Poetka i eseistka. Laureatka literackiej nagrody Nobla za rok 1996. Trudno pisać o kobiecie, która skrywała przed światem swoją prywatność, niechętnie mówiła o swojej twórczości. Szymborska opublikowała zaledwie około 350 wierszy. "Wynika z tego, że pisze ona (z przeznaczeniem do publikacji) około 4-5 utworów rocznie. Mówi to, co najważniejsze i konieczne" - pisał o poetce Stanisław Balbus. Ona sama zaś zapytana kiedyś, dlaczego tak mało publikuje wierszy, odpowiedziała: "Mam w domu kosz. Zawsze, kiedy piszę, mam uczucie, jakby ktoś za mną stał i stroił błazeńskie miny. Dlatego bardzo się pilnuję i unikam, jak mogę, wielkich słów."
Wiersze Szymborskiej mają często formę dialogu, rozmowy, w trakcie której ujawniają się nowe myśli i refleksje. Stwarza to uczucie naturalności przepływu myśli i bezpośredniości kontaktu z odbiorcą. Czytelnik czuje się równouprawnionym rozmówcą, bowiem do niego właśnie adresowany jest wiersz. Może dlatego zamiast opowiadać o naszej noblistce powinno się ograniczyć do przeczytania jej wierszy. Ale cóż - spróbujmy.
Urodziła się 2 lipca 1923 roku w Bninie pod Poznaniem – według metryki, bo rodzinne przekazy wskazują Kórnik. Obie te wielkopolskie miejscowości utrzymują, że to właśnie z nich wywodzi się jedna z największych polskich poetek.
Wisława to drugie imię Szymborskiej. Na pierwsze miała Maria, w zdrobnieniu (od Marychna) Ichna. Talent poetycki Ichny ujawnił się w latach dziecięcych, kiedy to za wierszyk, koniecznie zabawny, ojciec obdarowywał ją drobną monetą.
Ojciec, Wincenty Szymborski pracował jako zarządca dóbr hrabiego Władysława Zamoyskiego, początkowo w Zakopanem, gdzie leczył płuca. Kolejna choroba, tym razem serca, zmusiła go do opuszczenia gór. Wraz z żoną, Anną Marią z domu Rottermund i córką Nawoją przeniósł się do Kórnika, gdzie przyszła na świat jego druga córka, Wisława. Po śmierci hrabiego w 1924 roku, Szymborscy przenieśli się do Torunia, a pięć lat później do Krakowa.
Z podwawelskim grodem poetka związała resztę swojego życia. Uczęszczała do Gimnazjum Sióstr Urszulanek, a podczas wojny uczyła się na tajnych kompletach i zdała maturę w 1941 roku. Chcąc uniknąć wywózki do Rzeszy, w 1943 roku została urzędniczką na kolei.
Niezwykły talent plastyczny pozwolił jej zilustrować nowe wydanie podręcznika "First steps in English" Jana Stanisławskiego. Wciąż pisała i w 1945 r. w krakowskim "Dzienniku Polskim" zadebiutowała wierszem "Szukam słowa".
Rok później podjęła studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, po czym przeniosła się na socjologię, ale trudna sytuacja materialna zmusiła ją do przerwania nauki i podjęcia pracy zarobkowej w redakcjach czasopism kulturalnych.
W 1948 roku poślubiła poetę Adama Włodka. Zamieszkała z nim w Domu Literatów przy Krupniczej 22, gdzie na co dzień spotykała wybitne literackie osobowości. Małżeństwo z Włodkiem przetrwało do 1954 roku, lecz nadal pozostali przyjaciółmi. Piętnaście lat później Szymborska związała się z pisarzem Kornelem Filipowiczem, choć się nie pobrali i mieszkali osobno.
Jako poetka Szymborska zadebiutowała w marcu roku 1945 wierszem "Szukam słowa", opublikowanym w dodatku pt. "Walka" (nr 3) do "Dziennika Polskiego". Pierwszy opublikowany tomik to "Dlatego żyjemy" (1952). Wydane w czasach apogeum stalinizmu wiersze noszą piętno swej epoki. Po latach Szymborska będzie się tłumaczyć z akcentów socrealistycznych w swoich wczesnych wierszach mówiąc, że w tamtym okresie sympatyzowała z ustrojem bo "kochała ludzkość w całości, by po latach docenić wartość kochania poszczególnych jednostek".
Pierwszy tom poetycki "Dlatego żyjemy" poetka wydała w 1952 i w tym samym roku została członkiem Związku Literatów Polskich. Pisanych w duchu epoki wierszy z tego, ani z następnego zbioru "Pytania zadawane sobie" (1954), autorka nigdy nie włączała do późniejszych wyborów czy antologii. Jerzy Illg w książce "O noblistach, kabaretach, przyjaźniach, książkach, kobietach" (2009) cytuje odpowiedź autorki na zarzuty osób wypominających jej lewicowe koneksje.
"No cóż, miałam nieszczęście być kiedyś istotą młodą, łatwowierną, słabo zorientowaną w sprawach, które powinnam była od razu należycie oceniać. Niektórzy mają jednak prawo sądzić mnie za to surowo – jeżeli są naprawdę przekonani, że kilka wierszy wtedy napisanych więcej waży na szali niż wszystkie, które napisałam potem."
Debiut Szymborskiej został dobrze przyjęty przez krytykę. I chociaż recenzje z pierwszej połowy lat 50. dotyczą "słusznych", odrzuconych później przez poetkę wierszy, chociaż same są zazwyczaj ideologiczne, zwrócono w nich uwagę na ważny aspekt tej twórczości, potwierdzony przez jej dalszy rozwój: umiejętność połączenia osobistego spojrzenia z szerszą perspektywą społeczną, konkretu z uogólnieniem.
Podkreślał to Ludwik Flaszen w "Życiu Literackim" (nr 13, 1953) i dodawał, że debiutancki tomik "uderza swoją dojrzałością także dlatego, że jest to poezja intelektualna, budowana na pointach, na grze znaczeń logicznych, którym służy maksymalna zwięzłość i prostota formy poetyckiej".
W latach 1953-1966 Szymborska kierowała działem poezji w "Życiu Literackim", współredagowała z Włodzimierzem Maciągiem rubrykę "Poczta literacka", pisała felietony "Lektury nadobowiązkowe" (1967–1981), które później publikowała też w innych periodykach.
Po odwilży Szymborska wydała przełomowy tom "Wołanie do Yeti" (1957). Odeszła w nim od poezji zaangażowanej na rzecz poezji filozoficznego dystansu, nieustannie dziwiącej się światu, nieufnej wobec doktryn i systemów. Do swoich młodzieńczych wyborów nawiązała poetka w przemówieniu z okazji otrzymania nagrody Goethego w 1991 r.:
"Rzeczywistość objawia się czasem od strony tak chaotycznej i zastraszająco niepojętej, że chciałoby się wykryć w niej jakiś trwalszy porządek, dokonać w niej podziału na to, co ważne i nieważne, przestarzałe i nowe, przeszkadzające i pomocne. Jest to pokusa groźna, bo często wówczas między świat i postęp wciska się jakaś teoria, jakaś ideologia, obiecująca wszystko posegregować i objaśnić. Są u nas pisarze, którzy oparli się tej pokusie i woleli zawierzyć własnemu instynktowi i sumieniu niż wszelkim pośrednikom. Ja tej pokusie niestety uległam, o czym świadczą dwa pierwsze zbiorki wierszy. Sporo już lat minęło od tego czasu, ale pamiętam dobrze wszystkie fazy tego doświadczenia: od radosnej wiary, że z pomocą doktryny widzę świat dużo wyraźniej i szerzej - aż do odkrycia, że to, co widzę tak szeroko i wyraźnie, to już wcale nie jest świat prawdziwy, ale zasłaniająca go sztuczna konstrukcja. (...)
Pytanie - czy nie wiedzieć czegoś 'na pewno' to zawsze słabość? Kiedy jeszcze wydawało mi się, że wiem i rozumiem wszystko albo prawie wszystko, byłam w gruncie rzeczy bardziej bezbronna i wewnętrznie chwiejna niż dzisiaj, kiedy to, co wiem na pewno, mogę policzyć na palcach jednej ręki."
Sceptycyzm Szymborskiej, wypracowany w "Wołaniu do Yeti", ale mający zalążki w gorzkich wierszach sprzed debiutu książkowego, kazał jej przede wszystkim rozliczyć się ze sobą. W wierszu "Rehabilitacja" autorka przywołuje niesprawiedliwie osądzonych zmarłych, których i ona uważała za zdrajców, a teraz widzi, że:
Czas własną głowę w ręce brać
mówiąc jej: Biedny Yorik, gdzież twoja niewiedza,
gdzież twoja ślepa ufność, gdzież twoja niewinność
twoje jakoś to będzie, równowaga ducha
pomiędzy niesprawdzoną a sprawdzoną prawdą?
W pewnym sensie dopiero popaździernikowy tom "Wołanie do Yeti" stał się właściwym debiutem poetki, w którym widoczne są już charakterystyczne cechy jej poetyki - aforystyczność i stosowanie paradoksu jako podstawowej figury retorycznej.
Nieufność wobec wszelkich "niesprawdzonych prawd" uruchamia wyobraźnię, skłania do tego, by przyglądać się rzeczywistości z nietypowych punktów widzenia, zmieniać i zderzać ze sobą różne perspektywy. W kolejnych tomach Szymborska te perspektywy wciąż urozmaica i poszerza, rozpatrując los jednostki w kontekście historii cywilizacji i nauk przyrodniczych, pytając o człowieka jako ogniwo ewolucji gatunków, pokazując względność naszych ludzkich miar.
Umiejętność indywidualnego spojrzenia na świat i niepokój poznawczy należą w tej poezji do niepodważalnych wartości. A także poczucie humoru, które sprzymierza się ze sceptycyzmem, zapewniając dystans wobec wszelkich abstrakcji i systemów totalnych.
Stanowisko poetki docenił Czesław Miłosz, pisząc w poświęconym jej tekście "Poezja jako świadomość" (1991):
"Tak więc poezja dopracowała się egzystencjalnej medytacji, co wymaga zerwania z czystą liryką i odważenia się na dyskurs, stale oskarżany o prozaiczność. W końcu ubiegłego stulecia filozofował wierszem Asnyk, niezbyt dzisiaj dla nas przekonujący. (...) Wiele musiało się zdarzyć, żeby wypracowane zostały narzędzia, które pozwoliły takiej poetce jak Szymborska odpowiedzieć na wyzwanie, na wyraźnie odczuwaną potrzebę inteligentnego mówienia o naszym smętnym tańcu. Nowymi i niezbędnymi przyprawami stały się różne odcienie humoru i ironii. Szymborska cieszy, bo jest tak bystra, bo czerpie przyjemność z żonglowania rekwizytami naszego zbiorowego dziedzictwa (np. kiedy pisze o kobietach Rubensa i baroku), bo ma tyle zmysłu komizmu. I świadomie chyba ponosi ryzyko, dokonując swoich magicznych sztuk na granicy wiersza i eseju."
Kolejne tomy jej wierszy to: "Sól" (1962), "Sto pociech" (1967), "Wszelki wypadek" (1972), "Wielka liczba" (1976), "Ludzie na moście" (1986), "Koniec i początek" (1993), "Chwila" (2002), "Dwukropek" (2005) i "Tutaj" (2008).
Od 1983 roku współpracowała z "Tygodnikiem Powszechnym", wkrótce również z mówionym "NaGłosem". Od 1988 roku była członkiem Pen Clubu.
Wyobraźnia Szymborskiej porusza się w trybie warunkowym, przypuszczającym, akcja toczy się też między życiem a sztuką, jawą a snem, sceną teatru a kulisami i widownią, światem żywych i umarłych, między jednostką a przerażającą, abstrakcyjną "wielką liczbą"; wreszcie: między bytem a niebytem. Przygląda się losom przeoczonym, lekceważonym przez utarte hierarchie ważności. Z tą samą czujnością traktuje Szymborska wypadki z pozoru błahe czy nieefektowne, nie uwzględniane w żadnym kanonie dziejów.
Byt natomiast widzi poetka jako chwilowy "pobyt poza wiecznością" ("Wersja wydarzeń"), "połyskliwą rzekę, co z ciemności wypływa i w ciemności znika" ("Krótkie życie naszych przodków"). Człowiek ma za mało czasu, żeby ogarnąć ogrom zjawisk; przytłoczony nadmiarem świata, zarazem boi się pustki. "Nie zdążę wszystkiego odróżnić od próżni" - mówi Szymborska w wierszu "Urodziny". I stale się zdumiewa, że:
Nicość przenicowała się także i dla mnie.
Naprawdę wywróciła się na drugą stronę.
Gdzież ja się to znalazłam -
od stóp do głów wśród planet,
nawet nie pamiętając, jak mi było nie być.
Zdziwienie tym, że się istnieje i w jakiej postaci się istnieje, w dużej mierze wynika z konfrontacji ze światem przyrody. Z jednej strony czujemy pokrewieństwo z innymi bytami, bo "ta sama gwiazda trzyma nas w zasięgu" i "rzucamy cienie na tych samych prawach" ("Milczenie roślin"), z drugiej - dzieli nas nieprzekraczalna obcość.
Przed Szymborską nagrodę Nobla w dziedzinie literatury otrzymali Henryk Sienkiewicz (1905), Władysław Reymont i Czesław Miłosz (1980) – wszyscy tego samego dnia - 10 grudnia, który jest tradycyjną datą ceremonii noblowskich.
16 lat po Miłoszu Nagrodę Nobla dość niespodziewanie otrzymał znowu polski poeta, a raczej poetka. Wisława Szymborska dostała nagrodę za "poezję, która z ironiczną precyzją pozwala historycznemu i biologicznemu kontekstowi wyjść na światło we fragmentach ludzkiej rzeczywistości".
W oświadczeniu dla prasy, które wypuściła Akademia, pojawia się sporo cytatów z jej wierszy – być może członkowie komitetu intuicyjnie czuli, że tę poezję trudno nazwać, że trzeba ją usłyszeć. Padają więc wersy, które w przeciągu ostatnich piętnastu lat zdążyły wejść na stałe do języka polskiego, m.in.: koniec wiersza "Możliwości": "Wolę brać pod uwagę nawet tę możliwość / że byt ma swoją rację". Nie dziwi więc też, że na koniec pada – trochę już dziś wytarty - paradoks: "choć różnimy się od siebie jak dwie krople czystej wody".
Poetka, osoba słynąca ze skromności i niechęci do udzielania wywiadów, zaskoczona i oszołomiona wiadomością o przyznaniu jej Nobla, powiedziała dziennikarzom, że najbardziej obawia się tego, że teraz będzie musiała być osobą publiczną. "Jestem kameralna i... mam nadzieję, że mi się w głowie nie przewróci" - dodała.
Czesław Miłosz po przyznaniu Szymborskiej Nagrody Nobla pisał w "Tygodniku Powszechnym": "Dla mnie Szymborska jest przede wszystkim poetką świadomości. To znaczy, że przemawia do nas, równocześnie z nią żyjących, jako ktoś z nas, chowając swoje prywatne sprawy dla siebie, poruszając się w pewnej od nas odległości, ale zarazem odwołując się do tego, co każdy zna z własnego życia". Miłosz podkreślił, że jej wiersze "badają prywatne sytuacje, ale uogólnione, żeby mogła obywać się bez wyznań".
Z całego tego noblowskiego zamieszania poetka wybrnęła z wrodzonym sobie wdziękiem. Jej przemówienie zaczyna się słowami: "Podobno w przemówieniu pierwsze zdanie jest zawsze najtrudniejsze. A więc mam je już poza sobą..."
Postawę Wisławy Szymborskiej, jej podejście do pisania i życia dobrze oddaje odczyt noblowski "Poeta i Świat", wygłoszony przez nią 7 grudnia 1996 r. Mówiła w nim:
"Marzą mi się czasami sytuacje niemożliwe do urzeczywistnienia. Wyobrażam sobie na przykład w swojej zuchwałości, że mam okazję porozmawiania z Eklezjastą, autorem jakże przejmującego lamentu nad marnością wszelkich ludzkich poczynań. Pokłoniłabym mu się bardzo nisko, bo to przecież jeden z najważniejszych - przynajmniej dla mnie - poetów. Ale potem pochwyciłabym go za rękę. 'Nic nowego pod słońcem' - napisałeś, Eklezjasto. Ale przecież ty sam urodziłeś się nowy pod słońcem. A poemat, którego jesteś twórcą, też jest nowy pod słońcem, bo przed Tobą nie napisał go nikt. (...) I ponadto chciałabym Cię spytać, Eklezjasto, co nowego pod słońcem zamierzasz teraz napisać. Czy coś, czym uzupełnisz swoje myśli, czy może masz pokusę niektórym z nich zaprzeczyć jednak? W swoim poprzednim poemacie dostrzegłeś także i radość - cóż z tego, że przemijającą? Więc może o niej będzie Twój nowy pod słońcem poemat? (...) Nie powiesz chyba: 'Napisałem wszystko, nie mam nic do dodania'. Tego nie może powiedzieć żaden na świecie poeta, a co dopiero tak wielki jak Ty."
W Stanach Zjednoczonych, gdzie tomiki poetyckie sprzedają się na ogół w nakładach dwutysięcznych, pierwszy po Noblu wybór "View with a Grain of Sand" w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka i Clare Cavanagh osiągnął nakład 120 tysięcy egzemplarzy. W Niemczech biły rekordy 60-tysięczne wydania w przekładzie Karla Dedeciusa, podobnie jak i w Szwecji kilkanastotysięczne w tłumaczeniu Andersa Bodegårda.
Jesienią 2000 roku w Wilnie, podczas "spotkania noblistów": Szymborskiej, Czesława Miłosza, Güntera Grassa, a także Tomasa Venclovy, polską poetkę czekała niespodzianka – aktorka Teatru na Małej Pohulance przygotowała monodram według jej wierszy. W przekładzie na język litewski. Jerzy Illg wspomina w swojej książce reakcję noblistki:
"Moje wiersze nie są do grania, do śpiewania ani do tańczenia. Moje wiersze są do czytania i do myślenia!". W pewnym momencie przeraziła się: "Rany boskie, przecież ja będę musiała potem pójść do garderoby, podziękować jej i coś powiedzieć!" […] Zapytałem później Wisławę: "I co powiedziałaś tej aktorce?". – "Że nie miałam pojęcia, iż z moich wierszy można zrobić coś takiego".
W 2001 roku Szymborska zostaje członkiem honorowym Amerykańskiej Akademii Sztuki i Literatury.
Najbliższe otoczenie zapamiętało ją jako osobą skromną, ceniącą spokój. Nie uznawała pytań ingerujących w czyjąkolwiek prywatność, ani nie uważała za stosowne mówić o sobie. Źle znosiła wszelkie ostentacje czy celebry, stąd też ogłoszenie jej laureatką literackiego Nobla, kiedy to w miesiąc musiała udzielić więcej wywiadów, niż przez całe poprzednie życie, stanowi w jej życiu cezurę, nazywaną przez przyjaciół "tragedią sztokholmską".
Szymborska należy do pisarzy, dla których formującym doświadczeniem była wojna. Próba poradzenia sobie z rozpadem rzeczywistości jest punktem wyjścia tej poezji i podłożem jej późniejszych poszukiwań.
Uwikłanie człowieka w historię; pozorna zwykłość świata, która okazuje się największą zagadką; cierpienie, które odbiera gotowe recepty na życie, ale też otwiera na jego dziwność; przekonanie, że wiedza polega przede wszystkim na uświadomieniu sobie niewiedzy, pragnienie i niemożliwość ogarnięcia paradoksów istnienia - te wątki, wzbogacane i przetwarzane, będą zajmować Szymborską od tomu "Wołanie do Yeti". Również rozwiązania formalne zastosowane w wierszu zapowiadają konsekwentną strategię artystyczną: koncept poetycki, gorzka ironia słów "łup wojenny", lapidarny język pozwalają bez histerii wyrazić ból.
Poetka nie lubiła rozmów o literaturze czy tajnikach poetyckiego warsztatu, wychodząc z założenia, że autor powinien się wypowiadać wyłącznie w swoich utworach. Emanujące z tekstów Szymborskiej pierwszorzędne poczucie humoru towarzyszyło jej na co dzień. Przejawiało się choćby w obdarowywaniu przyjaciół i znajomych kartkami z dowcipnymi kolażami własnej roboty lub loteryjkami, w których fantami były drobne upominki, najczęściej rozkosznie kiczowate.
Życie miałam właściwie szczęśliwe, jednak było w nim wiele śmierci, wiele zwątpień. Ale oczywiście, ja o sprawach osobistych mówić nie chcę, a też nie lubiłabym, żeby mówili inni . Ja mam do ludzi inną twarz, dlatego pokazują mnie od strony anegdotycznej, jako osobę wesołą, która nic, tylko wymyśla gry i zabawy. […] jak mam zapaści, zmartwienia, to do ludzi nie wychodzę.
Prywatnie Szymborska lubiła przebywać z ludźmi, którzy tak jak ona potrafią oddać się literackiej zabawie. Podczas podróży pisała swoje słynne limeryki, robiła wyklejanki, robione z fragmentów starych ilustracji, naklejanych na kartki, które potem wysyła do przyjaciół i znajomych. W roku 2003 część tej prywatnej twórczości ukazała się w książce "Rymowanki dla dużych dzieci"
Polska noblistka nie tylko kochała, ale i doceniała zwierzęta, zwłaszcza małpy, czego wyraz dawała w swoich wierszach. Podziwiała Jane Goodall, która swoje życie poświęciła ochronie szympansów. Innym człowiekiem, z którym czuła duchową więź, był dla niej Woody Allen, ze swoim przewrotnie inteligentnym dowcipem.
Wisława Szymborska zmarła 1 lutego 2012 r. "Umarła spokojnie, we śnie" - podał w komunikacie jej sekretarz Michał Rusinek.
Zamiast zakończenia - wiersz. "Do własnego wiersza"
W najlepszym razie
będziesz, mój wierszu, uważnie czytany,
komentowany i zapamiętany.
W gorszym przypadku
tylko przeczytany.
Trzecia możliwość -
wprawdzie napisany,
ale po chwili wrzucony do kosza.
Masz jeszcze czwarte wyjście do wykorzystania -
znikniesz nienapisany,
z zadowoleniem mrucząc coś do siebie.
Zdjęcia z prywatnego archiwum poetki
Rekonstrukcja cyfrowa i koloryzacja © Polonijna Agencja Informacyjna
Wszelkie materiały zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.