Drohobycz. Podwórka opanowane przez wybujałe zielska, duszne letnie upały i rodzinne wycieczki za rogatki miasta. Za miastem otwiera się widok na rozległy krajobraz. Tam, na pograniczu nieznanego, młodzi chłopcy snują marzenia, by powędrować w daleki świat i zbudować własny kraj, odmienny od świata dorosłych. Labirynt na wpół fantastycznych wizji dorastania i młodości. Znów codzienność staje się surrealistyczną opowieścią mityczną, a na pozór zwykłe czynności symbolami. Wspaniały, pulsujący znaczeniami język hipnotyzuje, oczarowuje, stanowi drzwi do onirycznego świata wspomnień. To Bruno Schulz. A dzisiaj jest rocznica jego urodzin.
Brunio - zdrobnienie z rodzinnego domu - wypieszczony i wychuchany przez matkę i starszą o niemal 20 lat siostrę urodził się 12 lipca 1892 roku jako ostatni z pięciorga rodzeństwa. Wzorem dla niego był starszy o 11 lat brat Izydor. Jego dzieciństwo było cudowne i okrutne zarazem. Jako dziecko, za sprawą ojca, widział otaczającą go rzeczywistość w sposób baśniowy. Jednocześnie powoli, ale nieubłaganie oddalał się od rodziny. Ojca niszczyła ciężka gruźlica co pogarszało jego stan psychiczny. Otoczenie również było specyficzne. Żyli w mieście, o którym mówiło się, że było polskim, ukraińskim i żydowskim z dużą mniejszością niemiecką.
Mieszankę kulturową odzwierciedlał język. Matka czytała mu Goethego w oryginale, ale w szkole do której uczęszczał mówiło się wyłącznie po polsku. Do tego lekcje z rosyjskiego, łaciny i greki. Co ciekawe hebrajskiego musiał się uczyć sam. Najwidoczniej nie był używany w domu na codzień.
Przez Zofię Nałkowską, Deborę Vogel czy Witkacego uważany był za geniusza, ale dalsza rodzina traktowała jak dziwaka. Sytuacja zmieniła się po otrzymaniu państwowej nagrody literackiej. Ktoś obiektywnie potwierdził talent Schulza.
Z natury wrażliwy samotnik, może dlatego tak dotknęła go krytyka profesora Maksymilian Thulli który nazwał jego prace wystawione w uzdrowisku w Truskawcu "obrzydliwą pornografią". W efekcie wzrosło zainteresowanie twórczością młodego literata co przyczyniło się do większej sprzedaży grafik. Już wtedy skandal dawał niezły efekt marketingowy. Dlaczego oskarżenie o pornografię? Może dlatego, że kobiety były głównym motywem jego twórczości plastycznej. Na przykład cykl w technice cliche-verre (połączenie grafiki i fotografii) traktujący o tajemniczej, rozpalającej zmysły Unduli. W jej cieniu pojawiają się sylwetki łudząco podobne do Schulza.
I tak by się to wszystko twórczo rozwijało, gdyby nie wojna. Żydowskie pochodzenie zmieniało wszystko. Chociaż trzeba przyznać, że na tle losu innych żywot Schulza nie był ostatecznie tragiczny - do czasu. Status "niezbędnego" uzyskany dzięki malowaniu dla niemieckich oficerów ratowały życie jemu, krewnym i wszystkim z którymi współpracował. Byłą to też okazja do mentalnej ucieczki od realiów drohobyckiego getta. Królowa, krasnale, dzieci, staruszka, wytworna kareta z nieodzownym acz tajemniczym woźnicą... ostatnia z prac wykonana na ścianie pokoju, to powrót do snu z dzieciństwa, które nie opuszczał go nigdy.
Feralny dzień nadszedł w czwartek (tzw. „czarny czwartek”), 19 listopada 1942 r., około południa. Pisarz prawdopodobnie szedł do Judenratu po chleb na drogę – miał najbliższej nocy uciekać z getta do Warszawy. Natrafił na tzw. „dziką akcję” gestapowców, mordujących Żydów na ulicy w odwecie za postrzelenie jednego z Niemców. Schulz został zastrzelony na skrzyżowaniu ulic Mickiewicza i Czackiego. Według innej wersji wydarzeń związanych ze śmiercią Schulza nie cierpiał on głodu w getcie ani nie musiał iść po chleb. Stał jedynie na ulicy i nie został zastrzelony, jak twierdzono, przypadkowo, a celowo, dwoma strzałami w tył głowy. Zabójcą miał być oficer niemiecki Karl Günther, któremu Landau zastrzelił wcześniej protegowanego, dentystę Löwa. Miał to być więc akt zemsty, wyrównanie porachunków obu rywalizujących hitlerowców (tę wersję powiela piosenka Salonu Niezależnych).
Schulz zginął około 100 metrów od swego pierwszego domu rodzinnego przy Rynku. Ciało pisarza cały dzień leżało na ulicy, gdyż nie pozwolono go pochować. Przypuszcza się, że zostało złożone we wspólnej mogile, której po wojnie nie udało się odnaleźć. Do grzebania zwłok Schulza przyznaje się kilka osób, każda podaje inną lokalizację i okoliczności. Tak jak w jego życiu - nic nie było jednoznaczne.
Polecamy biografię Schulza w dziale historia-kultura PAI
Bruno Schultz w DZIALE HISTORIA-KULTURA PAI
POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA - KOPIOWANIE ZABRONIONE.
NAPISZ DO REDAKCJI - PODZIEL SIĘ WIADOMOŚCIĄ
Wyjątkiem jest uzyskanie indywidualnej zgodny redakcji, wówczas zgodnie z prawem autorskim należy podać źródło:
Polonijna Agencja Informacyjna, autora - jeżeli jest wymieniony i pełny adres internetowy artykułu
wraz z aktywnym linkiem do strony z artykułem oraz informacje o licencji.