste zmiany pobytu familii. Ważna była atmosfera panująca w rodzinie, w której dużą wagę przywiązywano do domowego kształcenia, w tym również muzycznego. Chłopiec miał zatem swoich nauczycieli, a jednym z nich był weteran powstania listopadowego, były kapitan wojsk polskich Michał Bobiński. Jak wspominał Paderewski: "Dzięki niemu zdobyłem gruntowną znajomość historii Polski, on też podsycał i utwierdzał mój gorący patriotyzm". Ojcu zaś zawdzięczał "staranne wychowanie domowe pod kierunkiem guwernantek i nauczycieli". Atmosfera domu pobudzała ów "pęd do działalności patriotycznej bardziej niż jakiejkolwiek innej". Z kolei postępy, jakie czynił w grze na fortepianie, dostrzeżone również przez "znaczniejsze osoby z okolicy", wpłynęły na to, że jesienią 1872 r. ojciec Ignacego postanowił wysłać syna na dalszą naukę muzyki do Warszawy.



Lata edukacji w Warszawie

Paderewski miał 12 lat, gdy po raz pierwszy przybył do Warszawy. Tu w latach 18721878 od podstaw uczył się gry na fortepianie oraz kompozycji. W czerwcu 1872 r. zdał ostatnie egzaminy. Na koncercie dyplomowym zagrał pierwszą część Koncertu a-moll Edwarda Griega, a na popisie kompozytorskim zaprezentował pieśń Dola swojego autorstwa (do słów Władysława Syrokomli). W ten sposób został mu przyznany "patent" ukończenia Instytutu Muzycznego, dzięki któremu, a także dzięki przychylności dyrektora Apolinarego Kątskiego, mógł podjąć pracę w tymże Instytucie jako nauczyciel fortepianu w klasie "niższej". W wieku 20 lat poślubił Antoninę Korsakównę, która w niespełna rok, tuż po narodzinach ich syna Alfreda, zmarła. (niepełnosprawnemu Alfredowi, poruszającemu się na wózku, dane było przeżyć tylko 20 lat).

Choć życie nie szczędziło Paderewskiemu trudności, czuł, że jego powołaniem pozostaje muzyka. W 1882 r. po raz pierwszy wyjechał do Berlina na studia kompozytorskie. Drugi wyjazd, również do Berlina, miał miejsce dwa lata później. Wówczas też uznał, że właśnie kompozycja jest tą dziedziną, której może oddać się w pełni. W jego zdolności kompozytorskie wierzyły osoby z bliskiego mu kręgu, m.in. zaprzyjaźniony skrzypek Władysław Górski. Paderewski miał już wówczas swojego berlińskiego wydawcę: Bote und G. Bock, a kompozytorski koncert zorganizowany w tym mieście został dobrze oceniony przez takie autorytety, jak Joseph Joachim czy Anton Rubinstein.

Kompozytor czy pianista?

W kraju podczas koncertów, m.in. z Władysławem Górskim, wykonywał własne utwory. Pojawiło się pytanie: być pianistą czy kompozytorem? Władysław Żeleński uznał, że jako pianista ma Paderewski "przyszłość wielką", jako kompozytor natomiast - "jeszcze większą".

Latem 1884 r., w Zakopanem, gdzie spotykała się polska artystyczna i naukowa elita, Paderewski poznał Helenę Modrzejewską, cieszącą się sławą światową artystkę dramatyczną. Ich wspólny koncert w Hotelu Saskim w Krakowie, który odbył się 3 października 1884 r., przyniósł dochód na tyle pokaźny, że Paderewski mógł zrealizować swoje marzenie: wyjechać do Wiednia na studia pianistyczne u sławnego Teodora Leszetyckiego. W Wiedniu Leszetycki z nadspodziewaną serdecznością przyjął przybysza z Warszawy, ułatwiając mu nawiązanie kontaktów z tamtejszym środowiskiem. Paderewski w Wiedniu kształcił się właściwie od podstaw, najpierw pracując nad korektą dotychczasowych złych nawyków pianistycznych, a następnie nad rozwojem właściwej techniki. Była to doprawdy praca tytaniczna - znakomita ilustracja tego, co Paderewski zwykł później powtarzać: że droga do sukcesu to 10 proc. talentu i 90 proc. pracy. Choć pianistyce w tym czasie poświęcał najwięcej czasu, to jednak wciąż stawiał na kompozycję. W korespondencji z 1885 r. zwierzał się z problemów: "Uczyć się można tylko za młodu. W moim wieku nauka staje się już męczarnią". Pomimo tych zwątpień Paderewski nie rezygnował z dalszych studiów pianistycznych. Zachęcał go do tego Leszetycki, wciąż przypominając, że tak wielkiego talentu nie powinno się zaniedbywać, wszak jest to dar od Boga. Tak ów pedagog i kompozytor mówił o swoim uczniu: "To wielkie serce - wielka głowa i niezmierzony hart woli. Będzie on genialnym artystą do końca życia, gdyż ma charakter, gdyż poza pracą umiał nie widzieć, nie znać innych celów. Przez cztery lata kształcił się u mnie, z tych dwa poświęcił wyłącznie pięciopalcówkom, aż wreszcie zdobył to, co nazywamy techniką. Po technice pracowaliśmy nad wyrobieniem stylu, to znaczy w moim pojęciu nad pogodzeniem indywidualności wirtuoza z intencjami kompozytora".



Plon studiów w Wiedniu

Studia u Leszetyckiego nad techniką i repertuarem wkrótce miały przynieść wspaniałe efekty. Ów pedagog swoim nazwiskiem firmował kariery wielu wielkich pianistów epoki romantycznej, takich jak Anetta Jesipowa, Ignacy Friedman, Mieczysław Horszowski, Józef Śliwiński, Aleksander Braiłowski, Artur Schnabel, Benno Mojsiejewicz, Ernest Schelling, Ossip Gabryłowicz czy Mark Hambourg.

Paderewski od legendarnej szkoły Leszetyckiego również się nie odżegnywał i zawsze podkreślał, jak ważną rolę odegrały jego wiedeńskie studia pianistyczne, tyle że nie do końca zgadzał się z tezą, iż on sam miałby być jedynie "produktem" tej nauki. Mimo to podkreślał, że od swojego nauczyciela przejął zarówno umiejętność właściwego ćwiczenia, jak i sposób interpretacji wielu dzieł, w których chodziło m.in. o grę tempo rubato. Mówił, że przede wszystkim nauczył się właściwego sposobu wydobycia dźwięku, który miał być "pełny", "męski", ale nie miękki; dźwięczny, ale nie hałaśliwy. Istniała jednak znacząca różnica w podejściu ucznia i mistrza, mianowicie jedna z naczelnych zasad sztuki wykonawczej: wierność temu, co zapisał w swoich nutach kompozytor. Dla Paderewskiego była to idea nadrzędna, Leszetycki natomiast, kierując się ówczesną modą na dość powierzchowną wirtuozerię, nie przywiązywał do owej wierności większej wagi, co w efekcie spłycało nieco prezentację kompozytorskiego dzieła.

Na plon wiedeńskich studiów Paderewskiego składają się również ówczesne jego kompozycje: Sonata skrzypcowa, cykle miniatur fortepianowych, wreszcie Koncert fortepianowy, który po raz pierwszy w Wiedniu wykonała Anneta Jesipowa. Tak polski twórca pisał z Wiednia do ojca 23 grudnia 1888 r: "Wyrobiłem sobie imię, dość nawet pokaźne, w Paryżu, Brukseli, Pradze, Wiedniu, no i trochę w Niemczech; długi moje nieco się zmniejszyły i wreszcie, co mię najbardziej cieszy, napisałem dzieło najlepsze ze wszystkich dotychczasowych utworów moich, mianowicie ten koncert na fortepian z orkiestrą".



Zwrot w karierze artystycznej

Decydującym zwrotem w karierze artystycznej Paderewskiego i - jak się okazało - w ogóle w jego życiu był debiut paryski, który miał miejsce w paryskiej Sali Erarda 3 marca 1888 r. Był to debiut prawdziwie "europejski", który okrzyknięto "sensacją sezonu". Po nim to Paderewskiego zaczęto nazywać "lwem Paryża", okrzyknięto go też "drugim Chopinem". W ślad za tym sukcesem kilka dni później Paderewski dał w Paryżu jeszcze trzy koncerty, w tym jeden ze słynną orkiestrą Charles’a Lamoureux. Sukcesy te, co również było nie bez znaczenia dla przyszłej kariery politycznej Paderewskiego, otworzyły przed budzącym powszechny zachwyt wirtuozem paryskie salony. "Przyjmowałem udział w kilku innych koncertach, grywałem na prywatnych wieczorach, jako i u ks. Radziwiłłów w obecności królowej hiszpańskiej, której byłem przedstawiony, i powodzenie nie tylko mnie nie opuszczało, ale nawet rosło. Wizyty, śniadania i obiady, zaproszenia od rozmaitych artystów i bankierów spadały jak deszcz z nieba [od wicehrabiego de Travern, barona Rothschilda, hrabiny Ansac i innych" - wspomniał artysta.

Pomimo tak spektakularnych sukcesów pianistycznych Paderewski wciąż uważał, że ważniejsza niż kariera wirtuoza jest kariera kompozytora. Z nią właśnie wiązał swoją przyszłość, uważając tę dziedzinę za coś, co może zapewnić byt jemu samemu i jego rodzinie.

Przybył, zagrał i… zwyciężył

Po Paryżu przyszły koncerty w innych centrach europejskich. W maju 1890 r. w Londynie, i w ogóle w Anglii, Paderewski zyskał uznanie nie tylko środowiska muzycznego, ale też świata finansjery, arystokratów, dyplomatów, a nawet koronowanych głów. 30 czerwca 1890 r. pisał z Londynu do Heleny Górskiej: "Grałem już u Rothschildów i u Lady Brownlow. Ten ostatni wieczór był, jak utrzymują, koroną mego powodzenia w Londynie. Cała arystokracja angielska, ciało dyplomatyczne, najwybitniejsi artyści mający wstęp do Society, finanse, księstwo Walii - wszystko było obecne. Grałem sam jeden - i, rzecz dziwna, słuchano mię, nie rozmawiano. Ale też grać mi kazano bez przerwy, bez wytchnienia, siedemnaście kawałków, i to najbardziej męczących".

Wielbicielką talentu Paderewskiego została sama królowa Wiktoria oraz jej córka, księżna Luiza. Stary Kontynent został przez Paderewskiego zdobyty. "Przybył, zagrał i… zwyciężył!" - takie oto echo najczęściej pozostawało po jego koncertach. Wielką karierę jednak, jak powszechnie wówczas sądzono, należało robić nie w Europie, a w Ameryce. Impresariowie szybko się zorientowali, jaką żyłą złota mogą być koncerty za oceanem.



Na podbój Ameryki

Paderewski miał 31 lat, gdy stanął u progu wielkiej kariery w Ameryce. Znany był już w Europie. Poza sukcesami pianistycznymi miał też pewien dorobek kompozytorski. Ponadto ciągle pracował nad swoim wykształceniem humanistycznym. Nawiązywał coraz szersze kontakty z czołowymi politykami i mężami stanu. Mając wspomnienia z dzieciństwa niewolne od trosk, włączał się w działania o charakterze filantropijnym. Wspierał młodzież. Jesienią 1891 r. udał się za ocean, po sławę, jak to wcześniej czynili inni wybitni artyści: Anton Rubinstein, bracia Wieniawscy, Marcelina Sembrich-Kochańska, Helena Modrzejewska czy Józef Hofman.

17 listopada 1891 r. zagrał tam po raz pierwszy, od razu w Carnegie Hall - nowej, dopiero co otwartej sali w Nowym Jorku, która po dziś dzień pozostaje jedną z kilku najważniejszych (jeśli nie najważniejszą) i najbardziej prestiżowych sal koncertowych świata.

Z Nowojorską Orkiestrą Symfoniczną, którą dyrygował Walter Damrosch, wykonał IV Koncert fortepianowy Saint-Saënsa oraz swój własny Koncert a-moll. Zaprezentował również pięć solowych utworów Chopina. Tak oto rozpoczęło się pierwsze amerykańskie tournée Paderewskiego, podczas którego wystąpił 107 razy. W samym tylko Nowym Jorku dał 32 koncerty. Słuchało go ponad 200 tys. osób, a dochód wyniósł około 100 tys. dolarów. Poza odnoszeniem sukcesów czysto artystycznych Paderewski nawiązywał kontakty z Polonią, a także wszedł w kręgi amerykańskiej polityki i finansjery.

W Nowym Jorku spotkał się również z Heleną Modrzejewską, która w jednym z listów napisała: "Paderewski gra tu z olbrzymim sukcesem. Kobiety szaleją za nim. Krytycy chwalą go bez granic. Jedyne, co krytykują, to jego wykonanie Beethovena i zbyt wielką szopę włosów. Ktoś z moich przyjaciół nazywa go chryzantemą, co bardzo trafnie określa jego głowę. Byłam na jednym z jego koncertów, naprawdę gra jak anioł. Prosto, wyraziście".

Amerykę, która stała się dla Paderewskiego ważnym etapem jego kariery artystycznej i politycznej, odwiedził 18 razy. Koncertował również w Australii, Nowej Zelandii, Ameryce Południowej i we wszystkich krajach europejskich, także w Rosji. Sławę wirtuoza fortepianu łączył z sukcesami kompozytorskimi. Zdarzyło się, że podczas tego samego wieczoru w Metropolitan Operze wystawiano jego operę Manru (była to pierwsza opera wystawiona w tym prestiżowym miejscu, która została napisana przez polskiego kompozytora), gdy tymczasem mistrz grał koncert w innej nowojorskiej sali.



Sprawy prywatne i publiczne

W przerwach między trasami amerykańskimi Paderewski przebywał w Polsce albo koncertował w krajach europejskich. W 1899 r. poślubił Helenę z Rosenów Górską. Uroczystość ślubna odbyła się w warszawskim kościele św. Ducha. Małżonkowie letnie miesiące spędzali w zakupionym dworku w Kąśnej Dolnej (1897-1903), a miejscem ich stałego pobytu była willa Riond-Bosson koło Morges w Szwajcarii (1898-1940).

W tym czasie Paderewski włączał się w wiele różnych inicjatyw publicznych, m.in. w budowę Filharmonii Warszawskiej, której był udziałowcem. Jej otwarcie, które odbyło się 5 listopada 1891 r., inaugurował właśnie Paderewski, grając z orkiestrą symfoniczną pod dyrekcją Emila Młynarskiego swój Koncert fortepianowy oraz kilka solowych utworów Chopina.

Mając pozycję powszechnie cenionego artysty i coraz bardziej skutecznego w działaniach ambasadora swojego narodu, a także z potrzeby patriotycznego serca, Paderewski przystępował do każdej bez mała, a wartej poparcia inicjatywy narodowej i społecznej. Wspierał je swoim autorytetem, a nierzadko i własnymi środkami. Był inicjatorem, a także i hojnym darczyńcą obchodów rocznic patriotycznych. Tak było w 1910 r., kiedy przypadała pięćsetna rocznica zwycięskiej bitwy pod Grunwaldem oraz setna rocznica urodzin Fryderyka Chopina. Wówczas to za sprawą Paderewskiego stanął w Krakowie Pomnik Grunwaldzki poświęcony "Praojcom na chwałę, braciom na otuchę". Wówczas też Paderewski wygłosił jedno ze swoich pierwszych przemówień publicznych, stając się przywódcą rodaków, przybyłych ze wszystkich zaborów i z zagranicy. W październiku tego samego roku we Lwowie, podczas obchodów rocznicy chopinowskiej, wygłosił słynną mowę: "W Chopinie tkwi wszystko, czego nam wzbraniano, barwne kontusze, pasy złotem lite, posępne czamarki, krakowskie rogatywki i szlachecki brzęk szabel naszych, kos chłopskich połyski, jęk piersi zranionej, bunt spętanego ducha, krzyże cmentarne, przydrożne wiejskie kościółki, modlitwy serc stroskanych, niewoli ból, wolności żal, tyranów przekleństwo i zwycięstwa radosna pieśń".

O niepodległość Rzeczypospolitej

Po trzecim tournée Paderewski został idolem Ameryki, równocześnie stawał się duchowym przywódcą zniewolonego narodu. Uprawiał sztukę powszechnie podziwianą, która okazała się skutecznym orężem walki o Polskę, o jej niepodległość. Nadszedł dramatyczny rok 1914. Z chwilą wybuchu I wojny światowej najważniejsza dla Paderewskiego stała się działalność patriotyczna i niepodległościowa. Przebywając w Stanach Zjednoczonych, prawie co drugi dzień dawał koncerty, muzyką oraz słowem apelując o pomoc dla walczących Polaków. W ten sposób sprawą Polski zainteresował administrację Stanów Zjednoczonych. Nawiązał bezpośredni, przyjacielski kontakt z prezydentem Thomasem Woodrowem Wilsonem. W styczniu 1917 r. przygotował memoriał dotyczący Polski i jej historii, z uzasadnieniem odbudowy jej niepodległości. Występował z przemówieniami, m.in. w kręgu Polonii amerykańskiej, apelując o pomoc dla kraju i utworzenie polskiej armii walczącej po stronie aliantów.

W wyniku wielu starań, również osobistych kontaktów Paderewskiego, prezydent Wilson 8 stycznia 1918 r. w swoim orędziu pokojowym uznał kwestię niepodległości Polski za jeden z warunków przyszłego pokoju w Europie (punkt trzynasty orędzia). Kilka miesięcy później Paderewski przystąpił do tworzenia Polskiego Białego Krzyża, na czele którego stanęła jego żona.



Powrót do kraju i misja utworzenia pierwszego wolnego rządu

11 listopada 1918 r. Paderewski podjął decyzję o powrocie do Polski, by po otrzymaniu poparcia prezydenta Stanów Zjednoczonych i przywódców europejskich - dzięki rozmowom w Paryżu (wraz z Romanem Dmowskim i członkami Komitetu Narodowego Polskiego), a także w Londynie - utworzyć rząd polski. Poprzez Gdańsk i Poznań (co w Wielkopolsce stało się impulsem do wybuchu powstania) 1 stycznia 1919 r. przybył do Warszawy. Witany przez 300 tysięcy osób, w przemówieniu podkreślił, że nie należy do żadnego stronnictwa: "Stronnictwo powinno być jedno - Polska, i temu jedynemu służyć będę do śmierci. Żadne stronnictwo z osobna nie odbuduje ojczyzny - odbudują ją wszyscy, a podstawa główna to robotnik i lud".

25 stycznia 1919 r., jako premier (tytułowany prezydentem Rady Ministrów), poprowadził pierwsze posiedzenie swojego gabinetu, w którym pełnił również funkcję ministra spraw zagranicznych. Wobec coraz bardziej brutalnych ataków opozycji Paderewski ostatecznie zgłosił dymisję gabinetu i z początkiem 1920 r. na zawsze opuścił Polskę. Dwa lata później powrócił do koncertowania, ale tylko na estradach światowych. Przybywając do wolnej Polski w 1918 r., należał do najbogatszych ludzi świata. Dwie dekady wcześniej wyjeżdżał z długiem wynoszącym 740 tys. dolarów.

Rozczarowanie polityką. Powrót do Riond-Bosson

Z Warszawy powrócił Paderewski do Riond-Bosson, skąd udawał się w długie trasy koncertowe. W przerwach między nimi zapraszał do swojej posiadłości młodych polskich muzyków, których wspierał w rozwoju kariery. W Riond-Bosson odbywały się kursy mistrzowskie dla polskich pianistów przygotowujących się do udziału w Konkursach Chopinowskich w Warszawie. Byli wśród nich m.in. Stanisław Szpinalski, Henryk Sztompka, Witold Małcużyński i Władysław Kędra, którzy w przyszłości zdobyli tytuł laureata. W 1937 r. we współpracy z Ludwikiem Bronarskim i Józefem Turczyńskim, delegatami Towarzystwa im. Fryderyka Chopina w Warszawie, rozpoczął pracę nad wydaniem "Dzieł wszystkich Fryderyka Chopina", które opublikowane po wojnie, obecnie uzyskały najwyższy, bo kilkumilionowy nakład. W tamtych latach wystąpił też w filmie "Sonata księżycowa(1937-1938), dzięki któremu został utrwalony dla potomności wizerunek wielkiego artysty. By spotkać się z Paderewskim, do Morges przyjeżdżali z kraju również politycy, którym przewodniczył generał Władysław Sikorski (Front Morges).



Trudne ostatnie lata

Nadszedł tragiczny rok 1939. 1 września, w chwili wybuchu II wojny światowej, Paderewski rozpoczął po raz kolejny działalność polityczną i patriotyczną, organizując pomoc dla ofiar wojny w Polsce. Słał memoriały do polityków, apelował za pośrednictwem radia. Spotykał się z polskimi politykami. 23 stycznia 1940 r. przemawiał na inauguracyjnym posiedzeniu Rady Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej na emigracji, kończąc swoje przemówienie słowami: "Nie zginie Polska, Bracia nasi umęczeni, nie zginie, lecz żyć będzie po wieki wieków w potędze i chwale dla Was, dla nas i dla całej ludzkości".

We wrześniu 1940 r., ze Szwajcarii przez Hiszpanię i Portugalię, wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W 1941 r. odbyły się tam "Dni Paderewskiego" z okazji złotego jubileuszu jego debiutu amerykańskiego. W ich ramach zorganizowano około sześć tys. koncertów na cześć artysty, z których dochód został przeznaczony przede wszystkim na pomoc dla Polski. Paderewski, pomimo sędziwego wieku, cały czas był aktywny politycznie. Wygłaszał przemówienia, wspierając na duchu rodaków. Zwracał się do świata o pomoc dla Polski. Po raz ostatni przemawiał 22 czerwca 1941 r. w Oak Ridge (New Jersey). Czuł się wówczas już źle i po tygodniowej chorobie (zapalenie płuc) zmarł 29 czerwca 1941 r. Pogrzeb z najwyższymi honorami wojskowymi odbył się na Narodowym Cmentarzu w Arlington. Tam, w 1963 r., prezydent Stanów Zjednoczonych John F. Kennedy ufundował i odsłonił tablicę informującą, że szczątki polskiego męża stanu i muzyka spoczęły w tym miejscu czasowo. Czasowo - zgodnie z wolą Paderewskiego, w oczekiwaniu na powrót do wolnej Polski, co mogło nastąpić dopiero po 1989 r.

Rzecznik Polski i Polaków

Ignacy Jan Paderewski osiągnął szczyty jako pianista. Jako kompozytor pozostawił po sobie wiele dzieł, które przetrwały do dziś w repertuarze koncertowym. W ślad za sukcesami w dziedzinie sztuki i dzięki innym talentom składającym się na jego wybitną osobowość wszedł do świata polityki, by również i tu odnosić sukcesy, mimo że nie szczędzono mu czasem przykrości. Jak pisał Marian Marek Drozdowski: "Do polityki odnosił się z pozycji artysty, zwracając uwagę na jej moralny sens, formę, styl, język. Był świadomym dziedzicem romantycznej idei niepodległości Polski w dawnych granicach Rzeczypospolitej".

Miarą jego niezwykłych talentów pozostaje fakt, że potrafił pogodzić i połączyć dziedziny tak bardzo różne: będącą domeną interesu politykę z całkowicie bezinteresowną wielką sztuką, dziejącą się w sferze marzeń i najbardziej wyrafinowanych, delikatnych obszarów ludzkiej wrażliwości. Umiejętność łączenia ze sobą tak odległych sfer Paderewski nazywał "zmysłem dobra", dzięki któremu artyzm i polityka osiągały doskonałość owej jedni. Prawdą jest też i to, że szorstka, a niekiedy i brutalna polityka w aurze artyzmu zyskiwała jedyny i właściwy tylko Paderewskiemu wymiar.

Osiągnąwszy bezprecedensowy sukces na polu sztuki, mógł Paderewski wiele uczynić dla ojczyzny i swoich rodaków, szeroko rozwijając działalność społeczną, polityczną, charytatywną i filantropijną. Od momentu, gdy jako pianista uzyskał sławę prawdziwie światową, jego koncerty przeradzały się w wielkie manifestacje polskości, dając światu do zrozumienia, że na mapie politycznej jest naród, któremu należy się niepodległość. Jako genialny interpretator dzieł Chopina językiem sztuki "przemawiał" w imię Polski i jej dążeń niepodległościowych. Jak napisał Andrzej Piber: "Był Paderewski patriotą niezłomnym, miłującym głęboko bohaterską przeszłość narodu, czynnym świadkiem trudnych i tragicznych zmagań Polaków o przetrwanie i o wolność. Za swój naturalny obowiązek uważał niesienie pomocy rodakom dotkniętym nieszczęściem, cierpieniem, nędzą i głodem. Jego działalność społeczna niepostrzeżenie przekształciła się w działalność polityczną. Został politykiem, choć za polityka się nie uważał, a działalność polityczną wielce ułatwiły mu sukcesy artystyczne. Zwycięstwu sprawy Ojczyzny poświęcił swój talent, majątek, pozycję w świecie. Był jednym z najbardziej wytrwałych i uznanych rzeczników Polski".

Był bohaterem sztuki, a jako artysta o wielkim i powszechnym poważaniu mógł stać się również bohaterem ojczyzny.



Testament Paderewskiego

Paderewski - pianista i kompozytor - znalazł trwałe miejsce w historii muzyki. W dziedzinie pianistyki, w jej wielkiej romantycznej tradycji światowej jest to miejsce naczelne; w przypadku kompozycji pozostaje ono znaczącym osiągnięciem muzyki polskiej doby postchopinowskiej. Częścią artystycznego testamentu Paderewskiego są również "Dzieła wszystkie Fryderyka Chopina",wydane pod jego redakcją.

Testament polityczny natomiast, w którym na najważniejszym miejscu znajduje się sprawa odzyskania niepodległości, dziś stał się domeną historyków i politologów, których publicystyczno-naukowy dyskurs zaowocował pokaźną liczbą publikacji.

W 1930 r. Ignacy Jan Paderewski sporządził testament, w którym zapisał m.in.: "Wszystkie dzieła sztuki znajdujące się w domu moim [Riond-Bosson] - zbiory chińskie, pamiątki, dyplomy, adresy, fotografie osób wybitnych zapisuję Muzeum Narodowemu w Warszawie z warunkiem, iż przeznaczy na nie osobny pokój. Fortepian koncertowy Steinway jeden jest tylko moją własnością, rękopisy muzyczne oraz partytury przekazuję Konserwatorium Muzycznemu w Warszawie (…). Wszystkich, którym niechcący i niesłusznie sprawiłem przykrość lub też ich obraziłem mimowolnie - pokornie przepraszam, przyjaciołom serdecznie wdzięczny, do wrogów nie mam żalu. Krzywdy doznane, a doznałem ich wielu, po chrześcijańsku przebaczam. Nie mogę tylko przebaczyć tym pysznym i nikczemnym, co myśląc jedynie o korzyściach osobistych i wywyższeniu własnym, prowadzili i prowadzą Ojczyznę do zguby, a Naród do upodlenia".

W miesiąc po śmierci Paderewskiego otwarto w Nowym Jorku pierwszą wystawę pamiątek będących w posiadaniu siostry zmarłego, Antoniny. Następnie trafiły one do Muzeum Związku Narodowego w Chicago. Willa Riond-Bosson dziś już nie istnieje. Po wojnie ją sprzedano, a w latach 60. zburzono, przygotowując teren pod budowę autostrady. 

Ponownie w Warszawie

Na mocy testamentu Paderewskiego wszystkie pamiątki z willi Riond-Bosson (około 700 pozycji) w 1951 r. przywiezione zostały do Polski. W 1992 r. do Warszawy sprowadzono prochy artysty, które złożone zostały w krypcie katedry św. Jana.

Pamięć o Paderewskim czci się przede wszystkim w Polsce, Stanach Zjednoczonych i w Szwajcarii, nie szczędząc wysiłku, by dla współczesności wykorzystać wartość dokonań, wartość przesłań myśli obywatelskiej, patriotycznej i politycznej, jak również wspaniałych i wielkich osiągnięć Paderewskiego jako artysty, który to "wygrał Polskę na fortepianie".



Bibliografia:

Drozdowski Marian Marek, "Ignacy Jan Paderewski. Zarys biografii politycznej", Wydawnictwo Interpress, Warszawa 1986.
Perkowska-Waszek Małgorzata, "Ignacy Jan Paderewski o sobie. Zarys biografii wzbogacony listami artysty", Centrum Ignacego Jana Paderewskiego, Tarnów-Kąśna Dolna 2004.
Piber Andrzej, "Droga do sławy. Ignacy Paderewski w latach 1860-1902", Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1982.
"Z panteonu wielkich Polaków: Ignacy Jan Paderewski. Album Międzynarodowego Towarzystwa Muzyki Polskiej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Warszawie", wybór tekstów i il. Kazimierz Roman Czekaj Haag, Die Internationale Vereinigung-Paderewski zur Förderung der Polnischen Musik, Międzynarodowe Towarzystwo Muzyki Polskiej im. Ignacego Jana Paderewskiego, Bazylea-Warszawa 2010.


SPRAWA POLSKA W WYSTĄPIENIACH IGNACEGO JANA PADEREWSKIEGO (LATA 1910–1941)

Autor tekstu: dr Jan Konopka, prawnik z Genewy, zastępca kustosza Muzeum Kościuszki w Solurze (Szwajcaria). Autor licznych rozpraw o Kościuszce, pisanych po polsku, niemiecku i francusku, w tym: Kościuszko w Szwajcarii. Fakty, tradycje, pamięć (Genève 2007). Opublikował też książkę Początki Muzeum Polskiego w Rapperswilu wedle relacji prasy szwajcarskiej (1868–1897) (Genève 2002).

Słowo wstępne

"Jestem Polakiem, wiernym synem Ojczyzny. Myśl o Polsce wielkiej i silnej, wolnej i niepodległej była i jest treścią mojego istnienia, urzeczywistnienie jej było i jest jedynym celem mojego życia.." Takie było credo Paderewskiego-patrioty. Wyzna je publicznie, zwracając się w Nowym Jorku do Polonii amerykańskiej 22 maja 1915 roku. Powtarzał je wielokrotnie niczym święte przyrzeczenie dane narodowi i Ojczyźnie. Żył losem narodu. Przeżywał wydarzenia dziejowe związane z jego istnieniem – i te rodzące nadzieję na wolność, i te niosące wyzwolenie po wiekowej niewoli, i te napełnione życiem odrodzonej Rzeczypospolitej, i te wymagające ponownej ofiary i walk z barbarzyńskim najeźdźcą.

Ten światowej sławy polski pianista i kompozytor, a przy tym mąż stanu, ów trybun uciemiężonego narodu, dawał z siebie wszystko dla sprawy Ojczyzny. Był urodzonym mówcą, a zarazem obdarzony wybitnym polotem literackim, czego świadectwem są niezmiernie liczne wystąpienia, w słowie i piśmie, po polsku, po francusku i po angielsku w formie przemówień, odezw, pism, wywiadów. Wiele z tekstów ukazało się jeszcze za jego życia w druku, na łamach prasy lub rozpowszechnianych było drogą radiową.

Zachowane teksty wystąpień przechowywane są do dziś z pietyzmem w publicznych archiwach w kraju, a częściowo też w Szwajcarii i w Stanach Zjednoczonych.

W wypowiedziach Paderewskiego wyraża się:

  • patriotyzm i duma narodowa, którą przekazywał rodakom;
  • idea zgodnej działalności i jednomyślności w interesie narodowym, tak na polu polityczno-społecznym, jak i rządowo-państwowym;
  • świadomość znaczenia Polski w łonie wspólnoty narodów cywilizowanych;
  • pojmowanie sprawy polskiej w kontekście międzynarodowym;
  • swoboda w sformułowaniu i przekazywaniu myśli w sposób przekonujący;
  • krasomówczość uzasadniona okolicznościami, niepozbawiona niekiedy znacznej egzaltacji i oratorskiego patosu;
  • niezwykła kurtuazja, a jednocześnie bezkompromisowa postawa wobec jawnie antypolskich wystąpień i...
  • bezprawnych, antydemokratycznych przedsięwzięć szkodliwych dla narodu;
  • znajomość poruszanego zagadnienia w jego zakresie (historycznym, politycznym, społecznym), a zarazem pewien idealizm polityczny, pozbawiony często konkretnych postulatów programowych;
  • upór w obronie interesów polskich z jednoczesnym zrozumieniem koniecznego szukania w miarę możliwości rozwiązań kompromisowych i zrezygnowanie z bezcelowego prowadzenia sporów w sprawach z góry przegranych lub narzuconych nieodwołalnie przez instancje międzynarodowe;
  • gorycz mieszana z przebłyskiem nadziei wobec niepowodzeń obrony sprawy polskiej na forum międzynarodowym;
  • szlachetność uczuć wyrażana niekiedy w zbyt optymistycznych oświadczeniach, z głębokim przeświadczeniem o słuszności starań podejmowanych w obronie sprawy

W wypowiedziach powoływał się, zależnie od okoliczności, na historię i tradycje narodowe, rozważał teraźniejszość, wybiegał myślą i oceną w przyszłość. Zależnie od okoliczności, ubierał w oratorską szatę wypowiedzi, aby przyciągnąć uwagę słuchaczy, wzbudzić uczucia nadziei, współczucia, ofiarności, miłości do Ojczyzny i wezwać do współdziałania dla wspólnego dobra.

Zgodnie ze swą niezwykle bogatą uczuciowo duszą artysty i patrioty, był Paderewski w dużej mierze idealistą. Z pełną nadzieją i przekonaniem wewnętrznym głosił najwyższe ideały narodowe, najczęściej jednak bez możności zagwarantowania ich urzeczywistnienia, a to zazwyczaj z braku poparcia i zrozumienia ze strony rządzących ugrupowań politycznych. Z drugiej strony, pomimo optymizmu, zdawał sobie sprawę ze słabości Rzeczypospolitej, zdanej na łaskę zachodniego pragmatyzmu polityczno-ekonomicznego.

* * *

Obrany temat obejmujący lata 1910–1941 przedstawimy zasadniczo w porządku chronologicznym, w ramach okresów uwarunkowanych wydarzeniami istotnymi w życiu narodu, a jednocześnie angażującymi w sposób osobisty Paderewskiego.

Są to okresy lat 1910–1914, 1915–1918, 1919–1939 i 1940–1941. Niezwykle obszerny materiał dokumentacyjny podyktował konieczność dokonania wyboru w jego cytowaniu w zależności od wagi wydarzeń, które były powodem wystąpień Paderewskiego.

II. Część analityczna

1. Lata 1910–1914

Już początkowe lata XX-ego wieku zapowiadały radykalne zmiany w sytuacji i strukturach wewnętrznych państw rozbiorczych. Klęska Rosji w wojnie z Japonią w roku 1905 wpłynęła na wzmożenie się ruchów rewolucyjnych w Rosji i w „Kongresówce”. Jednocześnie mnożą się podejmowane przez Polaków akcje narodowo-polityczne i wzrasta ilość organizacji niepodległościowych w kraju i za granicą.

Ignacy Paderewski, będąc w pełni świadomy narastających konfliktów i przewidując bieg wydarzeń, pragnie w wystąpieniach zmobilizować rodaków dla wspólnego, jednomyślnego działania mającego doprowadzić do zerwania kajdanów zniewalanych Ojczyznę od przeszło 120 lat.

I poczuł się niejako w roli trybuna narodu. Uczuł, że w opinii rodaków staje się „kimś w rodzaju przywódcy” – jak wyznał to później w swych Pamiętnikach. Było to 15 lipca 1910 roku w Krakowie, kiedy stojąc u stóp ufundowanego przez siebie pomnika „grunwaldzkiego” (odsłoniętego w tym dniu z okazji 500-lecia zwycięstwa polsko-litewskiego oręża nad zaborcą krzyżackim) rzucił wezwanie w imię wspólnej sprawy. Słuchały go przeszło 150-tysięczne rzesze rodaków przybyłych ze wszystkich zaborów. Wołał do serc i umysłów, „aby wszystkie dzieci tej ziemi natchnęła miłość, zgoda, wiara, moc, nadzieja, rozwaga, cierpliwość i ta dobra wiara, bez której nie ma ani cnót cichych, ani sławnych czynów. Niech każdy Polak i Litwin, każdy z dawnych dzielnic Ojczyzny, czy zza oceanu, spoglądając na ten pomnik, jako znak wspólnej przeszłości, świadectwo wspólnej chwały, zapowiedź lepszych czasów, jako na cząstkę własnej, wiarą silną, duszy, – zachętę odczuł do wspólnej owocnej pracy”.

W kilka miesięcy później, 23 października, przemawiał w przepełnionej sali Filharmonii we Lwowie na uroczystości upamiętniającej 100-lecie urodzin Fryderyka Chopina. Widział w muzyce wielkiego piewcy narodu niezmożoną siłę dla zachowania duszy narodu, „albowiem w nim się objawia cała nasza zbiorowa dusza. Więc krzepmy serca do wytrwania, do trwania, myśli strójmy do czynów, do dzielnych, sprawiedliwych, uczucia podnośmy do wiary, do silnej – bo nie ginie naród, co ma taką wielką, nieśmiertelną duszę.”

Wcześniej postanowił, wspólnie z kilku innymi osobami, „wejść w porozumienie z jednym z wybitniejszych dzienników paryskich i uczynić go organem Polski, tj. tłumaczem istotnych potrzeb, rzecznikiem słusznych rozsądnych żądań naszych, (bo) sprawa polska, mimo swego wielkiego, międzynarodowego znaczenia nie miała dotychczas za granicą żadnego organu, któryby o jej doniosłości pouczał Europę” (list do NN z początku października 1910). Uzasadniając rzuconą na ten cel subskrypcję, pisze Paderewski 30 listopada 1910 roku do pewnej osoby ustosunkowanej nieprzychylnie te wielce znamienne słowa: „Sprawa narodu to nie interes, z którego wycofać się należy, gdy zamiast zysku straty przynosi. Sprawa narodu to praca ciągła, praca stała, wytrwałość, niezłomność, ofiarność nieprzerwana z pokolenia na pokolenia. Zaniechać jej nie wolno, a łożyć na nią, w miarę możliwości, zawsze się powinno.”

Wzrastał prestiż osobisty i moralny Paderewskiego w kraju i na obczyźnie. Niepokoiło to wielu czołowych działaczy politycznych, w tym Romana Dmowskiego. W odpowiedzi na jego uwagi kieruje do niego Paderewski, dla uspokojenia, następujące zapewnienie (list z końca października 1910 roku): „żadnej roli politycznej odgrywać nie myślę. Nie mam do tego ani ochoty, ani przygotowania, ani też temperamentu. Władza mnie nie nęci, powaga ojca narodu nie pociąga, pośledniejsze stanowisko pożytecznego syna Ojczyzny najzupełniej mi wystarcza.”

W następnych latach poświęcił się Paderewski zasadniczo karierze artystycznej. Występował z koncertami w krajach zachodniej Europy (Szwajcaria, Niemcy, Francja, Anglia), w Polsce (Lwów, Kraków, Warszawa), w Stanach Zjednoczonych, w Afryce Południowej.

Powrócił do siebie, do Riond-Bosson k. Morges, w czerwcu 1914 roku. Tu obchodził jak zwykle 31 lipca swoje imieniny w licznym gronie zaproszonych gości, przybyłych również spoza Szwajcarii i Polski. Zabrał jak zwykle głos, by powiedzieć kilka słów na powitanie. „Mimo radości, jaką odczuwamy ze spotkania – powiedział – musimy być świadomi z powagi chwili, że być może w tej chwili ważą się losy Europy. Przeczuwam to, że o ile wojna rzeczywiście wybuchnie, moja Ojczyzna, Polska, jedna z pierwszych od niej ucierpi, przez długi czas będzie nękana walkami, zaleje Ją morze krwi i łez, ale w końcu powstanie wolna – co daj Bóg.

Wraz z wybuchem Wojny Światowej 1-ego sierpnia 1914 roku świadomym był, że – jak to zaznaczył w swoich Pamiętnikach – „nowy świat, nowa era rozpoczynały się. Także dla mnie zaczynała się nowa epoka, epoka innej, nieprzewidzianej, a jednak przeznaczonej mi kariery.” Przeczuwał dobrze początek końca niewoli narodu. Z pełną wiarą widział celowość tworzenia podstaw zapewniających odrodzenie wolnej Rzeczypospolitej, w oczekiwaniu na upadek trzech rozbiorczych monarchii.

Środkiem mobilizującym świadomość koniecznej solidarności działań na rzecz Polski na skalę narodową i międzynarodową była – podjęta przy końcu 1914 roku wspólnie z Henrykiem Sienkiewiczem i innymi działaczami polskimi przebywającymi w Szwajcarii – inicjatywa założenia Komitetu Centralnego Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce (z siedzibą w Vevey, gdzie mieszkał Sienkiewicz, prezes Komitetu, utworzonego formalnie w styczniu 1915 roku). Jego celem było – jak pisał Paderewski – scentralizowanie i dystrybucja środków pomocy w sposób skuteczny i szybki pomiędzy wszystkimi ofiarami (w Polsce) bez względu na rasę i wyznanie (list do L. Malve, ministra spraw wewnętrznych Francji z 4 marca 1915 roku celem uzyskania zgody na założenie we Francji oddziału Komitetu Pomocy).

2. Lata 1915–1918

W obliczu rozpętanej zawieruchy wojennej Paderewski wzmaga działania w obronie prawa narodu do niepodległości. Nutą zachęty i nadziei brzmią jego nawoływania do czynów w walce o prawo do odrodzenia i życia w wolności.

Miłuję mój kraj – pisze w swym liście do Edwarda de Rotschild z 2 marca 1915 roku – i pragnąłbym go widzieć szczęśliwym. Kraj nie może być szczęśliwym, nie będąc wolnym, a nie może być wolnym, nie będąc silnym. Wszyscy obywatele muszą być równi wobec prawa, pod warunkiem, że – odkładając na bok kwestie wyznań – są bezwarunkowo solidarni z całym narodem”. Po przeszło wiekowym „odpolszczaniu” narodu przez ciemiężców trudno było myśleć o całkowitym przywróceniu jedności dawnej Rzeczypospolitej, obejmującej wiele mniejszości etnicznych lub też wyznaniowych (Litwini, Łotysze, Ukraińcy, Rusini, Żydzi, Tatarzy). Zdaje sobie z tego sprawę Paderewski, szukając poczucia jedności także poprzez tworzenie organizacji do wspólnych działań na rzecz sprawy narodowej (Komitety, armia polska), względnie poprzez skupianie rodaków wokół organizacji o programach patriotyczno-narodowych. Ponadto jako reprezentant polskich organizacji na Zachodzie (Komitet „Veveyski”, później również Polski Komitet Narodowy w Paryżu, organizacje polonijne w Ameryce) ubiega Paderewski o zapewnienie poparcia dla sprawy polskiej ze strony rządów państw Ententy. „W tych chwilach tak ciężkich i tragicznych – pisze do Prezydenta Francji Raymonda Poincaré w styczniu 1915 roku – duch naszego Narodu jest całkowicie z Francją, Czuję się szczęśliwy, że mogę wystąpić przed Panem, jako skromny rzecznik mojego Narodu.

Od połowy kwietnia 1915 roku przebywa w Stanach Zjednoczonych, które przez dłuższy czas pozostawały w pozycji państwa neutralnego (przystąpiły do wojny dopiero 6 kwietnia 1917 roku po stronie Ententy). Oględne więc były przez ten czas przemówienia Paderewskiego.

Na sesji Sejmu Związku Narodowego Polskiego w Ameryce 1-ego października 1915 roku (w Schenectady) tak mówił: „Kto chce w dzisiejszej Polsce czegoś dokonać, ten musi mieć za sobą lud polski.” Uważał przy tym za niezbędne ścisłe współdziałanie z Kościołem katolickim, gdyż, jak podkreślił, „religia katolicka weszła w krew ludu polskiego, tkwi w jego duszy”. I dalej do zebranych tłumnie mówił z nadzieją: „Grom uderzył w nasze drzewo, lecz pnia nie naruszył, korzeni nie nadwyrężył. Drzewo nasze owoce zdrowe będzie wydawać".

Wobec istnienia sprzecznych orientacji wolnościowych w łonie wielu polskich ugrupowań o tendencjach bądź prorosyjskich, bądź proniemiecko-austriackich, staje świadomie na gruncie niezależności i niepodległości zgodnie z opinią podzielaną przez większość polskiego społeczeństwa. „Nie ma człowieka – głosił z obiektywizmem – choćby największego, który byłby w stanie Narodowi swój osobisty program narzucić. Naród ma w sobie ten program.” A „ukrytą” wolę większości wyrażał wówczas program obrony jego żywotnych interesów przyjęty przez organizacje polskie i polonijne, które opowiedziały się za ścisłym współdziałaniem politycznym i wojskowym z państwami Koalicji. Ze zwycięstwem państw sprzymierzonych łączył Paderewski, jak większość rodaków, zwycięstwo sprawy polskiej. „Upadliśmy – mówił z duchową intencją na wiecu polonijnym u stóp pomnika Kościuszki w Chicago 30 maja 1915 roku – ale jak Chrystus pod Krzyżem Swym upadł, z cierniową męczeństwa koroną na przeczystych skroniach, ażeby zmartwychwstać.

Bronił praw i interesu całego narodu. To posłannictwo zawarte było w jego słowach i działaniach w czasie przeszło trzyletniego pobytu na ziemi amerykańskiej. Daje temu wyraz w przemówieniu wygłoszonym w Chicago 5 lutego 1916 roku (z okazji swego koncertu na rzecz ofiar wojny w Kraju). Oto co powiedział: „Wierny tradycji polskiej, wierny duchowi przodków, nie szukam pomocy jedynie dla moich braci-rodaków po krwi i religii, lecz dla wszystkich bez jakiejkolwiek różnicy rasy, pochodzenia, religii, czy opinii politycznych, dla wszystkich, którzy dzielą wspólne, niewysłowione nieszczęście w moim Kraju ojczystym.”

I w duchu jedności wzywa rodaków do czynu: „Budujmy Ojczyznę niepodległą, całą, wolną po wszystkie czasy” (Chicago 27 listopada 1916 roku, z okazji wieczornicy żałobnej ku czci zmarłego Henryka Sienkiewicza). Gdy po osobistych spotkaniach z Woodrow Wilsonem w 1916 roku w Waszyngtonie amerykański prezydent przyjął z przekonaniem ideę poparcia sprawy polskiej, Paderewski przedkłada mu w połowie stycznia 1917 roku swój Memoriał o konieczności odrodzenia Rzeczypospolitej. Wysuwa w nim następujące argumenty:

„W interesie ludzkości, w imię wolności i sprawiedliwych zasad, sprawa polska winna być rozwiązana poprzez odbudowanie bytu państwowego całego Narodu polskiego. Jeśli Polska ma żyć i zasiąść wśród narodów Europy, to musi ona się stać taką, do czego ma prawo: państwem silnym i niepodległym. Jeśli Polska ma istnieć jako wolne państwo, a bez żadnej wątpliwości będzie istnieć jako takie, gdyż taka jest wola 25 milionów jej ludności i tego wymagają warunki zabezpieczenia trwałego pokoju w Europie, postęp demokracji, humanitaryzmu i cywilizacji – to Państwo polskie nie może być pozbawione Gdańska. Racje wynikające z warunków naturalnych, historycznych, geopolitycznych i gospodarczych przemawiają za tym, aby Gdańsk należał do Polski” .

Gdy w marcu 1917 roku rosyjski Tymczasowy Rząd wystąpił z zapowiedzią przyznania swobód autonomicznych mniejszościom narodowym, Paderewski z widocznym poirytowaniem oświadczył pisemnie (po 29 marca, w Nowym Jorku), że „(...) nas ta zapowiedz nie dotyczy. My nie jesteśmy narodowością, my jesteśmy wielkim, historycznym narodem i nie tylko wolność, lecz całość i niepodległość (państwowa) nam się należy.” Rozwijając tę ideę zapewnienia bytu narodowego, powiedział kilka dni później na kongresie Związku Sokolnictwa Polskiego w Ameryce (Pittsbourg, 4 kwietnia): „W takiej doniosłej chwili potrzeba (nam) czynów śmiałych, silnych, abyśmy wszyscy czystym sercem czyste nasze ręce wyciągnęli do pojednania, do zgody”

W rok później (kwiecień 1918) potwierdza to założenie w telegramie do J. F. Smulskiego, jednego z działaczy Polonii amerykańskiej, pisząc: „Doniosłość wypadków i chwili wymaga zespolenia wszystkich sił naszych. Wychodźcy polscy winni być przeświadczeni o wielkości zadania, które im Opatrzność spełnić nakazuje”. Wiadomo, że siła wspólnoty to nie tylko moc duchowo-moralna, lecz również siła wojskowa. Doskonale to rozumie Paderewski. Toteż jeszcze w maju 1917 roku zwrócił się pismem do władz amerykańskich o zezwolenie na utworzenie armii polskiej, bo przecież, jak pisze: „Naród polski, aby potwierdzić swe prawo do całkowitej niepodległości, musi dysponować siłą zbrojną”. A na XXXV Zjeździe Zjednoczenia Polskiego Rzymsko-Katolickiego w Schenectady w październiku 1917 roku potwierdza z całą stanowczością: „Armia polska powstać musi, (bo) jest koniecznością dziejową niezbędną dla zbudowania Polski”.

Wzywał rodaków w Ameryce do wzmożenia działań dla kraju. Na posiedzeniu Polskiego Komitetu Pomocy w Chicago w czerwcu 1917 roku przedkładał, że „każdy zdolny do działania powinien pracować nie tyle, ile może, ale nawet ponad siły, albowiem ponad miarę i ponad siły wytrzymałości są obecne Narodu naszego cierpienia”. Dzięki zabiegom Paderewskiego powstała niebawem na ziemi amerykańskiej (z centrum szkolenia na terenie pogranicznej Kanady) armia polska licząca ok. 20 tysięcy młodych ochotników. .

Na duże trudności napotykała początkowo sprawa oficjalnego uznania przez państwa Ententy Polskiego Komitetu Narodowego w Paryżu (utworzonego przez Romana Dmowskiego w 1917 roku) za organ przedstawicielstwa narodu. Po wielu staraniach załatwiona została pomyślnie. Mówi o tym Paderewski na posiedzeniu Narodowej Ligii Bezpieczeństwa USA 3 marca 1918 roku w Nowym Jorku. Wystąpił tam w imieniu Polskiego Komitetu Narodowego oraz Polskiej Misji Wojskowej przybyłej z Francji. „Jesteśmy – powiedział – tymczasowymi przedstawicielami Kraju, którego ciało było rozczłonkowane, Narodu, który był w niewoli, lecz nie był niewolnikiem, którego duch i wola były zawsze nie do pokonania. Państwa Sprzymierzone i Stany Zjednoczone uznały Polski Komitet Narodowy jako urzędową polską organizację, (a) nas jako rzeczników sprawy polskiej, jako obrońców praw polskich przed najwyższym forum narodów cywilizowanych. (...) Polska zjednoczona oznaczać ma zjednoczenie wszystkich polskich ziem, gdzie pomimo (...) okrutnego ucisku, konfiskat, wywłaszczeń i kolonizacji, większość ludności pozostaje nadal polska”. I podkreślił dobitnie: „My potrzebujemy Gdańska dla życia naszego Narodu”.

W czerwcu 1918 roku w Niagara-on-the Lake (pograniczna Kanada), przemawiając do żołnierzy armii polskiej, przebywających tam na szkoleniu, powiedział: „Stało się nareszcie to, co od dawna było całej Polski pragnieniem. Sprzymierzone rządy obwieściły światu, że jednym z głównych celów wojny jest odbudowanie Polski Zjednoczonej, wolnej, całej, aż do morza”.

Zbliżający się koniec przeszło czteroletniej tragedii wojennej wyłonił potrzebę podjęcia na rzecz odradzającej się Polski kroków zabezpieczających i rewindykacyjnych w znaczeniu prawno-międzynarodowym. Już z końcem lipca 1918 roku w Nowym Jorku pisze Paderewski oficjalne pismo do Roberta Lansinga, ówczesnego Sekretarza Stanu, wnosząc „uprzejmie, aby Rząd Stanów Zjednoczonych uznał suwerenność Narodu polskiego”. A 26 sierpnia w Detroit na zjeździe pierwszego Sejmu Wychodźstwa Polskiego powiedział: „Wszyscy Polacy w Ameryce są zjednoczeni wokoło sprawy Polski zjednoczonej, niepodległej i władającej całkowicie Gdańskiem, naszym naturalnym i historycznym portem. Wszyscy pragniemy Polski niepodległej, zjednoczonej, wielkiej, do morza, Polski takiej, do jakiej mamy prawo i jaka jest światu potrzebna To, co nam zamierzają dać, dalekie jest od tego, co nam się należy, czego spodziewać się i żądać mamy wszelkie prawo”.

Paderewski już wtedy widział rodzące się problemy i czuł, że naród czeka walka o należące mu się ziemie i granice. Nie mógł odmówić swego udziału i z końcem grudnia stanął na ziemi ojczystej, by podjąć walkę o Polskę swych marzeń.

3. Lata 1919–1939

Witany 1 stycznia 1919 roku na dworcu w Warszawie przez blisko 300-tysięczną rzeszę rodaków, krótko przemówił do zebranego tłumu. Zastrzegł, że nie przybywa, aby sięgnąć po władzę, lecz by służyć narodowi, nie wiążąc się z jakimkolwiek stronnictwem politycznym. „Stronnictwo – powiedział – musi być jedno: Naród Polski i temu jedynemu służyć będę do śmierci. Żadne stronnictwo z osobna nie odbuduje Ojczyzny – odbudują ją wszyscy Polacy”.

W służbie tej współpracuje z Naczelnikiem Józefem Piłsudskim. Obejmuje niezwłocznie stanowisko premiera, ministra spraw zagranicznych i delegata RP na konferencję pokojową. 16 stycznia formuje rząd koalicyjny o profilu demokratyczno-narodowym. W trzy tygodnie później (10 lutego) uczestniczy, wraz z Naczelnikiem Piłsudskim, w pierwszej sesji Sejmu ustawodawczego Rzeczypospolitej, wybranego w głosowaniu powszechnym. Z tej okazji Paderewski poinformował obecnych posłów, że „nader życzliwie, przyjaźnie i serdecznie utworzenie się naszego Rządu powitane zostało w chronologicznym porządku przez Państwa następujące: Stany Zjednoczone, Francję, Włochy, Anglię i Rumunię”.

W 1919 roku (29 marca) w Warszawie zabrał Paderewski głos na bankiecie wydanym na cześć członków Komisji Międzysojuszniczej opuszczających Polskę po wykonanej misji obserwatorów wojskowych. Nawiązując do jednomyślnie zapadłej dwa dni wcześniej uchwały Sejmu o zawarciu ścisłego sojuszu ze zwycięskimi państwami Ententy, powiedział: „Wystawiliśmy sobie świadectwo dojrzałości politycznej, stwierdzili stanowczo, że gdy o żywotne sprawy i dobro Narodu idzie, jesteśmy zdolni do jedności i zgody, że mamy prawo do objęcia wśród związku narodów, który się tworzy (Liga Narodów), jednego z najpoważniejszych i najzaszczytniejszych stanowisk” . I dalej mówił: „Trzy trony ciemiężców rzucone na ziemię, padły okryte prochem i hańbą. Kraty naszego więzienia są przełamane, łańcuchy zerwane, jesteśmy w końcu wolni, nasz los jest w naszych rękach”.

Jako delegat Polski na konferencje pokojowe (wraz z Romanem Dmowskim) prowadzi sprawę roszczeń terytorialnych odrodzonej Rzeczypospolitej. Odnośnie Gdańska wystąpił do Rady Konferencji pismem z 9 kwietnia 1919 roku. Czytamy w nim słowa: „Świadomi swych praw do wejścia we władanie wszystkiego, co polskie i niezbędne dla zapewnienia bytu społeczeństwu, Polacy, działając przez swych przedstawicieli, domagają się wyłącznego władania Gdańskiem” . I stawia retoryczne pytanie: „Czyż naród liczący ponad 30 milionów byłby w stanie rozwijać swój przemysł i handel, żywić się i żyć przyzwoicie, jak pożyteczny członek rodziny narodów, nie posiadając portu morskiego?”.

W telegramie wysłanym 26 kwietnia z Paryża do Stanisława Wojciechowskiego, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych RP, wnosi Paderewski o podjęcie przez Sejm uchwały „żądającej bezwzględnego przyznania Narodowi polskiemu terytorium od Mławy do Gdańska, przez które przechodzi kolej łącząca Warszawę z naszym jedynym narodowym portem. Terytorium to powinno być w naszym niepodzielnym władaniu, jeżeli istotnie celem Konferencji Pokojowej oraz Ligii Narodów jest ustalenie panowania pokoju i sprawiedliwość w Europie. Naród polski na inne warunki nigdy się dobrowolnie nie zgodzi”.

Jednocześnie wynikła kwestia Śląska. Rada Najwyższa Konferencji, zmieniając poprzednie stanowisko korzystne dla Polski, parła teraz do przeprowadzenia plebiscytu na Górnym Śląsku, „uznanego wszakże wedle spisu urzędowego z 1910 roku za terytorium niezaprzeczalnie polskie”, jak to podkreśla Paderewski w piśmie z 9 czerwca 1919 skierowanym na ręce premiera George’a Clemenceau, przewodniczącego delegacji francuskiej na Konferencję Pokojową. Takie rozwiązanie konfliktu powstałego na skutek niemieckich rewindykacji „spowodowałoby – pisze dalej – fatalne wprost wrażenie w Polsce, ufnej w sprawiedliwość Rządów Państw Sprzymierzonych i pogłębiłoby uczucie gorzkiego rozczarowania, prowadząc nieuniknienie do konfliktu zbrojnego między Polską i Niemcami. Z uwagi na to niebezpieczeństwo delegacja polska kieruje gorący apel do Konferencji Pokoju, aby utrzymane zostały zasadnicze jej decyzje dotyczące granic polsko-niemieckich”.

Kilka dni wcześniej (5 czerwca) wystąpił Paderewski w Paryżu przed przedstawicielami Rady Głównych Mocarstw Sprzymierzonych i Stowarzyszonych (T. W. Wilson, D. Lloyd George, G. Clemenceau i V.E. Orlando), uzasadniając roszczenia Polski do dawnych jej ziem w Galicji wschodniej. Spotkawszy się z zarzutem (ze strony Lloyda George’a), jakoby Polska miała w tym względzie zamiary imperialistyczne, odpowiedział z godnością: „Protestuję stanowczo przeciwko temu niesłusznemu twierdzeniu. Jestem przedstawicielem narodu, który zawsze walczył o niepodległość innych uciemiężonych ludów. Nie jesteśmy imperialistami i nie zamierzamy anektować jakiegokolwiek obcego kraju czy narodu”. Zacytował ponadto tekst rezolucji Sejmu Rzeczypospolitej, zastrzegającej, że „Rzeczpospolita Polska pragnie oswobodzić z pod obcej przemocy terytoria dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, aby umożliwić narodom tam zamieszkującym wykonywanie prawa do samostanowienia o ich przyszłości oraz określenia ich przyszłych stosunków z Państwem Polskim”

Kolejny problem przedstawiał narzucony Polsce przez Konferencję Pokojową traktat o mniejszościach narodowych. W piśmie do brytyjskiego premiera Dawida Lloyda George’a z 15 czerwca 1919 roku Paderewski podkreśla, że „sprawa jest niezwykłej wagi. Ma życiowe znaczenie nie tylko dla Polski, lecz również innych ludności różnego pochodzenia lub wyznania żyjących wśród naszego narodu. Polska udzieli pełnię praw obywatelskich wszystkim mieszkańcom, lecz zada wzajemnie, aby wszyscy obywatele okazali świadomość swych obowiązków wobec Państwa”.

Był Paderewski przeciwny warunkom traktatu, uważając, że umieszczenie polskiej konstytucji pod protektoratem Ligii Narodów jest jednoznaczne z uważaniem Polaków za naród o niższej cywilizacji, niezdolny, by zapewnić wszystkim obywatelom prawa i wolności obywatelskie i nie znający zasad współczesnego państwa. Uwarunkowanie postanowień konstytucji w tym przedmiocie od zgody Rady Ligii Narodów „gwałci suwerenność Polski”.

Po zamieszczeniu w tekście traktatu uroczystego potwierdzenia o odbudowaniu suwerenności i niepodległości państwa polskiego delegacja polska podpisała przedmiotowy tekst, wnosząc jednocześnie „w imieniu sprawiedliwości”, jak pisze Paderewski do Rady Konferencji (na ręce G. Clemenceau) 26 czerwca, o przejęcie zastrzeżenia, „że ludność polska mająca pozostać pod panowaniem niemieckim będzie korzystała z tych samych praw i przywilejów, jeśli chodzi o język i kulturę, jak Niemcy, którzy zgodnie z traktatem stają się obywatelami Rzeczypospolitej”.

Gdy trwały walki na froncie wschodnim, pisze 7 lipca 1919 roku z Paryża w odezwie do Polonii amerykańskiej, że „od zwycięstwa polskiego oręża na kresach wschodnich, od dalszych układów wielkość Polski zależy” – dodając z entuzjazmem: „Dziś już rzec można, że pokaźna część gmachu Rzeczypospolitej stanęła mocno na prawnie uznanych podstawach. Pragniemy tylko wolności i siły, dobra i szczęścia Ojczyzny”. Z dużym też przekonaniem uzasadnia 24 lipca przed komisją sejmową do spraw międzynarodowych wniosek Rządu o ratyfikację Traktatu Wersalskiego, który "w imię Boże podpisaliśmy, ze względu na to, że daje on Polsce wolność, niepodległość, że zapewnia Jej korzyści, które przed pięciu jeszcze laty olbrzymia większość Polaków uważała za niedoścignione marzenie”. A w mowie wygłoszonej następnie przed Sejmem, w której przebija głęboka troska o zapewnienie ładu, praworządności, bezpieczeństwa i pokoju w odbudowującej się Rzeczypospolitej, Paderewski zaznacza: „Musimy pokazać światu, że ustrój polski, prawdziwie polski, bez żadnego wpływu obcego, będzie ustrojem opartym na wolności, sprawiedliwości, uczuciach braterskich, ażeby pokój panował na świecie. Siła i trwałość Rzeczypospolitej zależą jedynie od nas. Żyjmy w zgodzie ze wszystkimi naszymi sąsiadami i utrzymujmy z nimi przyjazne stosunki”. Było to życzenie szczerego patrioty-idealisty, ale wobec „sąsiadów” Polski okazało się wręcz utopijne.

Gdy zaogniał się konflikt Polski z Czechosłowacją odnośnie Śląska Cieszyńskiego, wystąpił Paderewski 5 września 1919 roku w Paryżu przed Radą Najwyższą Konferencji Pokojowej, mówiąc: „Jesteśmy powołani by żyć w pokoju. Jeśli nie jest to naszym przeznaczeniem – to jest to naszym obowiązkiem wobec Państw Sprzymierzonych, ludzkości i własnego Narodu, wycieńczonego po pięciu latach okrutnej wojny. Pokój (z Czechosłowacją) nastąpi i do zgody się dojdzie, jestem tego pewien, ale tylko i jedynie na zasadach sprawiedliwości, pod warunkiem, że zdolni będziemy do wzajemnych ustępstw. Kwestia Śląska Cieszyńskiego jest dla Czechow ekonomiczna. Ta ziemia dla nich jest węglową, dla Polski jest polską. Niech ona nam będzie oddana, a uczynimy dla Czechosłowacji istotne koncesje w dostawach węgla, wedle korzystnych warunków, które określą specjaliści delegowani przez obydwa państwa”.

W toku toczącej się wojny polsko-sowieckiej wystąpił pisemnie 15 października 1919 roku w imieniu rządu polskiego do brytyjskiego ministra Winston Churchilla, wnosząc o udzielenie przez Anglię pomocy w zaopatrzeniu armii polskiej. Pisze z otwartością: „Jesteśmy zdecydowani trzymać czoło przeciwko siłom bolszewickiego barbarzyńcy. Z uwagi na poważną sytuację na froncie potrzebna nam pomoc winna być udzielona niezwłocznie. Bez niej nie jesteśmy w stanie opierać się wrogowi na dłuższą metę. Jeśli pomoc nie nadejdzie natychmiast, cała linia frontu z bolszewikami może się załamać w każdej chwili i najgorszego można się spodziewać”

Występował Paderewski również w sprawie odzyskania przez Polskę ziem Galicji wschodniej. Pisze o tym do amerykańskiego męża stanu F. I. Polka, szukając poparcia (15 października) tymi słowami: „Jedynym możliwym rozwiązaniem problemu i jedynym do przyjęcia przez Naród Polski jest włączenie definitywne do terytorium Państwa Polskiego Wschodniej Galicji, gdzie polska ludność stanowiła zawsze poprzez dzieje liczebną przewagę”.

Na uroczystym posiedzeniu Sejmu Ustawodawczego RP w dniu 12 listopada 1919 roku w pierwszą rocznicę odzyskania niepodległości przemówił w imieniu rządu, ze zwykłym sobie polotem szukając akcentów optymizmu i zachęty: „Jesteśmy już dziś w obliczu świata całego wielkim, niepodległym Państwem. Rząd starał się nie zaniedbać żadnej dziedziny gospodarki kraju. Polska idzie prosto, zagarniając skwapliwie wszystko, co jest zdolne do twórczego, rzeczywiście społecznego trudu, rozszerzając coraz bardziej drogę postępu, ubijając coraz staranniej bezpieczny, narodowy gościniec. Polska nie chce rewolucji, nie chce reakcji. Polska chce ładu, porządku i prawa. Polska chce być zdrową, silną i czystą – chce ewolucyjnego postępu”.

Jednak w dwa tygodnie później (koniec listopada) nader pesymistyczny obraz wypadków odmalowuje w instrukcji przesłanej drogą telegraficzną delegacji polskiej w Paryżu celem wystąpienia do Rady Najwyższej Konferencji Pokojowej. „Bolszewicy idą na Charków – informuje w niej – Wojsko polskie zdezorganizowane, lada chwila cała obrona Zachodu przed bolszewikami oprze się na naszej armii”. I ostrzega: „W takich warunkach obwieszczenie decyzji Konferencji Pokojowej, jako ostateczne rozstrzygnięcie sprawy Galicji, która odbiera Polsce Lwów i Galicję, będzie miało fatalne następstwa”.

Paderewski składa dymisję ze stanowiska premiera rządu i ministra spraw zagranicznych 4 grudnia, a pismem do Naczelnika Piłsudskiego z 10 grudnia 1919 roku odmawia przyjęcia propozycji utworzenia nowego rządu.

1-ego stycznia 1920 roku w Warszawie zabiera głos w czasie spotkania z delegacjami stowarzyszeń i organizacji polskich przybyłych dla złożenia mu hołdu. Mówi: „Gdy rok temu przybyłem tutaj, aby zbliżyć Polskę do zwycięskiego Zachodu, by dla Niej wyjednać uznanie i pomoc wielkich Państw Sprzymierzonych, wtedy poparł mnie cały Naród. (....) Składam Bogu najkorniejsze dzięki za to szczęście wielkie, za tę bezbrzeżną miłość Ojczyzny i Narodu, która była, jest i będzie treścią i celem mojego istnienia”.

W siedem miesięcy później, w obliczu inwazji sowieckiej na Polskę, zgłasza gotowość służenia krajowi na polu politycznym. W telegramie wysłanym 16 lipca 1920 roku z Paryża do ministra Władysława Grabskiego zaznacza: „Wobec niebezpieczeństwa grożącego Ojczyźnie, siły wszystkich Jej synów powinny być zjednoczone i użyte dla obrony i ratunku. Jeśli rząd polski uznać zechce usługi moje w tej ciężkiej chwili za pożądane, to czekam na wiadomość”.

W dwa dni później przychodzi za pośrednictwem Grabskiego od rządu polskiego nominacja Paderewskiego na stanowisko głównego przedstawiciela RP przy Konferencji Ambasadorów (organ nadzorujący stosowanie Traktatu Wersalskiego) i Lidze Narodów. Zajmuje się najpierw sprawą Śląska Cieszyńskiego na forum Konferencji Ambasadorów w Paryżu, której decyzję, narzucającą plebiscyt, uważa za „godzącą w kardynalne zasady, w imię których Państwa Sprzymierzone walczyły i zwyciężyły”. Z tych powodów odmówił jej podpisania (telegram do Eustachego ks. Sapiehy, ministra spraw zagranicznych RP z 18 lipca 1920). Wkrótce jednak donosi (kolejny telegram do ks. Sapiehy z 1-ego sierpnia): „Podpisałem (akt decyzji), gdyż mnie do tegoż zmuszało uroczyste Rządu polskiego zobowiązanie (uprzednio „z góry” dane i podpisane przez Władysława Grabskiego imieniem Rządu). Podpisałem, gdyż inaczej groziło nam zerwanie stosunków z Państwami Sprzymierzonymi”.

Gdy zaogniły się konfliktowe stosunki z Litwą na skutek zajęcia przez wojsko litewskie terytorium przyznanego Polsce przez Radę Najwyższą Ligii Narodów, Paderewski, jako delegat Polski, złożył z ramienia Rządu RP skargę przed Radą. W wystąpieniu 16 września 1920 roku zastrzegł jednocześnie, że „tak Rząd polski, jak i cały Naród polski pragną utrzymać przyjazne stosunki z Litwą, którą uważamy za naród bratni, z którym żyliśmy razem w ciągu 5 stuleci i względem którego, pomimo wydarzeń, jakie miały miejsce, odczuwamy niezmiennie uczucie życzliwości”. Istota tutaj leżała w obustronnym przestrzeganiu neutralności terytorium poza linią demarkacyjną wyznaczoną jesienią 1919 roku. Obowiązek jej respektowania przez Polskę został potwierdzony przez Radę Ligii Narodów (na posiedzeniu z 16 września 1920 roku) pod warunkiem, że ze swej strony „Litwa do takiego uszanowania potrafi bolszewików zmusić”, jak Paderewski informował Sapiehę. „Wśród Ligii Narodów wytworzyła się dla Polski atmosfera bardzo przychylna” – donosił Paderewski w piśmie do Sapiehy z 22 września 1920 roku.

W kilka dni później (28 września) pisze do Leona Bougeois, przewodniczącego Rady Ligii Narodów, zawiadamiając, że rząd polski zmuszony był, aby zabezpieczyć kraj przed atakami armii bolszewickiej, podjąć operacje wojskowe na wschód od linii demarkacyjnej. Zapewnia jednocześnie, że „Rząd polski trwa w swym szczerym pragnieniu, ażeby uregulować przyjaźnie spór polsko-litewski i zaprasza Rząd litewski do wysłania swego przedstawiciela do Suwałk na 29 bm. celem podjęcia przerwanych rozmów.

O złym wrażeniu wywołanym na forum Ligii Narodów przygotowywaniem zajęcia Wilna przez oddziały generała Lucjana Żeligowskiego (dokonał tego 9 października) donosi Paderewski do wiadomości ministra Sapiehy telegramem z 29 września w tych słowach: „Wyrobiło się przekonanie, że uprawiamy dwulicową politykę. Jeżeli Rząd ma zamiar zająć ponownie Wilno, to dlaczego wytacza sprawę przed Ligą Narodów ?”. A w kilka dni później ostrzega (telegram do Sapiehy z 3 października): „W chwili obecnej zajęcie go (Wilna) byłoby dla nas katastrofą. Gdyby zatem był zamiar pochodu na Wilno, to nie mógłbym pozostać na powierzonym stanowisku i bronić spraw na tutejszym gruncie”. I aby uspokoić nieco potomka polsko-litewskiego rodu, dorzuca dobrodusznie, bez widocznego przekonania: „zresztą Wilno jest polskie i nam nie ucieknie”.

Boleśnie przeżywał utratę Gdańska. Bezskutecznie sprzeciwiał się jako delegat Rządu RP rozwiązaniu problemu Gdańska poprzez narzucenie statusu „wolnego miasta”, a w rzeczywistości miasta „hanzeatyckiego”, czyli niemieckiego, z pominięciem praw i interesów Polski. O tym tak pisze do ministra J. Wielowiejskiego 8 września 1920 roku: „Zarówno projekt Rady Najwyższej (Ligii Narodów), jak i konstytucja (m. Gdańska) ze wszystkimi jej pretensjami, sprzeciwiają się treści i duchowi wersalskiego Traktatu. Musimy więc twardo stać przy tym Traktacie i bronić go zawzięcie”. W piśmie skierowanym do Julesa Cambona, przewodniczącego Konferencji Ambasadorów z dnia 21 października 1920 roku krytykuje ostro narzuconą Polsce „umowę” z Gdańskiem. „Trzy zasadnicze punkty są szkodliwe dla naszego Kraju: uniemożliwienie mu stworzenia marynarki handlowej, wystawienie go na stałą, groźną kontrabandę, pozbawianie go prawa gwarantowanego Traktatem wersalskim do rozwinięcia jakiejkolwiek przystani portowej”. Podobnie zarzuca przed Konferencją Ambasadorów (pismo z 22 października), że projekt konstytucji Miasta Gdańska „nie gwarantuje Polsce rzeczywistego i skutecznego dostępu do morza, sprzecznie z postanowieniami Traktatu wersalskiego”. W razie przyjęcia projektu „Wolne Miasto (Gdańsk) nie byłoby, jak to sobie życzymy, współpartnerem lojalnym i przyjaznym Polsce w działalności na rzecz pokoju i ogólnego dobrobytu, lecz stałoby się fortecą germanizmu i narzędziem agresji i podporządkowania Polski” (interwencja Paderewskiego na posiedzeniu w dniu 22 października).

Do kwestii konstytucji gdańskiej powraca jeszcze w telegramie do ministra Sapiehy z 15 listopada 1920 roku, donosząc, że „na posiedzeniu Rady Ligii Narodów głównie opowiadałem się przeciwko nadawaniu suwerenności (Wolnemu Miastu Gdańsk). Żądałem rozszerzenia praw narodowościowych i językowych (na rzecz polskich mieszkańców), jak również bezwzględnego mandatu obrony (na rzecz Polski)”.

Po zawarciu rozejmu ze Związkiem Radzieckim w Rydze (12 października), kwestie aspektów prawno-międzynarodowych wojny polsko-sowieckiej postawił na pierwszym Zgromadzeniu Ligi Narodów w Genewie 4 grudnia 1920 roku delegat Wielkiej Brytanii (Barns). Zarzucał on, że strona polska spowodowała tę wojnę, dokonując zbrojnej agresji na Kijów. Paderewski, delegat Rzeczypospolitej, broniąc stanowiska Polski zwalczył nader pomyślnie zarzuty angielskiego dyplomaty, kończąc tymi słowami: „Polska nie chce wojny, przelała ona za dużo krwi, za wiele wycierpiała, za wiele doświadczyła. Chcemy pokoju, ale jeśli by takie nieszczęście nadeszło, Polska wypełni swą misję do końca, wypełni całkowicie swój obowiązek, broniąc swej niepodległości. Inaczej nie byłaby godna członkostwa w Lidze Narodów”.

Zdając relację o nieprzychylnej sytuacji względem Polski na forum Ligii Narodów, pisze z Genewy do ministra Eustachego Sapiehy 6 grudnia 1920 roku: „Niektóre narody są nam zasadniczo przeciwne, gdyż prawidłowy nasz rozwój ekonomiczny i polityczny nie tylko, że nie leży w linii ich interesów, ale często się im przeciwstawia, albo wprost, jak Niemcom, czy Czechom, albo ubocznie, jak Anglii. Wielki kapitał angielski, ze względu na rynki zbytu i trade uniony, ze względu na solidarność klasową, stoją po stronie bolszewizmu. Jesteśmy jeszcze poza wspólnością ekonomiczną, jesteśmy izolowani, za mało kapitały cudzoziemskie z nami się liczą”. Jednak już cztery lata później, na bankiecie wydanym na jego cześć w Poznaniu 24 listopada 1924 roku powiedział z widoczną dozą optymizmu: „Ja wierzę w przyszłość Polski, ja wierzę w zdrowie jej duszy, ja wierzę w jej żywotność i niezrównaną zdolność Narodu”.

Po złożeniu dymisji (przyjętej przez rząd 7 maja 1921 roku) nastały ponownie lata artystycznie intensywnego życia „mistrza fortepianu”. Ale jeżdżąc z koncertami po świecie zawsze kierował myśli i uczucia ku Ojczyźnie.

W wywiadzie udzielonym warszawskiej prasie w maju 1931 roku w przeddzień Święta Narodowego podzielił się z rodakami refleksjami i przewidywaniami. „Polska potrzebuje przede wszystkim – powiedział – zgody wewnętrznej, spokoju, zaufania. Skupić się winni wszyscy dzisiaj przy Kościele Katolickim, z którym Polska jest ściśle, jak chyba żaden inny kraj, związana. Wierzę w przyszłość wielką mojego Narodu. Polska będzie, bo być musi, potężnym mocarstwem, bo zadania, które ma do spełnienia, taką właśnie przed nią przyszłość odsłonią”.

Są to lata wzmagającej się polityki rewizjonistyczno-ekspansyjnej Rzeszy Niemieckiej. Ów obsesyjny program Drang nach Osten staje się wkrótce zmorą Polaków. Skierowany jest przeciwko „korytarzowi” łączącemu kraj z wybrzeżem bałtyckim i świeżo zbudowanym portem Gdynia. Na bankiecie wydanym w Nowym Jorku 28 maja 1932 roku na cześć Paderewskiego wyraził on raz jeszcze nieustępliwą postawę obrońcy sprawy polskiej. „Dostęp do morza, uzyskany na Konferencji Pokojowej – powiedział – był aktem sprawiedliwości historycznej, był to akt zwrotu ziemi dawnemu jej prawowitemu właścicielowi (Polsce). To terytorium jest niezbędne dla zabezpieczenia naszej niepodległości pod względem i materialnym, i moralnym, bo to jest brama na świat. My nie chcemy być na nowo rozczłonkowani i na nowo popaść w niewolę. Nowy rozbiór Polski byłby ponowną hańbą dla świata, hańbą przeciwko demokracji, przeciwko cywilizacji, pociągając niezawodnie ciężkie za sobą następstwa. Te ziemie są naszą własnością najświętszą i wieczystą, jesteśmy zdecydowani je bronić ze wszystkich naszych sił i wszystkimi środkami”.

Ponawia to oświadczenie kilka miesięcy później w szwajcarskiej prasie („Gazette de Lausanne” z 2 września 1932), podkreślając: „Polska, moja Ojczyzna, jednomyślnie, wspólną wolą stoi w obronie swych granic i Niemcy są w pełni świadomi, że Polska broni swych praw. Korytarz gdański jest, z punktu racji historycznych, polskim od kilku stuleci”. I rzuca ostrzeżenie dyktowane wewnętrzną intuicją i świadomą oceną wypadków: „Obecna sytuacja jest coraz bardziej krytyczna. Niebezpieczeństwo wojny jest większe, niźli to sobie można wyobrazić”.

Wzmagające się w Polsce, już po śmierci Piłsudskiego, tendencje sanacyjno-dyktatorskie niepokoiły Paderewskiego i angażowały go po stronie opozycji. Z ustronnego Riond-Bosson nad Jeziorem Lemańskim rzuca „odezwę” do polskiej prasy. Było to 26 sierpnia 1937 roku, w dzień po brutalnym stłumieniu strajku chłopskiego w kraju. Krytykował władze za akcje represyjne. Żądał w odezwie szerokiej amnestii dla uwięzionych opozycjonistów, powołania rządu zaufania narodowego, rozwiązania Sejmu oraz Senatu i przeprowadzenia prawidłowych wyborów wedle nowej ordynacji wyborczej. Pisał w owej odezwie, że „zespolenie Narodu, zwrócenie energii społecznej – marniejącej w zniechęceniu i rozgoryczeniu lub wyładowującej się w walce z własnym rządem – ku celom twórczym, staje się koniecznym warunkiem bezpieczeństwa i siły Państwa. Istnieją w zbiorowej psychice Narodu polskiego skarby patriotyzmu i solidarności wobec zewnętrznego niebezpieczeństwa, zdolność przezwyciężenia niechęci, urazów, uprzedzeń dla dobra Ojczyzny. Istnieje miłość, uczucie wolności i silne poczucie godności obywatelskiej, ale istnieje też świadomość potrzeby silnej władzy wykonawczej i zdolność do karnego współdziałania”.

Kilkakrotnie jeszcze zabierał głos odnośnie problemów polityczno-społecznych. Wysuwał, jak zwykle, hasła narodowo-solidarnościowe. Tak więc – odmawiając objęcia proponowanego mu przez prezesa Wojciecha Korfantego przewodnictwa na Zjeździe Założycielskim Stronnictwa Pracy (powstałego z połączenia Chrześcijańskiej Demokracji z Narodową Partią Ludową) – pisze do Korfantego (list z 30 września 1937 roku): „Jedynym zespołem, w którym bez żadnych zastrzeżeń czy skrępowania objąć mogę całokształt zagadnienia i dla Polski całej pracować – jest Naród. Sercem przepełnionym miłością obejmuję wszystkie warstwy społeczne, szanuję wszelkie przekonania polityczne o dobru Narodu i o wielkość Polski oparte”. A w piśmie powitalnym posłanym na wspomniany wyżej Zjazd Założycielski 3 października 1937 roku zaznacza: „Silna i sprężysta władza wykonawcza jest niezbędnym warunkiem istnienia naszego Państwa. Rząd jednak musi mieć na uwadze, że Naród mu sprawowanie władzy powierzył i że podlega prawu i tylko w granicach prawa działać mu wolno”. Wypowiadał się Paderewski na ten temat również na łamach prasy amerykańskiej, mianowicie w lutym 1938 roku w dzienniku „New York Times”. Czytamy tam: „Rządy elity politycznej redukują Naród do ślepego narzędzia. Wolność zależy od zachowania równowagi między władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Polska nie potrzebuje dyktatury i nie ma przytem obawy, aby popadła w anarchię. Witam z radością wysiłki zmierzające do konsolidacji Narodu, której Polska tak bardzo potrzebuje w obliczu dwóch uzbrojonych i potężnych sąsiadów”.

W obliczu rosnącej groźby wojny, zaniechuje polemiki politycznej i widzi konieczność konsolidacji i jedności wszystkich sił społeczeństwa. W „liście otwartym” skierowanym do warszawskiej prasy w czerwcu 1939 roku pisze: „Wobec grożącego krajowi niebezpieczeństwa staliśmy się zwartą masą jego obrońców, zdecydowanych na wszystko. We wspaniałym odruchu społeczeństwo złożyło już ofiary, czy to we formie darów, czy pożyczki na dozbrojenie Państwa. Ale tego nie dosyć. Jedyną odpowiedzią, godną wielkiego narodu, na insynuacje niemieckie, byłoby samorzutne zaofiarowanie Skarbowi stałej pomocy na utrzymanie przez cały czas kryzysu naszej armii w pełnym pogotowiu ofensywnym”. A w swej odezwie Ojczyzna na nas liczy, skierowanej w sierpniu do rodaków w kraju, pisze, powołując się na pozornie „pokojowe” manipulacje Hitlera: „Nie należy się łudzić, że niebezpieczeństwo minęło. Istnieje ono nadal (...) trzeba być w ciągłym pogotowiu”.

Od początku tragedii wrześniowej mnoży Paderewski wystąpienia publiczne i prywatne, aby poruszyć opinię publiczną i świadomość wpływowych osób losem Ojczyzny walczącej z nawałą najeźdźców.

Gdy rozpętała się zawierucha wojenna nad Polską od zachodu i od wschodu, ukazuje się w prasie szwajcarskiej 21 września 1939 roku Paderewskiego „apel do narodów cywilizowanych”. Czytamy w nim: „Siły niszczące bolszewickie połączyły się właśnie z siłami hitlerowskimi. Polska będzie kontynuować zawziętą walkę przeciwko najeźdźcy, będzie mobilizować swe siły, wykazując wrogom, że znajdują się na ziemi podbitej, lecz nigdy uległej. Zwycięstwo nie będzie łatwym, lecz będzie naszym. Triumf końcowy Sprzymierzeńców będzie służyć jako punkt wyjściowy ku epoce, nowej, epoce która przywróci prawo i sprawiedliwość w stosunkach międzynarodowych”. Zaś w liście protestacyjnym z 23 września skierowanym do „Duce” Benito Mussoliniego pisze: „Pan twierdzi, że Polska została unicestwiona. Otóż nie. Nikt przenigdy nie zdoła unicestwić ani Jej dziejów tysiącletnich pełnych chwały, ani nieśmiertelnego ducha Jej Ludu”.

Ponadto zwraca się 29 września z „apelem” również do Polonii francuskiej: „Napadnięta zdradziecko przez odwiecznego wroga – pisze w nim – Polska dała dowód niezwykłego heroizmu. Myśl moja zbolała biegnie do tej naszej Ojczyzny ukochanej. Polskę można pokonać, ale duch Narodu naszego nigdy nie ulegnie, bo jest nieśmiertelny”. Tego samego dnia ukazał się z nim wywiad w „The Christian Science Monitor”, gdzie zwraca się do narodu amerykańskiego, mówiąc: „Terytorium Polski zostało ponownie rozczłonkowane, ale Polski nieśmiertelny, bohaterski duch jest niezwyciężony. My ufamy w Bożą sprawiedliwość. Walka o najwyższe ideały człowiecze, o najświętsze prawa narodów cywilizowanych będzie się nadal toczyć”.

W tych bolesnych chwilach znajduje Paderewski słowa zachęty dla świeżo wyznaczonego Prezydenta RP na obczyźnie, Władysława Raczkiewicza, pisząc do niego z końcem września: „Wierzę głęboko, że zjednoczyło nas nie tylko nieszczęście, ale przede wszystkim świadomość konieczności dziejowej na połączenie naszych wysiłków dla wspólnej zgody i zbożnej dla Ojczyzny pracy. Polskę odbudować trzeba wielką, rządną i sprawiedliwą w oparciu o niezniszczalne zasady naszej Świętej Wiary”.

Niezwłocznie tworzą się poza granicami okupowanej Polski, najpierw we Francji (Angers, Paryż), struktury władz państwowych Rzeczypospolitej. Prezydentem zostaje Władysław Raczkiewicz (wyznaczony przez dymisjonującego Ignacego Mościckiego), premierem gen. Władysław Sikorski, zaś rolę Sejmu obejmuje Polska Rada Narodowa.

Paderewski nie pozostaje obojętny na propozycje rządu. Donosi niezwłocznie Sikorskiemu telegramem z 3 grudnia 1939 roku: „W granicach możliwości nakreślonych moim wiekiem i stanem aktualnym zdrowia poświęcam się służbie naszej Ojczyźnie”. A w dwa dni później pisze do niego: „Dowiaduję się, że istnieje zamiar powierzenia mi przewodnictwa Rady (Narodowej) – oddaje się do dyspozycji” (list z 5 grudnia).

4. Lata 1940–1941

Jako przewodniczący Polskiej Rady Narodowej przemawiał na jej pierwszym posiedzeniu w Paryżu w siedzibie Ambasady RP 23 stycznia 1940 roku. W płomiennym przemówieniu powiedział: „Walczymy o Polskę całą, jedyną, niepodległą, o przywrócenie naszych zdeptanych praw, walczymy o wolność narodów, o triumf prawa i sprawiedliwości, o wolność sumienia i prawo wierzenia w Boga. Najważniejszym i najistotniejszym źródłem naszych uprawnień jest Naród polski”. Z wiarą wybiegał myślą naprzód, kreśląc przyszły kształt życia polityczno-państwowego po wyzwoleniu: „Należy znaleźć taką formę ustroju politycznego – mówił – która by godziła zasadę równości demokratycznej wobec prawa wszystkich obywateli i wolność z koniecznością silnych i stałych rządów”. I kierował do obecnych słowa dla pokrzepienia serc: „Polska jest nieśmiertelna. Wyzwolimy Ją z pęt niewoli i odbudujemy z gruzów. Tak nam dopomóż Bóg”. Przemówienie zakończył żarliwym wezwaniem: „Nie zginie Polska, bracia moi ukochani, nie zginie, lecz żyć będzie po wieki w potędze i chwale dla was, dla nas i dla całej ludzkości”.

W tydzień później (29 stycznia) kieruje słowa przesłane drogą radiową do Polonii amerykańskiej: „Wierzę, że zrobicie wszystko, by ulżyć doli naszych nieszczęśliwych, bohaterskich braci wyczekujących w straszliwych katuszach moralnych i materialnych chwili wyzwolenia Ojczyzny z pęt barbarzyńskich najeźdźców”. A w dzień Polskiego Święta Narodowego 3-ego Maja zwraca się w audycji radiowej do rodaków we Francji. Mówi do nich: „Po naszej stronie jest Bóg Wszechmogący, Bóg dobroci i sprawiedliwości. Jego pomoc i błogosławieństwo będą nas wspierać, gdyż wojnę (tę) nie prowadzimy z nienawiści i chęci zaborów, lecz jest to (dla nas) święta wojna krzyżowa dla ostatecznego zwycięstwa tego, co jest nam drogie, dla naszych zagrożonych krajów, dla szczęścia, które chcą zdeptać, dla naszej i waszej wolności”.

Śpieszy też z radami dyktowanymi wieloletnim doświadczeniem. „Ze zdwojoną uwagą śledzić trzeba rozwój wypadków – pisze 9 kwietnia do Augusta Zaleskiego, ministra spraw zagranicznych – umacniać nasze stanowisko, rozbudowywać przymierza z Aliantami, rozszerzać nasze wpływy”. Zaś do premiera gen. Sikorskiego kieruje telegram ze słowami poparcia i zachęty, pisząc: „Honor i dobro Ojczyzny każą nam karnie i z całym poświęceniem wytrwać w walce u boku Sprzymierzeńców aż do ostatniego nad wrogiem triumfu”.

Gdy przy końcu czerwca 1940 roku przedarło się z Francji do Szwajcarii kilkanaście tysięcy polskich żołnierzy (internowanych tu następnie na czas wojny), Paderewski kieruje do nich słowa wzywające do walecznego wytrwania. W jego odezwie z 8 lipca skierowanej „do Żołnierzy 2 DSP” (2 Dywizji Strzelców Pieszych pod dowództwem gen. Prugar-Ketlinga) czytamy: „Spełniliście obowiązek honoru polskiego żołnierza, walcząc do ostatniej chwili na ziemi francuskiej o wolność świata i naszej Ojczyzny. (...) Szliście walczyć o Ojczyznę, o prawa, sprawiedliwość i wolność dla wszystkich narodów ujarzmionych przez wroga. Pan Prezydent Rzeczypospolitej, Wasz Wódz Naczelny i Rząd Rzeczypospolitej, a z nimi cały Naród wierzą głęboko w ostateczne nasze zwycięstwo nad wrogiem. Niech ta wiara w Was nigdy nie słabnie. Polska nieśmiertelna nie zginęła i nie zginie”.

Szalejąca zawierucha ściąga zagrożenie ze strony hitlerowskich Niemiec również na neutralną Szwajcarię. Widząc niepewność sytuacji i przewidując jej pogorszenie uniemożliwiające dalszą działalność, pisze w sierpniu 1940 roku do gen. Sikorskiego przebywającego wraz z Rządem RP w Londynie: „Doszedłem do wniosku, że moja obecność w Stanach Zjednoczonych może sprawie naszej oddać pewne usługi. Nie chcę przeceniać swoich sił, ale sądzę, że uda mi się wykorzystać moje wpływy na ożywienie działalności wychodźstwa i dla skoordynowania jego wysiłków”. Później, w drugiej połowie września, żegna się ze Szwajcarią, przekazując drogą radiową 28 września słowa pełne przyjaźni i emocji. Uzasadnia jednocześnie konieczność wyjazdu słowy pełnymi wzruszenia: „Poświęciłem całe moje życie Ojczyźnie mojej. Służyłem jej z całego serca i ze wszystkich sił. Wiadomo wam, że jest nieszczęśliwą i cierpiącą. Wezwała mnie, bym Jej służył. W tych okolicznościach nic się nie liczy: ani wiek, ani stan zdrowia, ani ryzyko długiej i uciążliwej podróży”.

Stanąwszy na ziemi amerykańskiej (6 listopada 1940 roku) oświadczył przed gronem reporterów prasowych, że „mój biedny Naród jest systematycznie unicestwiany, miliony moich Rodaków padają ofiarą rabunków, są wyrzucani ze swych domów, deportowani do koncentracyjnych obozów śmierci”. Tego samego dnia mówi do Polonii amerykańskiej: „Do ostatniego tchnienia, dopóki sił mi starczy, pragnę służyć Ojczyźnie. Nie mogąc stanąć z orężem w ręku, będę się starał dobrym słowem trafić do serc ludzkich i choć tą drogą znaleźć się w szeregu tych, co walczą o Ojczyznę, o sprawiedliwość, o wolność, o godność ludzką, o prawa narodów do niepodległego bytu”.

Z troską o losy kraju i cywilizacji piętnuje plan narzucenia przez Rzeszę hitlerowską „nowego porządku” w Europie, przeciwko któremu, jak zalecał: „W nieustającej walce i dążeniu do lepszej przyszłości, narody i państwa muszą się łączyć na gruncie wspólnych ideałów demokratycznych i poszanowania zasad międzynarodowej sprawiedliwości, opierając się na wzajemnym poszanowaniu i przyjaznym współdziałaniu” („Dziennik Związkowy” z 6 listopada 1940 roku). Pomimo osłabienia spowodowanego wiekiem i stanem zdrowia, zabierał publicznie głos niezwykle często. Przemawiał przez radio, na wiecach i zebraniach, udzielał wywiadów, publikował na łamach prasy.

Zacytujmy fragment jego ostatniego wystąpienia. Było to 22 czerwca 1941 roku w Oak-Ridge (stan Nowy York). Mówił do weteranów armii polskiej, utworzonej za jego staraniem w Ameryce w czasie pierwszej wojny światowej: „Fala barbarzyństwa na nowo zalała Kraj. Lecz godzina sprawiedliwości i kary nadchodzi. To nie jest zwykła wojna. Tu chodzi o naszą przyszłość, o przyszłość całego świata. Zwycięstwo w tej wojnie będzie osiągnięte siłą ducha, który ma oparcie w Bogu i w przywiązaniu do wolności i do ziemi naszych ojców i praojców”.

Było to ostatnie przemówienie Paderewskiego-patrioty. W tydzień później, 29 czerwca, zgasł ten wierny Syn Ojczyzny. Niczym duchowy testament brzmią jego słowa zawarte w albumie Wojska Polskiego Za naszą i waszą wolność (czerwiec 1941 roku). Nie bez wzruszenia czyta się fragmenty tekstu pełnego pragnienia: „By Polska Jutra stała się nie tylko wielką i silną, ale także troskliwą, dobrą i szlachetną Matką wolnych i równych obywateli, (...) by przyszły ład, jaki zapanuje na świecie, opierał się nie na gwałcie i przemocy, lecz na zasadach nauki Chrystusa, na sprawiedliwości i na zgodnym współżyciu wielkiej rodziny wolnych narodów”.

III. Zakończenie

Paderewski szedł przez całe życie polskim szlakiem patrioty. Swą przyrodzoną dumę bycia Polakiem okazywał słowem i czynem. Okazywał ją rodakom, by ją nosili w duszy jako znamię odwagi i honoru. Okazywał ją i obcym, aby szanowali imię polskie. W latach niewoli, gdy ciemiężca starał się wszystko, co polskie, wymazać 752 Jan Konopka z pamięci, poniżyć i ośmieszyć w oczach świata, ta patriotyczna postawa Paderewskiego wypływała z naturalnego poczucia obowiązku i przywiązania do kultury i dziejów Polski. To było źródłem jego uczuć i myśli. Przekazując je, wielki polski artysta-muzyk, a zarazem poliglota o wyjątkowych zdolnościach literacko-krasomowczych, przeistaczał się w artystę słowa.

Wrażliwy uczuciowo patriota przeżywał kolejne nieszczęścia i cierpienia Polaków, wyrażając je niekiedy językiem poetyckich metafor. Jego wypowiedzi stawały się orężem w upowszechnianiu poglądów narodowych i chrześcijańsko-demokratycznych, w zwalczaniu wrogich opinii, w mobilizowaniu do działań. W zwrotach krasomówczych tkwił zatem naturalny pragmatyzm. Był w nim szczery patriotyzm, lecz bez jakichkolwiek akcentów nacjonalistycznych. Niekiedy argumenty brzmiały akordami przesadnego patosu, niekiedy zwroty obierały szczególnie oratorskie szaty. Jednak pozostawiał zawsze u odbiorców wrażenie swego przekonywującego słowa, pobudzającego, natchnionego, bogatego wyobrażeniowo na podobieństwo mistrzowskiej gry pianisty.

Chambesy, 21 marca/15 kwietnia 2011 r.

Źródło: WYDZIAŁ FILOLOGICZNY UNIWERSYTETU W BIAŁYMSTOKU,
Pogranicza, Kresy, Wschód a idee Europy, seria II / 2013






HISTORIA I KULTURA
W POLONIJNEJ AGENCJI INFORMACYJNEJ


Ten kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości.
Józef Piłsudski

W DZIALE HISTORIA - KULTURA PAI ZNAJDZIECIE PAŃSTWO 1577 TEMATÓW





COPYRIGHT

Wszelkie materiały zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.


ARTYKUŁY DZIAŁU HISTORIA/KULTURA PAI WYŚWIETLONO DOTYCHCZAS   10 163 107   RAZY



×
NOWOŚCI ARCHIWUM WIADOMOŚCI HISTORIA-KULTURA DZIAŁANIA AGENCJI BADANIA NAUKOWE NAD POLONIĄ I POLAKAMI ZA GRANICĄ
FACEBOOK PAI YOUTUBE PAI NAPISZ DO REDAKCJI

A+ A-
POWIĘKSZANIE / POMNIEJSZANIE TEKSTU